Rozmowa z Gagikiem Parsamianem, artystą malarzem rodem z Armenii, mieszkającym na stałe z rodziną w Jagatowie pod Pruszczem Gdańskim.
- Ciche, melancholijne dźwięki duduka zwabiły mnie do siedziby Galerii Sztuki „Nairi”. W niepowtarzalnym wnętrzu przy najpiękniejszej w Gdańsku ulicy - Mariackiej mam wrażenie, że jestem w Armenii.
- Włączyłem dla ciebie muzykę. Gdy pierwszy raz gościłaś u nas w Jagatowie - podobała ci się.
- Nowe obrazy! Ostre, słoneczne, pobudzające do życia, kolory. Tutaj nie ma takich. Byłeś na plenerze w Armenii?
- Przecież jesteśmy w Polsce! Cudny żółty kolor rzepaku w Jagatowie pamiętasz? Proszę bardzo. Masz żółty. A to plantacja tulipanów - przed Elblągiem. Byłaś tam kiedyś? Trzeba oczy otworzyć i patrzeć. Widzieć czasami.
- Przygotowujecie się do Wigilii Bożego Narodzenia, którą Ormianie obchodzą według kalendarza juliańskiego, prawie dwa tygodnie później?
- To już będą nasze czternaste święta w Polsce. Wigilię świętujemy w domu dwa razy. 24 grudnia. I w terminie ormiańskim - 6 stycznia (Surb Cnund). Bo jak inaczej! Nie ma różnicy w obchodzeniu tego święta w Armenii i w Polsce. I my i wy jesteśmy krajem chrześcijańskim. Trzeba pamiętać, że Armenia w 301 roku stała się pierwszym na świecie państwem chrześcijańskim z centrum duchowym w Eczmiadzynie. Od tego czasu naród kultywuje wszystkie tradycje chrześcijaństwa do dzisiaj. Boże Narodzenie było zawsze 6 stycznia według Starego Testamentu.
- Opowiedz o waszych wigiliach.
- Ty szukasz różnicy, sensacji jakiejś. Może być nieco inna mentalność, trochę inaczej myślimy, przeżywamy. Wszystko jest prawie tak samo jak w Polsce. Choinka ustrojona ozdobami. Pierwsza Wigilia jest z polskimi potrawami. Na pewno będzie karp w galarecie, pstrąg i sernik. Na drugiej Wigilii na stole znajdą się tradycyjne potrawy ormiańskie - gotowany ryż z rodzynkami i suszonymi owocami, ryba smażona, gotowana, lawasz - ormiańskie pieczywo, pasus tolma - gołąbki, ale bez mięsa. I jednego i drugiego dnia wyłącznie ryby. Musi być wino, ciasta ormiańskie – gata, pachlawa z orzechami i miodem.
- Siądziecie do wigilijnego stołu z żoną Arpenik, córką Lilit, absolwentką budownictwa lądowego Politechniki Gdańskiej wraz z jej mężem, Krystianem i dwoma synami Dawidem, studentem tego samego wydziału i Narkiem, uczniem I Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku. Będziesz miał przed oczyma krajobraz, który rozpościerał się przez okno waszego domu w Eczmiadzynie?
- W każdej chwili te widoki są w mojej jaźni. Majaczy mi się góra Ararat, roślinność, kwiaty, średniowieczna architektura ormiańska. Ale - jak dwa miesiące temu byłem w Armenii - tęskniłem do mojego Jagatowa. Już myślę o różach, które rozkwitną wiosną w naszym ogrodzie ogrodzie. O liliach rozchylających kielichy w oczku wodnym. Wszystko to jest piękne. To jest cud! Tylko iść ze sztalugami i paletą. I malować!
- A co jest w twoich obrazach ormiańskiego?
- Wszystko! Wiesz, jest moment, gdy człowiek dojrzewa. Zaciera się granica między tym, co ormiańskie, a tym co polskie. Możliwe jest to najpełniej u artystów.
- Masz na swoim koncie organizację niejednej imprezy popularyzującej w Polsce twój rodzinny kraj.
