Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 16:48
Reklama dotacje rpo
Reklama

Tam gdzie nie rosną choinki

KORESPONDENCJA WŁASNA. Boże Narodzenie w Pakistanie. W podróży lądem z Istambułu do Katmandu święta Bożego Narodzenia mogą wypaść tam, gdzie nie rosną choinki
Tam gdzie nie rosną choinki
W przedziale grupa Pasztunów rżnie w karty. Wybuchają śmiechem, wstają, siadają, wiercą się po wagonie. Chcą się dowiedzieć skąd jesteśmy. Chcą nas nauczyć swojej mowy. Wymieniamy więc z nimi kolekcje językowe. Każde odkrycie ich cieszy: urdu, hindi, farsi, paszto - tyle podobieństw, a ile różnic! Z tej radości zapraszają nas do siebie, na granicę z Afganistanem.

- W każdej chwili może im odbić - mówi Marco, kiedy odwracają od nas uwagę. - Ja to znam. Nastrój potrafi im się zmienić z sekundy na sekundę, i nie dowiesz się dlaczego.
Spoglądam na podróżnego z Lahore, właściciela przedsiębiorstwa produkującego nawozy sztuczne i chemię, który wiezie ze sobą materiały reklamowe i prezenty dla kontrahentów. Kręci głową.
- To nie jest bezpieczne miejsce dla białych - odradza pasażer z Lahore.
Nikt nie będzie pytał, czy jesteś z USA, jeśli uznają, że należy się zemścić za amerykańskie bomby, które znowu spadły im na głowy.
- Ty i on - dzieci? - pyta jeden z wesołków.
- A ty ile masz?
- Dwanaście - zadowolony pokazuje na palcach. - A on…-  klepie kolegę, który nadal zajęty jest kartami - On ma ośmioro. - Rozpoczyna się gwałtowna licytacja, kto ma więcej.
- A z czego żyjecie?
Nie odpowiadają, zajęci zliczaniem synów i córek. Potem wywiewa ich do sąsiedniego przedziału, gdzie jedzie jeszcze jeden kolega.
- Ci ludzie słuchają tylko mułły - Saleem korzysta z nieobecności ferajny, żeby nam bliżej opisać, kogo tutaj mamy - Wodzowie plemienni nie dbają o edukację, zdrowie, żywność, pracę. Oni tylko rozdają broń.

Piasek i kamienie
Wystarczy wyjrzeć przez okno: piasek i kamienie. Jakieś miasta niskie, otoczone murami i przysypane pyłem. Co tu robić? Paść kozy i owce na mizernej trawie. Stać i patrzeć jak przejeżdżają pociągi.
Wśród tych kamieni i pyłu jest węgiel, gaz, miedź, chrom, ruda żelaza i złoto. Pasterze z Beludżystanu nie widzą na oczy grubych dochodów z kopalni, niewiele też zostaje w kasie prowincji. Mimo, że największy terytorialnie i najbogatszy w zasoby, Beludżystan oddaje większość swoich dochodów do Pendżabu, ze stolicą w Islamabadzie. Kweta jest jedynym miastem na trzystu pięćdziesięciu tysiącach kilometrów kwadratowych, gdzie można znaleźć jakieś lepsze zajęcie.
Brunatna zabudowa Kwety wznosi się ledwie na jedno piętro w nieruchomym słońcu. Był to kiedyś brytyjski fort otoczony błotnym murem, który rozrósł się do rozmiarów węzła komunikacyjnego na skrzyżowaniu dróg, z których najkrótsza prowadzi do afgańskiego Kandaharu. Do dzisiaj miasto jest jakby wojskowe, na ulicach nie ma żadnych kobiet.
Mój pokój także ma wojskowy entourage: metalowe ramy okien, łóżko przykryte używaną derką, w łazience goły cement. Grzejnik gazowy gaśnie o północy. Wieczorami z innych cel wychodzą cichociemne postacie w szalwar kameez w pustynnym kolorze. Łypią na mnie spod oka, ale nie mogę zapytać: „Czy jest jakiś problem?”. To ja tu jestem nie na miejscu.

Kobiety latają samolotami
Jest zimno. W centrum handlowym zamiast do sklepu z zimowymi szalami trafiam do biura biznesmena, który handluje nieruchomościami. Pokazuje mi plan swojego domu za milion rupii.
- Dlaczego nie ma kobiet na ulicach? – pytam oglądając rzut pierwszego piętra.
- Nasze kobiety nie mają potrzeby chodzić po ulicach. Mają wygodne domy. Moja żona jest prawnikiem, ma samochód i jeździ nim do biura, dodaje - Jeśli trzeba, ja jadę pociągiem, a ona leci samolotem.
Na piętrze mijam sklep z burkami. To inne dobre rozwiązanie: wyjść z domu we własnym namiocie. Taka burka to kilkanaście metrów kwadratowych jakościowego materiału w szlachetnym kolorze brązowym, mereżka, zatrzaski, suwaki.
- Whisky, papierosy, narkotyki? - ktoś zrównuje kroku.
- A możesz?
- Pewnie, że mogę - odpowiada chłopak w wieku szkolnym tonem doświadczonego dilera. - Wszyscy Europejczycy piją, palą i ćpają - twierdzi - Francuski i Holenderki u mnie zamawiały.
- Ty mi lepiej powiedz, gdzie ja kupię gazetę?
Ricky prowadzi mnie pod drzwi księgarni. Po pół godziny widzę, że ciągle kręci się przed sklepem. Ja się nie spieszę, przebieram, kartkuję, w końcu wychodzę. Ricky jest zły.
- Ja ci nie kazałam czekać. -  Dzieciak, a już się rządzi. Ale chłopcy sprawdzają jako przewodnicy.
- Odwiedzisz mnie? - naciska.
- Może i odwiedzę.
- Kiedy?
- Nie wiem, nie teraz. Teraz idę czytać.
W „Balochistan Times” dowiaduję się, że pod miastem znowu były starcia z grupami plemiennymi. Siły rządowe ostrzelały pociąg i przerwały linie wysokiego napięcia. Ach, to dlatego nie mogłam wysłać tego emaila…

Wszyscy jesteśmy tacy sami
Po tygodniu zakoszarowania przenoszę się do droższego hotelu z czystą pościelą, ogrzewaniem i ciepłą wodą. Pokój nie ma w sobie nic z orientu, żadnego widoku na zakurzoną ulicę, żadnych rozpadających się kolonialnych mebli. Chcę się poczuć jak klient, nie podróżnik. Zakładam chustkę na głowę i schodzę na dół. Chcę natychmiast połączyć się z Karaczi.
- Niech zgadnę…jesteś z Czech? - od progu wita mnie pracownik biura telefonii.
- Aż tylu tu ich tu macie?
- Wszyscy jesteście samotni - stawia aparat telefoniczny na kontuarze, ciągnąc kabel od gniazdka - Jedyny ludzki kontakt jaki macie, to związek z chłopakiem lub dziewczyną. W wieku szesnastu lat  wyprowadzka z domu, potem tylko raz w miesiącu krótka wizyta u rodziców. Jesteś sama? – próbuje mnie wybadać.
- Czekam na przyjaciół - kłamię. W słuchawce ciągle nikt się nie odzywa.
- Jadą z Iranu? Spotkaliście się w Istambule? Jedziecie do Indii? – zgaduje.
Odkładam słuchawkę. Mostafa triumfuje. Bez entuzjazmu przyjmuję jego zaproszenie na herbatę.
- Nie opuściłaś przecież własnego kraju, nie zostawiłaś pracy i rodziny po to, by błąkać się samotnie. Zostawiłaś to wszystko, żeby spotkać innych ludzi.
Wcale nie chciałam się tu znaleźć! W Teheranie wychodziłam dodatkowe trzy dni przedłużenia wizy - akurat tyle, żeby wsiąść w autobus i dojechać do granicy. Nawet nie mam przewodnika. Jem tylko pomarańcze i biskwity i mam obsesję na punkcie wody: wyobraziłam sobie, że to właśnie tu, w Kwecie, przebiega granica między wodą zdatną i niezdatną do picia. Od pięciu dni każdego podejrzewam o ukryte zamiary, nie zadaję się z nikim i nie chcę znać nikogo.
-W ostatnie święta padał śnieg, tańczyliśmy wtedy przy bębnach z trzema dziewczynami z Holandii i samotnym chłopakiem. Przyjechali tu z Europy na rowerach - Mustafa toczy opowieść.
To już święta? - myślę zaskoczona. I przypominam sobie:
- Przecież ty jesteś muzułmaninem.
- Z religią się człowiek rodzi. Ale pod spodem wszyscy jesteśmy tacy sami. Ciągniemy do ludzi. Zjawiłaś się tutaj na święta, to trzeba je urządzić.
- Nie macie choinki - odstawiam pustą szklankę.
- Ale mamy pomysły.
- Jakie?
- Jeśli masz nosa, to się przekonasz. Ruch należy do ciebie.
Bingo, trafione. Już siedzę na motorze oficera policji. W ciemności nocy, gdzieś przed nami, pracownik telefonii Mostafa i inżynier Abid jadą razem.
- Czy nie jest niebezpiecznie być policjantem w Kwecie? - wołam przez huk silnika.
- Mamy pewne problemy…! - krzyczy Zacheem przez ramię - Starcia grup plemiennych… Ale wolę być policjantem w Kwecie niż w Nowym Jorku! Tam nawet nie można się zatrzymać, żeby zmienić oponę, ze strachu przed rabunkiem i zamordowaniem!
W duchu zadaję sobie inne pytanie: bezpieczniej z policjantem czy bez policjanta?
Zacheem zatrzymuje się przed ciastkarnią Rahmada. Abid i Mostafa są już w środku i wybierają, widzę ich przez szybę. Za szklaną ladą stoją w rzędzie jednakowe, różowe, lukrowane torty z czerwonym napisem „Marry X-mas”.
- Który ci się podoba? - pyta Mostafa.

Najlepsi są Serbowie
- Mój dom, jego dom, dom mojego brata, tam jest dom mojej matki, a to jest mój drugi dom. -  Mostafa pokazuje po kolei budynki w kolonii otoczonej bielonym murem. Jest ciemno, nic nie widzę.
- Wszyscy żyjemy życiem drugiego - wyjaśnia Abid.
- Kiedy rozniosła się wiadomość, że moją matkę biorą do szpitala - ciągnie Mostafa - sąsiedzi wyszli przed domy, pomogli ją wynieść, ktoś pożyczył samochód.
- Kiedy służyłem w Bośni w korpusie pokoju -  wtóruje mu Zacheem - byłem pewien, że nic złego nie spotka mojej żony i dzieci, bo mój brat miał ich pod opieką.
- A co się dzieje, jeśli ktoś nie chce mieszkać z rodziną? - pytam.
- Może sobie wybudować własny dom, na przykład pięćdziesiąt metrów dalej - Mustafa macha ręką w kierunku czarnej nocy. Po krótkim namyśle dodaje - Ale nie pięć tysięcy kilometrów stąd na innym kontynencie! – Wszyscy wybuchają śmiechem. Czuję się urażona.
- Najlepsi ludzie są w Serbii – rozmarza się Zaheem -  Tam stary system rodzinny jeszcze przetrwał. Kiedy wyjeżdżałem z misji musiałem zdać prawo jazdy korpusu – opowiada - Miałem przed sobą trzy dni bez samochodu. Stary Serb, którego znałem, powiedział: ‘Przyjdź do mnie wieczorem’. W domu nie zastałem nikogo, tylko na stole leżał jego dowód rejestracyjny i kluczyki od samochodu. Tego dnia ewakuował się z Bośni razem z żoną – autobusem!
W czasie kiedy rozmawiamy przed wejściem wśród krewnych i znajomych rozchodzą się wici. Już cały urząd telefonii, lokalna policja, branża turystyczna i ONZ wiedzą skąd i dokąd jadę. W salonie, na podłogę wyłożoną dywanami, wjeżdża różowy tort i pozłacane filiżanki herbaty. Kroję ciasto na cztery części. „No więc, co chcesz wiedzieć o Pakistanie?”


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 12°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1011 hPa
Wiatr: 24 km/h

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: StanleyTreść komentarza: Tusk wielokrotnie dawał wyraz, delikatnie mówiąc, niechęci do tego co poleskie i patriotyczne. zgodzę sie z Sp. Alboinem, że każdy może sie pomylić, błądzić, natomaist rzesza gawiedzi, któej to nie przeszkadza, albo nawet sie PODOBA, powinna budzić przerażenie.Źródło komentarza: BEZ STRACHU. Albin Siwak o Doladzie Tusku - szokujące wspomnienieAutor komentarza: BogdanTreść komentarza: Oszukują i faszerują. Nie papryczkowe ani malinowe tylko pestycydowe...Źródło komentarza: Nowy test Fundacji Pro-Test: Wszystkie sprowadzane z zagranicy pomidory zawierały pestycydyAutor komentarza: Westlake LoanTreść komentarza: Jestem szczerze wdzięczny Panu za poprowadzenie mnie właściwą drogą, która umożliwiła mi dzisiaj otrzymanie pożyczki po tym, jak oszuści oszukali mnie z pieniędzy. Jeśli znalazłeś się w skomplikowanej sytuacji i chcesz uzyskać pożyczkę od osoby godnej zaufania i uczciwej, nie wahaj się skontaktować z WESTLAKE LOAN pod adresem: [email protected] Telegram___https://t.me/loan59Źródło komentarza: Mężczyzna chciał zabić żonę siekierą. Później popełnił samobójstwo.Autor komentarza: RamparamTreść komentarza: Biedny łoś... ale prawdziwe losie to urzędasy i weterynarze, którym jak widać się nie chciało zareagować. W sumie db że nikt nie zastrzelił zwierzaŹródło komentarza: Ranne zwierzę i „spychologia”. Nikt nie chciał pomóc łosiowi...Autor komentarza: RobTreść komentarza: Niech się sam utopi... Prawie dożywocie, w sume za głupote... Ludzie słabo wyceniają swoje zycie ;-1Źródło komentarza: Recydywista groził pobiciem i utopieniem. Grozi mu 18 lat za kratami
Reklama