PO i PiS skazane na siebie
- Platforma Obywatelski i Prawo i Sprawiedliwość nie mają szans, aby samodzielnie rządzić po wyborach, w związku z tym muszą ze sobą współpracować – powiedział Maciej Płażyński (w Salonie Politycznym "Trójki"). - PiS i PO są skazane na współpracę. Nie da się jednego wybrać.
Ani PiS ani Platforma nie mają szans na objęcie samodzielnych rządów po wyborach. Najlepszym wyborem dla Polski jest koalicja Platformy i PiS, pomimo że elektoraty obu partii bardzo się różnią. Chciałbym, aby po wyborach została nawiązana współpraca między obydwoma partiami. Bez względu na to, kto wygra wybory, chciałbym być rzecznikiem współpracy między PiS a Platformą w następnej kadencji, bo inaczej znowu będziemy mieli kłopoty z niestabilnością sceny, z agresją w polityce i perspektywą kadencji, gdzie pracy pozytywnej będzie mniej od wojen.
- Powoli zamyka się polityczne okienko transferowe. Pan do zamierza przystąpić do jakiegoś klubu?
- O ile pamiętam zamyka się 26 września, tak, że jest jeszcze kilka dni. Dziś składam podpisy potrzebne do tego, żeby zarejestrować swój komitet wyborczy w starcie do Senatu. A czy przez te kilka dni zmienię decyzję i wystartuję do Sejmu, korzystając z propozycji partii, które wystawią listę ogólnokrajową, to jest te kilka dni.
- Skąd są propozycje?
- Można powiedzieć, że propozycje są z każdej strony, poza tą stroną, która jest stroną kompletnie lewicową i o której w ogóle nie rozmawiamy.
- Do Pana uśmiecha się PO i PiS?
- Tak. Ale nie chcę tu robić przetargów. To nie chodzi o to, że ja sobie, panna na wydaniu zastanawiam się gdzie pójść. Nie. Po prostu jedna rzecz, to jest kwestia do wyborów. I do wyborów to jest - jak się dostać do Sejmu, ale to wbrew pozorom w moim wypadku chyba nie jest aż tak trudne. Ale dla mnie ważniejsze jest, co po wyborach.
- Czego jest Pan bliższy?
- Jeśli rozmawia się z poważnymi politykami, to nie ma co w tej chwili spekulować na antenie.
- Bo się może Pan potem okazać „kapiszonem”?
- Sformułowanie dosadne, ale taki jest język kampanii.
- A pan marszałek Borusewicz był „kapiszonem” i to zamokniętym? To dobre słowo?
- Słowo dosadne. Ale w odpowiedzi w rzeczywistości na kilkakrotne wypowiedzi Donalda Tuska o tym, że będzie bomba. Taka jest trochę barwa - ja takiego języka nie używam - Jarosław Kaczyński używa. Jedni mówią, że to zaleta, a drudzy mówią, że wada.
- Rozumie Pan wybór pana Borusewicza? Te motywy? Przekonują Pana te słowa, że on wie, co robi?
- Sądzę, że na pewno wie, co robi, bo jest osobą bardzo dojrzałą politycznie. Bogdan Borusewicz był przez lata - może nie liderem - ale na pewno rozpoznawaną twarzą UW. Ta część spotka się w PO z dużą częścią swoich kolegów. Ta część, z którą się rozstał jest jeszcze po skrzydle LiD-u - to jest taki obóz. Druga część polityków, która też przez lata przecież gdzieś funkcjonowała w polskiej prawicowej polityce, spotyka się w PiS-ie. Taki jest podział.
(Z wywiadu w Polskim Radiu - III program)
Napisz komentarz
Komentarze