- Byłem inicjatorem i współorganizatorem Dni Kultury Ormiańskiej w Pruszczu Gdańskim, w Starogardzie Gdańskim. Z moim udziałem odbyło się wiele wieczorów armeńskich. Ostatnio w klubie „Zejman” na Wyspie Spichrzów w Gdańsku obchodziliśmy wieczór „Armenia w oczach Polaków”, którego współorganizatorem było czasopismo „Poznaj Świat”. Polacy, którzy odwiedzili Armenię, dzielili się wrażeniami. Zależy mi, aby w Polsce jak najwięcej wiedziano o Armenii. I w Armenii o Polsce - wspaniałym, demokratycznym kraju. Sytuacja w ostatnich latach się zmienia na korzyść. Wielu Polaków przyjeżdża do Armenii. Gdy niedawno z grupą przyjaciół z Polski byłem w Erewaniu, gościliśmy u polskiego ambasadora Pana Tomasza Knotce. Opowiedział on o Polonii mieszkającej w Armenii, którzy mają własną szkolę, kościół itd. Mieszka tam około 2,5 tys. osób. Przyczyna dla której Polacy rzadko przyjeżdżają do Armenii jest brak wiedzy i informacji o tym kraju. Sam ambasador mówił, że bezpieczniej się czuję wieczorami w Erewanie , niż w Warszawie. Także bez obawy możecie zwiedzać ten piękny kraj. Każdy tutaj, z kim rozmawiam, chce jak najwięcej wiedzieć o Armenii. Coraz rzadziej słyszę od was: „Jak to, Armenia nie jest muzułmańskim krajem? Jesteście chrześcijanami?” Im lepiej się poznamy, tym łatwiej nam będzie się porozumieć. Nie będziemy szukać różnicy. Przydało by się w Polsce jakieś towarzystwo miłośników Armenii, takie, jakie od dawna działają w Czechach, Niemczech, Francji, Ameryce. Armenia stara się o wejście do Unii Europejskiej. Granice między nami stopniowo będą się otwierać.
- Czy twoją rodzinę dotknęły tragiczne wydarzenia, jakie spotkały wielu Ormian?
- Nie ma ormiańskiej rodziny, w której nie byłoby ofiar. Moja babcia cudem uszła z życiem w 1914 roku w czasie rzezi jaką Turcy urządzili Ormianom.. Turcy do dziś nie przyznali się do popełnionych zbrodni ludobójstwa. To jest smutna historia XX wieku.
- Ormianie wpisali się na trwałe w polskie dzieje.
- Duża grupa Ormian osiedliła się w XIX wieku we Lwowie i Kamieńcu Podolskim, tamtejsze kolonie ormiańskie uzyskały autonomie. W XVI wieku rozwinęła się kolonia ormiańska w Zamościu. Ormianie emigrowali do Polski do XVIII wieku, uciekali przed agresją perska i turecką. Wpływali na polska gospodarkę. Znani byli ze swych umiejętności handlu ze Wschodem. Byli wśród nich mistrzowie złotnictwa, płatnerstwa, tkactwa, hafciarstwa, kaletnictwa. Kupcy i rzemieślnicy pochodzenia ormiańskiego zajmowali ważne miejsce wśród miejskiego patrycjatu, osiągali wielkie fortuny. Bywało - pożyczali pieniądze polskim królom.
- Przypomnij kilka nazwisk polskich artystów pochodzenia ormiańskiego.
- Choćby malarze: Jan Rust, Teodor Axentowicz, Aleksander Augustynowicz, Antoni i Kajetan Stefanowiczowie. Literaci: poeta - Szymon Szymonowicz, ormiańskiego pochodzenia - po matce Salomei z domu Januszewskiej, był Juliusz Słowacki. Muzycy: Karol Mikuli, mołdawski Ormianin, uczeń Fryderyka Chopina, dyrektor Towarzystwa Muzycznego we Lwowie. Po matce Ormianinem z pochodzenia jest Krzysztof Penderecki.
Ormiańska wigilia z karpiem i pachlawą z miodem
GDAŃSK. - Dla mnie nie ma twórczości wyższej niż miłość do człowieka. To jest najważniejsze - mówi Gagik Parsamian Ormianin mieszkający w Jagatowie pod Gdańskiem. Wigilię urządza po polsku z akcentami ormiańskimi.
- 24.12.2007 08:14 (aktualizacja 16.08.2023 15:56)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze