Pomyślnie przebiega kolejny etap prywatyzacji Stoczni Gdynia S.A. Do 1 października inwestorzy zainteresowani kupnem akcji i udziałem w prywatyzacji mieli czas na złożenie wiążących ofert. Jest kilka poważnych ofert - 1 firma polska i 3 zagranicze,
Finał prywatyzacji największej polskiej stoczni powinien nastąpić przed końcem roku. Firma, której ofertę wybierze Minister Skarbu Państwa, musi zobowiązać się do zainwestowania 500 mln zł.
- Zainteresowanie inwestorów jest większe niż rok temu – powiedział Kazimierz Smoliński, prezes Stoczni Gdynian S.A. - Rząd wywiązuje się z obietnicy pomocy stoczni i realizuje przyjętą strategię dotycząca przemysłu okrętowego. Mamy zielone światło oraz realne możliwości wdrażania Planu Restrukturyzacji Stoczni Gdynia. Doinwestowanie stoczni to pierwszy znaczący krok w kierunku uruchomienia procesu prywatyzacji, na którą przez dwa lata czekała stocznia oraz całe otoczenie biznesowe - nasi kontrahenci, poddostawcy i podwykonawcy. Realnie oceniam możliwości proceduralne związane z przekształceniami własnościowymi. Niezbędne terminy realizacji poszczególnych procedur prawnych tego procesu powinny doprowadzić w najbliższych miesiącach do szczęśliwego i oczekiwanego finału.
- Dane dotyczące zainteresowania potencjalnych inwestorów udziałem w tym projekcie przekażemy w komunikacie nie wcześniej niż po upływie terminu składania ofert – informuje biuro prasowe Ministerstwa Skarbu Państwa.
Po zakończeniu prywatyzacji kapitał Stoczni Gdynia ma wzrosnąć do 1,4 mln zł. Skarb Państwa zobowiązał się dokapitalizować spółkę, aby można było uregulować długi publiczno-prawne (głównie wobec instytucji państwowych). Jest to kwota 515 mln zł (187 mln w gotówce, reszta w akcjach Ruchu, ZC Police i PKO BP).
Twarde warunki KE
Unijni urzędnicy poinformowali, że są skłonni zaakceptować pomoc polskiego rządu dla stoczni w Gdyni i Szczecinie (w okresie po wejściu polski do Unii), jednak pod warunkiem zredukowania mocy produkcyjnych. W sprawie ograniczeń mocy produkcyjnych w Stoczni Gdynia nie ma kontrowersji. Zarząd Stoczni – uznając konieczność wprowadzenie restrykcji unijnych – zgadza się z propozycją ograniczenie mocy produkcyjnych w postaci okresowego wyłączenie od 2009 r. jednego suchego doku).
Gorzej jest ze Stocznią Gdańsk. Przedstawiciele Stoczni Gdańskiej twierdzą, że unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes zapowiedziała weryfikację ustaleń w sprawie ich stoczni. W najbliższym czasie przedstawiciele Komisji na nowo zapoznają się z dokumentacją i obecną sytuacją zakładu. Wówczas może dojść do zmiany stanowiska Komisji, tym bardziej, że Neelie Kroes powiedziała, że KE nie przyjmie zaprezentowanego przez Stocznię Gdańsk planu redukcji mocy produkcyjnych do 2014 r.
„Kolebka” dla Ukraińców?
Spółka ISD Polska, której większościowym właścicielem jest ukraiński Donbas chce wykupić akcje stoczni. Strona ukraińska miała zadeklarować, że nie zamierza ograniczać mocy produkcyjnych zakładu, czego żąda Komisja Europejska. W tej sytuacji Stocznia zwróci wartość pomocy finansowej udzielonej przez rząd po wejściu Polski do Unii. Chodzi o kredyty, poręczenie, pożyczki.
Prezes Stoczni zaznaczył, że ISD Polska nie godząc się na ustępstwa wobec KE, gotowa jest oddać pomoc publiczną. Według władz stoczni, wyniosła ona 36 mln zł. Natomiast Komisja Europejska oceniają, że wsparcie to wyniosło min. ok. 190 mln zł.
Według nieoficjalnych informacji, uzyskanych ze źródeł związanych ze stocznią, ukraiński inwestor, po ewentualnym przejęciu gdańskiego zakładu, zamierza zmienić profil produkcji i specjalizować się w budowie "pracochłonnych i skomplikowanych", a tym samym drogich, żaglowców.
Napisz komentarz
Komentarze