- Po dwudziestu pięciu latach pracy w gdańskim Centrostalu S.A. i po szesnastu latach prezesowania, rozstaje się pan z firmą. Można powiedzieć - zwrotny punkt.
- To dla mnie moment pełnego spełnienia. Takie mam odczucie.
- Mówi się o panu: „człowiek sukcesu”.
- Cieszę się jeżeli jestem tak odbierany. Uważam, że w życiu zrealizowałem wszystkie swoje zamierzenia i plany. Nic więc dziwnego, że czuję się spełniony.
- Oblicze firmy zmienił pan, wykreował, w sposób zasadniczy. Doprowadził pan do prywatyzacji, upublicznienia na Giełdzie Papierów Wartościowych. Centrostal S.A. zdobył - z pana wielkim udziałem - pozycję gospodarczą i społeczną. A czasy były przełomowe.
- Najtrudniejszym momentem był początek lat 90., kiedy tego typu zakłady, jak mój, upadały. Mieliśmy wówczas strach w oczach i musieliśmy spróbować opracować nowy wizerunek i wykreować firmę na nowo. Wtedy byłem współtwórcą haseł i reklam: „Jeżeli stal to „Centrostal””, „Krawaty kupuję w Paryżu, a stal w „Centrostalu”. Pojawiła się reklamówka z Maliniakiem na budowie, który łamał pręty zbrojeniowe. Kreuje się cały czas firmę. My potrafiliśmy w każdym momencie dość szybko dostosowywać się do wymogów rynkowych. I to było naszą siłą. Na przełomie lat 1990/2000 przeżywaliśmy kolejny zwrot.
- Na czym polegała jego istota?
- Przeobraziliśmy się z firmy czysto handlowej w steel service centrum. A więc nie tylko handlujemy stalą, ale i ją przetwarzamy, wykonujemy i sprzedajemy półprodukty. Dzisiaj na przykład pręty do zbrojenia betonu, czyli asortyment niezbędny dla firm budowlanych, sprzedajemy nie tylko w formie wyrobu jaki nam dostarcza huta, ale również gotowych zbrojeń budowlanych. W tym celu uruchomiliśmy dwa zakłady zbrojarskie. Podobnie było z blachami zimno, czy gorąco walcowanymi. Uruchomiliśmy linie do cięcia wzdłużnego i poprzecznego blach zimnowalcowanych oraz do cięcia prosto i krzywoliniowego blach gorącowalcowanych.
- Owocnie działał pan w samorządzie gospodarczym.
- Od początku lat 90. uznałem, że środowisko przedsiębiorców powinno czynnie uczestniczyć w życiu kraju. Uważałem, że powinniśmy mieć wkład w tworzenie nowego prawa gospodarczego i uczestniczyć w budowie społeczeństwa obywatelskiego. Miałem świadomość, że musimy oddolnie się łączyć, integrować, tworzyć wartości. Że przedsiębiorcy muszą zakładać swoje organizacje i wychodzić z różnymi propozycjami ładu gospodarczego w kraju. Stąd najpierw moja aktywność w Gdańskiej Izbie Gospodarczej, a później - przewodniczenie Pomorskiej Izbie Przemysłowo - Handlowej. Zakładałem Gdański Klub Biznesu. Obecnie jestem wiceprzewodniczącym Gdańskiego Związku Pracodawców.
- Ma pan opinię dobrego pracodawcy.
- Uważałem, że podobnie jak w środowisku przedsiębiorców, tak samo powinno być w przedsiębiorstwie. To jest zbiorowość ludzi, którzy też mają dużo do powiedzenia. Pracownicy chcą uczestniczyć w budowaniu przedsiębiorstwa, w którym pracują. Starałem się więc stwarzać taki klimat, który by umożliwiał uczestniczenie pracowników w kształtowaniu wizerunku i procedur funkcjonowania firmy. Staraliśmy się od wewnątrz układać przedsiębiorstwo wspólnie. Żeby każdy pracownik miał poczucie, że ma jakiś wpływ na to, co się dzieje, chociażby na odcinku, na którym pracuje. Wsłuchiwałem się w głosy ludzi i starałem się reagować na ich opinie i sugestie.
- Jako szef „Centrostalu” wspierał pan inicjatywy lokalne.
- Uważam, że żadna firma nie działa w próżni, funkcjonuje w jakimś otoczeniu. I muszą być pomiędzy obiema stronami właściwe relacje. Nie może być tak, że przedsiębiorstwo nie reaguje na potrzeby otoczenia. Uważałem, że naszą misją jest nie tylko generowanie zysku, ale również wspieranie różnego rodzaju inicjatyw między innymi kulturalnych, czy społecznych. Chciałem, aby mieszkańcy wiedzieli, że utożsamiamy się z miastem i regionem. Stąd „Centrostal” w wielu przedsięwzięciach brał czynny udział i to nie tylko finansowo. Również ja jako szef firmy część swojego czasu poświęcałem na uczestnictwo w różnych działaniach społecznych. Zasiadałem w Radzie Politechniki Gdańskiej, czy w Fundacji Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego, w radach Teatru „Wybrzeże” i Państwowej Opery Bałtyckiej. Włączyłem się do komitetu, który przed kilku laty wspierał budowę Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina. Jako przewodniczący Rady Fundacji Theatrum Gedanense wspieram budowę teatru elżbietańskiego. Angażowałem się również w przedsięwzięcia w służbie zdrowia. Do dziś jestem przewodniczącym rad społecznych szpitali. To wszystko uważam też za misję. Dziedziny, w których działam, związane są z moją osobowością i zainteresowaniami.
- Zainteresowania te są z pewnością kontynuacją pana działalności w agendach ruchu studenckiego w czasie studiów na Politechnice Gdańskiej.
- Zajmowałem się dziennikarstwem telewizyjnym. W Klubie Studentów Wybrzeża „Żak” prowadziłem Akademicki Klub Filmowy, później - Międzyuczelniany Ośrodek Filmu i Fotografii i jednocześnie byłem prezesem Gdańskiego Klubu Dziennikarzy Studenckich. Stale współpracowałem z Telewizją Gdańsk, przygotowywałem i prowadziłem dwa magazyny. Nawiązałem współpracę z telewizja katowicką, dla której realizowałem programy. Współpracowałem z „Panoramą” gdańską.
- Co zadecydowało o podjęciu przez pana decyzji o rozstaniu się z „Centrostalem”?
- Czas szybko biegnie. Od dwóch lat w naszej branży następuje konsolidacja. Firmy małe traciły znaczenie na rynku. Powstała idea wejścia gdańskiego „Centrostalu” w większe ponadregionalne struktury. Doszedłem do wniosku, że przyszła pora, żeby połączyć się z jakimś inwestorem strategicznym. Wybraliśmy takiego inwestora. W konsekwencji - od 1 października rusza konsolidacja kilku firm w jedną organizację, której centrala będzie w Katowicach. „Centrostal” na wiele miesięcy przestanie istnieć jako samodzielny byt prawny. Potem ma zostać wydzielony jako spółka z o.o. o znaczeniu regionalnym, wprawdzie pod nazwą „Centrostal”, ale tylko jako jeden z wielu elementów sieci. Doszedłem do wniosku, że moja rola w „Centrostalu” się skończyła. Nadal angażować się będę zawodowo wykorzystując swoje doświadczenia, ale jednocześnie nie chcę bezpośrednio zarządzać przedsiębiorstwem. Czyli nie chcę już myśleć o planach, finansach, zakupach, wypadkach przy pracy, przestrzeganiu przepisów BHP itp. Zamierzam spożytkować swój potencjał sprzedając swoją wiedzę w sposób zapewniający mi swobodę działania i dający satysfakcję. Ani na moment nie przestaję być aktywny zawodowo i społecznie.
- A więc odejście z „Centrostalu”...
- Moje odejście jest konsekwencją decyzji sprzed dwóch lat. Są nowe wyzwania. Globalizacja stała się faktem. Skończył się etap samodzielnych firm jak "Centrostal". Dzisiaj są przedsiębiorstwa sieciowe, duże, mocne kapitałowo i uodpornione na wahania koniunktury. Zmienia się oblicze gospodarki. Dlatego we właściwym momencie, gdy firma osiąga dobre wyniki ekonomiczne powiedziałem stop. I przekazuję "Centrostal" w inne ręce.
Człowiek spełniony w biznesie
POMORZE. Rozmowa ze Zbigniewem Canowieckim, prezesem zarządu Centrostal S.A.
- 11.10.2007 09:43 (aktualizacja 13.08.2023 10:21)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze