- Wielu polityków - a także politologów - stawia tezę, że zbliżające się wybory są najważniejszymi od 1989 roku. Podziela pan tę opinię?
- Szczerze mówiąc nie podzielam. Według mojej oceny te wybory - jeżeli chodzi o układ sił - niczego nie zmienią. Co najwyżej lewica, jeżeli tylko wykorzysta szansę, może być tym trzecim, który może o wielu sprawach decydować. Jednak obawiam się, że mimo wszystko kolejna kadencja Sejmu również będzie bardzo krótka.
- Czy jednak nie znajdujemy się dzisiaj na pewnym rozdrożu? Czy zbliżające wybory nie zadecydują w którym kierunku pójdzie nasz kraj - IV RP, a może powrotu do III?
-Ale te numerki nie mają przecież większego znaczenia. Używane są one raczej do zarysowania różnic pomiędzy sprawującymi władzę: kiedyś byli oni, a teraz jesteśmy my… A de facto różnic pomiędzy rządzącymi nie ma: sprawy gospodarcze - z uwagi na koniunkturę światową - tak czy owak idą w dobrym kierunku. A jeżeli chodzi o sprawy wewnętrzne to nie dostrzegam wielkiej różnicy pomiędzy zapowiedziami Polski socjalnej, a liberalnej. Z tego, co słyszymy wynika, że w gruncie rzeczy jest to prawie to samo. Tyle tylko, że zapowiedzi o czekającym nas dobrobycie nasłuchałem się już tyle, że wole stosować biblijną zasadę: po owocach ich poznacie.
- Czy chce pan powiedzieć przez to, że niezależnie od tego, kto będzie rządził, statystycznemu Kowalskiemu będzie żyło się podobnie?
- Jestem o tym przekonany. Szczęście rządzących - niezależnie od ich orientacji politycznej - polega bowiem na tym, że w gospodarce światowej panuje obecnie doskonała koniunktura. A my funkcjonujemy przecież w systemie naczyń połączonych. I dlatego w portfelach większości Polaków jest coraz więcej pieniędzy. Oczywiście, istnieją pewne grupy wykluczonych, za którymi wszyscy się głośno ujmują. Jednak tak naprawdę pomaga im kilku ludzi chcących naprawdę nieść pomoc. A władza kończy zwykle na obietnicach.
- O co zatem tak naprawdę chodzi w najbliższych wyborach?
- Oczywiście o przejęcie rządów. Każda partia ma przecież określoną klientelę. I po okresie postu ludzie ci muszą dotrzeć do różnych stanowisk, czy profitów. A mechanizm ten funkcjonował już w starożytnym Rzymie. Zatem każda partia swoim członkom, czy zwolennikom musi zapewnić odpowiednią liczbę dobrze płatnych stanowisk. Bo motorem działania każdej partii jest przecież chęć sięgnięcia po władzę, a co za tym idzie po pozycję - także tę materialną. I tego nikt nie ukrywa.
- Czy lewicy udało się wykorzystać obecną sytuację?
- Moim zdaniem zdecydowanie nie. Niestety lewica była stosunkowo mało widoczna. Zajmowała dziwną pozycje - nawet nie recenzenta, ale raczej widza. Nie wykorzystano wielu potknięć, które zdarzały się zarówno Prawu i Sprawiedliwości, jak i Platformie. Oczywiście, lewica po tych wyborach będzie miała coś do powiedzenia. Sadzę bowiem, że elektorat tej formacji - który w 2005 roku obraził się na lewicę i w wyborach nie wziął udziału - teraz poszedł po rozum do głowy i stwierdził że trzeba zagłosować. Z całą pewnością lewicy wyjdzie na zdrowie sojusz z Demokratami - są tam bowiem wartościowi, fajni ludzie którzy nie ukrywali swoich lewicowych poglądów. Boje się jednak, że wszystkich szans nie wykorzystano i że młodzi przywódcy lewicy bardziej koncentrowali się na przeformowaniu własnych szeregów, aniżeli na wyjściu na zewnątrz. Zresztą wnętrza lewicy nie przebudowano do końca konsekwentnie: niektórych „starych” działaczy odsunięto, ale cześć z nich jeszcze pozostała. Być może jednak uznano, że te wybory i tak nie będą zwycięskie i że należy skoncentrować się na następnych. Czas pokaże, jak było naprawdę.
- A może błędem było postawienie na Aleksandra Kwaśniewskiego?
- Tego nie wiem. Jestem jednak zaskoczony tymi wszystkimi sytuacjami w których znalazł się były prezydent. Nie wiem, czy wydarzenia te wpłyną na popularność lewicy. Stanowią one jednak z pewnością skazę na wizerunku sprawnego, znanego w świecie polityka. Przede wszystkim martwi mnie jednak to, że Aleksandra Kwaśniewskiego podszczypują ludzie, którzy mu do pięt nie dorośli. Robią to pod publikę. Bo dla rozsądnie myślących polityków wpadki Aleksandra Kwaśniewskiego nie mają większego znaczenia. Na lewicy twarz Aleksandra Kwaśniewskiego nadal jest najważniejsza.
- Na kogo zatem powinniśmy zagłosować w najbliższą niedziele, aby nam wszystkim żyło się lepiej?
- Trudno mi doradzać. Ja pozostanę wierny swoim poglądom. Wszystkie partie głoszą słuszne koncepcje: chcą, by Polska rosła w siłę i aby nam wszystkim żyło się lepiej. Jednak jak pokazuje historia słowa i czyny to są dwie zupełnie różne sprawy.
Po owocach ich poznacie
WYBORY 2007. Rozmowa z prof. Jerzym Młynarczykiem, byłym posłem Socjaldemokracji Polskiej, prezydentem Gdańska w latach 1977–1981
- 18.10.2007 09:04 (aktualizacja 21.08.2023 05:15)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze