Nie stało się między nimi nic zobowiązującego. Równie dobrze można wziąć walizkę i się wyprowadzić. Ks. dr Krzysztof Niedałtowski w takich sytuacjach odwołuje się do obyczajów ludów pierwotnych, szczególnie afrykańskich, które ściśle przestrzegają rytuałów przejścia. Mówi: ”Strasznie dużo tracicie”. Tak było na debacie w Wielkim Refektarzu w Gdańsku.
Bo narodzenie, inicjacja, małżeństwo i pogrzeb to dla wszystkich najważniejsze progi życia.
„I ślubuję ci miłość…, czyli przysięga pod chupą i pod ołtarzem” to tytuł debaty z udziałem rabina Icchaka Rapoporta i ks. dr Krzysztofa Niedałtowskiego. Temat - małżeństwo w obu religiach przyciągnął do Wielkiego Refektarza w Oliwie tłumy słuchaczy w różnym wieku.
Spotkanie odbyło się 17 stycznia z okazji Dnia Judaizmu. Oto zapis fragmentów wypowiedzi obu mówców.
- To, że młodzi ludzie wybierają taką drogę jest, moim zdaniem, efektem kryzysu społecznego, fali, która powoli przechodzi - powiedział ks. dr Krzysztof Niedałtowski. - Zaczynają rozumieć, że uświęcone tradycją i mądrością wieków zasady, że syn wychodzi z domu ojca i idzie do nowego domu ze swoją żoną, są znacznie lepsze, niż zamieszkanie z tanim budzikiem bez zobowiązań, na chwilę.
Wieczny chłopiec
Ks. dr. Krzysztof Niedałtowski:
- Gdy tłumaczę młodym ludziom nierozerwalność małżeństwa, a sobie ślubowanie kapłańskie, które tak samo obowiązuje aż do śmierci, mówię, że jest w tym podobieństwo do procesu rzeźbienia w glinie. Można zapytać - kto nam każe podejmować taką decyzję? Można by rzeźbić do końca życia, nie decydować się na ostateczny kształt, eksperymentować aż do śmierci. Ale ja wtedy mówię o rodzaju niebezpieczeństwa. Otóż grozi ludziom syndrom Piotrusia Pana. Wieczny chłopiec całe życie skacze z kwiatka na kwiatek. Nigdy nie będzie miał nic stałego. Czyli - będzie wolny. Świetna okazja do dalszych eksperymentów. Ale też nie będzie miał czegoś, o co swoje życie będzie mógł oprzeć. Małżeństwo to dawanie komuś siebie, naśladowanie pana Boga. Mówię o tym, kiedy rozważam sytuację moich przyjaciół, kolegów. Bo są małżeństwa, które się rozpadają. Statystyka jest bezlitosna. Czy też wtedy, gdy rozważam sytuację księży, którym nie do końca udaje się w przysiędze wytrwać.
Trzeba budować
Rabina Icchak Rapoport:
- W tradycji żydowskiej mężczyzna zobowiązuje się, że będzie utrzymywać swoją żonę, szanować, honorować itd. Jest kontrakt. Nie ma przysięgi, sakramentu. Ona to akceptuje. On jej daje pierścień, ona go przyjmuje w obecności co najmniej dwóch świadków. Może młoda para wziąć świadków i pójść do lasu. Nie potrzebny jest rabin ani synagoga. Ale ludzie tak nie robią. Urządzana jest uroczystość. Żeby się rozwieść potrzeba zgody obu stron na rozwiązanie kontraktu. Ze strony prozaicznej to proste. Z drugiej strony żydowska tradycja mówi, że kiedy mąż i żona się rozchodzą nie tylko anioły, ale nawet kamienie płaczą. To obrazuje jak tragiczna jest taka sytuacja. Bo mąż i żona razem - to jest związek na podobieństwo Boga. Więc jak nie może być tragicznie, kiedy podobieństwo Boga się rozchodzi? Żydowska tradycja głosi, że czterdzieści dni przed urodzeniem dziecka przychodzi anioł i mówi - rodzice, ta kobieta i ten mężczyzn, są częściami tej samej duszy. Małżeństwo trzeba budować. Łatwo jest je zawrzeć, potem zaczyna się praca. Mówi żydowska tradycja, że w każdym małżeństwie przychodzi moment, kiedy małżonek odwraca się ku swojej drugiej połowie i rzecze, to nie ta osoba, z którą żenił. Że to jakby obcy człowiek. Może się zdarzyć taka sytuacja wiele razy. I wtedy się zaczyna budowanie prawdziwej relacji.
Ks. dr Krzysztof Niedałtowski:
Piekło relatywizmu
- Tak zwane nauki przedmałżeńskie powinny opierać się na analizie czterech słów: miłość, wierność, uczciwość aż do śmierci. W tym się zasadza małżeńska przysięga. Są tragiczne sytuacje, kiedy przychodzi młoda kobieta z dzieckiem porzucona przez męża, który wpadł w alkoholizm. Pyta: „Co mam zrobić, kościół jest okrutny, zamyka mi świat, nie mogę sobie ułożyć życia”. Wtedy, oczywiście współczuję, ale, jaka jest alternatywa? Moglibyśmy powiedzieć: Dobrze, spróbujmy zawrzeć małżeństwo warunkowe. Że ślub będzie ważny, jeżeli współmałżonek nie będzie chory, że żona będzie cały czas piękna i smukła. Tysiąc innych warunków można postawić. I zrobi się z tego spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Można powiedzieć nie jest nam dobrze ze sobą i wtedy się zaczyna piekło relatywizmu. Wszystko zrobić usprawiedliwiając. Ja to mówię do rzymskich katolików. Jeśli ktoś decyduje się na ślub w religii rzymsko - katolickiej to takie konsekwencje są. Ale też jest ogromne piękno tego. Czy może być coś lepszego, niż znalezienie jednego człowieka, któremu mogę taka przysięgę złożyć?
Anioły i kamienie płaczą
GDAŃSK. Coraz częściej młodzi ludzie mieszkają ze sobą przed ślubem. Wprowadzają się do siebie, bo jest taniej wynająć jedną kwaterę itp. A ks. Niedałtowski w takich odwołuje się do obyczajów ludów pierwotnych i mówi: ”Strasznie dużo tracicie”.
- 26.01.2008 00:03 (aktualizacja 01.04.2023 02:17)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze