Rozmowa z Kazimierzem Smolińskim, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu
- Co sądzi Pan o „cudzie irlandzkim” w kampanii wyborczej Donala Tuska?
- Gospodarce potrzebna rzetelna praca, a nie czekanie na cud. Donald Tusk wyskoczył z hasłem o „cudzie irlandzkim”, jak kiedyś Wałęsa o „drugiej Japonii”, a nam trzeba solidnej i uczciwej pracy oraz zgodnego działania. „Cud irlandzki” to przede wszystkim szerokie porozumienie społeczne i współdziałanie między partiami. Platforma przez dwa lata zamiast porozumienia działała destrukcyjnie w parlamencie. Może teraz się cudem ocknie i podejmie współpracę z prawicą.
- Dlaczego Pan kandyduje do parlamentu?
- Jestem prawnikiem, czynnym zawodowo. Chciałbym w Sejmie wykorzystać swoje doświadczenie prawnicze, samorządowe i menedżerskie w tworzeniu dobrych ustaw. Zapewne w organie ustawodawczym posłowie powinni wykorzystać swoje doświadczenie samorządowe i menadżerskie. Patrząc na to, co się dzieje w parlamencie, wyborcy powinni dać szanse nowym ludziom. Sądzę, że nowi ludzie w parlamencie stworzą nowe możliwości i wysokie standardy działania. Posłowie pomorscy, niezależnie od opcji politycznych, niewiele uczynili dla naszej gospodarki morskiej. To widać w rybołówstwie a także w przemyśle stoczniowym. Nie odczuwa się pozytywnych skutków działania lobby pomorskiego. Swary, walka polityczna liderów przysłoniła niektórym posłom cel i poselską misję. Dobrze byłoby, aby posłowie z Pomorza zgodnie i skuteczniej działali na rzecz naszej gospodarki.
- Jakie jest Pana opinia w sprawie ewentualnej koalicji w nowym parlamencie.
- Jestem z natury człowiekiem dążącym do kompromisu i uznania argumentów oponentów. Uważam, że koalicja parlamentarna PiS z PO – mimo wielu barykad postawionych w ostatnich dwóch latach - jest nadal możliwa. Bliższe mi jest skrzydło konserwatywne PO. W Tczewie, gdzie działam w samorządzie taką koalicję zawiązaliśmy i z tej współpracy mieszkańcy mają pożytki. Na szczeblu krajowym nie tylko można, lecz trzeba działać zgodnie i skutecznie – dla wspólnego dobra.
Różnimy się z innymi ugrupowaniami. O to wówczas walczyliśmy, byśmy mogli się różnić. Ludzie na świecie się różnią. Nasz problem polega na tym, że nie potrafimy się pięknie różnić – nie potrafimy rozmawiać. Różnorodność ugrupowań na scenie politycznej jest rzeczą naturalną, to jest demokracja. Powinniśmy jednak rozmawiać ze sobą i wspierać się.
- Jak wyobraża Pan sobie ziszczenie śmiałych zamiarów naprawienia przemysłu stoczniowego?
- Przemysł stoczniowy jest bardzo ważny dla Pomorza. Stocznia Gdynia jest największym producentem statków w Polsce. Zajmujemy drugą pozycję w Europie (pod względem produkcji), jesteśmy w pierwszej dwudziestce stoczni światowych. Zarząd Stoczni, którą mam zaszczyt kierować już ponad 1,5 roku, robi wszystko, aby stocznię wyprowadzić na prostą. Chodzi o uratowanie prawie 7 tys. miejsc pracy w Grupie Stoczni oraz dziesiątki firm kooperujących – także z Pomorza. Obecnie jesteśmy w końcowym etapie prywatyzacji tej stoczni. Mamy oferty inwestorów. Są 4 poważne oferty: 2 krajowe, 2 zagraniczne. Duże firmy zgłosiły chęć kupienia stoczni, dokapitalizowania, po to, by była na jeszcze wyższym poziomie technologicznym i po to by wszystkie miejsca pracy uratować 7000. Myślę, że do końca tego roku uda się wyłonić jednego inwestora dla Stoczni Gdyni, a na początku przyszłego roku wybrany podczas negocjacji inwestor dokapitalizuje spółkę. Udało nam się przekonać rząd, a nie było to łatwe zadanie, aby przeznaczyć ponad 500 mln zł na dokapitalizowanie stoczni. Nie są to pieniądze zmarnowane, ponieważ wrócą one do Skarbu Państwa. Środki z dokapitalizowania mają bowiem być przeznaczone na spłatę zobowiązań publiczno prawnych.
Występują przejściowe trudności płatnicze, lecz przy dobrej współpracy z armatorem, instytucjami finansowymi i kooperantami bieżące problemy są rozwiązywane. Tak było ostatnio, gdy nastąpiło nieznaczne opóźnienie w uregulowaniu należności. Sprawa została szybko i skutecznie przeze mnie załatwiona, bez uszczerbku dla pracowników.
Nieprawdą jest, że rząd PiS nie chce prywatyzacji i nie umie gospodarować. Jeśli chodzi o przemysł stoczniowy jest determinacja, jest akceptacja naszego programu restrukturyzacji przez Komisję Europejską. Jestem przekonany, że to się uda zrobić. Oczywiście, jest też dużo przeciwności: w tej chwili jest gra o wielką stawkę – o potencjał produkcyjny i techniczny budujący nowoczesne statki i gotowy zrealizować niemal każde zamówienie. Inwestorzy chcą kupić stocznię jak najtaniej. Nie pozwolimy, by potencjał stoczni został zmarnowany, aby majątek przedsiębiorstwa, w większości należący jeszcze do państwa, został rozkradziony.
W swojej 85-letniej historii Stocznia Gdynia przeżywała różne okresy, lecz radziła sobie z problemami. Nie dopuszczam myśli, aby i teraz – szczególnie w okresie boomu na światowym rynku okrętowym – Stocznia nie wyszła na prostą.
- Jak przedstawia się współpraca z firmami z Pomorza?
- Przemysł okrętowy przeżywa boom, mamy bogaty portfel zamówień na najbliższe lata. Chcemy, aby na budowie statków mogli zarabiać także przedsiębiorcy z naszego regionu. W tym celu zorganizowaliśmy Stoczniowe Forum Kooperacji dotyczące współpracy stoczni z małymi i średnimi przedsiębiorstwami Pomorza. Rzemieślnicy i drobni producenci z Pomorza mogą zarabiać na współpracy z naszą stocznią. Warto popierać pomorskich przedsiębiorców i dać im możliwości rozwoju. Podjęliśmy także inicjatywę utworzenia „Klastra morskiego”. Chodzi o współpracę różnych firm związanych z branżą morska w celu uzyskania wsparcia z funduszy unijnych na wdrażanie innowacji. Przedsiębiorstwa branży morskiej po likwidacji zjednoczeń i różnych central działają na wolnym rynku w rozproszeniu, warto, aby zachowując niezależność ekonomiczną i organizacyjną można było uzyskać efekt synergii w rozwijaniu techniki, technologii, we wdrażaniu innowacji. Świat nam ucieka technologiczne, nie można marnować naszego potencjału pomorskiego. Warto podjąć współdziałanie
- Jak Pana zdaniem powinna wyglądać praca posła w swoim okręgu wyborczym – blisko ludzi…
– Powinno być profesjonalne biuro poselskie funkcjonujące w sposób ciągły. Konieczne są systematyczne spotkania z mieszkańcami oraz z władzami lokalnymi - od najniższego do najwyższego szczebla. 17-letnie doświadczenie samorządowe, począwszy od Komitetu Obywatelskiego, daje gwarancję współpracy z ludźmi, którzy podobnie jak ja – chcą spełnienia marzeń z Sierpnia ’80 oraz dokończenia przemian w gospodarce i życiu społecznym zapoczątkowanych w 1989 r.
Napisz komentarz
Komentarze