Świetnie zorganizowany, więc nie widać, żeby się spieszył. Krótko mówiąc - człowiek sukcesu.
Spotykamy się w kawiarni Rosenthal na Manhattanie we Wrzeszczu. W przerwie toczących się w hali AWFiS zawodów szermierczych, które z pasją śledził.
W prawie europejskim
Jest absolwentem Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Jego rzeźby i obrazy stale wystawiane są i sprzedawane w całej Francji. Ostatnio stale współpracuje z Galerie Guillame niedaleko placu Concorde w Paryżu. Konserwacji dzieł sztuki nauczył się we Francji, praktykując na zabytkach. Wcześniej pracował dla francuskiej firmy konserwatorskiej, która dziś już nie istnieje. Ma na swoim koncie wiele poważnych realizacji. Żeby wejść na rynek założył własną firmę konserwatorską. Było to tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Wszystko dla niego było nowe. Poradził sobie i dziś działa sprawnie w zgodzie z prawem europejskim. Pracował między innymi przy konserwacji wystroju rzeźby w kamieniu w katedrach gotyckich w Beauvais, Amiens, Saudis i Avignon.
- Moim zadaniem jest wykonywanie od nowa rzeźb, które albo uległy zniszczeniu w dużej części, albo w ogóle ich już nie ma. - mówi Witold Pyzik. - Jak to osiągnąć? Trzeba być tak samo dobrym, a nawet lepszym od mistrza, którego prace się odtwarza. Jak to się mówi - mieć feeling
Zanim rzeźbiarz konserwator zabierze się do odtwarzania w kamieniu zabytkowego dzieła projekt przedkłada do oceny architektowi. I okazuje się, że francuscy architekci bardzo lubią projekty Witka, akceptują je od razu. Więc artysta oddaje się rzeźbieniu, wczuwa w ducha dawnych epok i trochę zapomina, że żyje w XXI wieku. Reklamacji - jak dotąd - nie było. Wyrobił sobie świetną markę.
Konkurs artystyczny
Wygrał przetarg na wielkie przedsięwzięcie. Odtwarza rzeźby na XVII - wiecznej wieży kościoła klasztornego w Saint - Amand. Wcześniej był tam olbrzymi klasztor benedyktynów, potęga na cały ten region północnej Francji. Prawie wszystko zniszczono podczas wielkiej rewolucji francuskiej. Do dziś ocalała jedynie wieża. Prace konserwatorskie w poprzednich latach były na niej prowadzone, ale w niewielkim zakresie, z małymi budżetami. Wstawiano plomby, sporadycznie czyszczono powierzcnię. Rok temu mer miasta Saint - Amand zdobył odpowiednie pieniądze z miasta, regionu, ministerstwa kultury i z Unii Europejskiej. W ciągu pięciu lat konserwacji i restauracji poddane będą wszystkie fasady obiektu.
- Ciekawa historia, ponieważ bardzo rzadko w tego typu misjach zleceniodawcy odwołują się do kreatywności artystycznej, raczej opierają się na dokumentach i materiałach ikonograficznych - mówi Witold Pyzik. - Tym razem architekt był tak niepewny rezultatu, że rozpisał konkurs artystyczny.
Trzeba było zaproponować jak artysta widzi restaurację tej fasady. Konkurenci musieli nadesłać rysunki, projekty ukazujące, jak będą tę fasadę rzeźbić. Wygrał Witold Pyzik ze swoją ekipą.
Przyjaciele z Gdańska
- Moja firma liczy cztery osoby, ale kiedy jest napięty termin, sięgam po ludzi z zewnątrz, miedzy innymi po przyjaciół rzeźbiarzy z Gdańska - kontynuuje Witold. - Pracują ze mną Iwo Maj, z którym uczyłem się w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Orłowie. I Jacek Chyczewski, na co dzień zatrudniony w gdańskich Pracowniach Konserwacji Zabytków, który pracował między innymi przy restauracji Złotej Kamieniczki na Długim Targu w Gdańsku. Już pokazali co potrafią.
Gdańscy rzeźbiarze pokazują klasę. Uczą francuskich rzeźbiarzy jak należy pracować szybko, wydajnie i z wielkim kunsztem, stwierdza Witold. Iwo i Jacek to lokomotywy jego firmy. Równolegle Witold Pyzik prowadzi kilka prac konserwatorskich. Stara się organizować tak, by w razie przestoju w jednym miejscu przenieść się do roboty gdzie indziej. Żeby była płynność i dochodowość. Ostatnio otrzymał zlecenie w Lilla dane pod Paryżem.
Żona Witka, Agnieszka, z domu Opałko, z zawodu jest pielęgniarką. Pracuje w szpitalu pod Paryżem. Nie jest z branży i chyba dobrze. Jest podporą psychiczną męża i członków jego ekipy. Na takich misjach daleko od domu trzeba się jakoś zorganizować żeby żyć. Przyjaciele rzeźbiarze z Gdańska czasem mieszkają u nich, innym razem w pobliżu ich domu.
Rzeźbią na rusztowaniach bezpośrednio obiekcie w kamieniach już wstawionych w fasadę. Albo pracują na dole, dzieła po ukończeniu wmontowywane są na właściwe miejsca.
Anioły wokół Stwórcy
- Ostatnio rzeźbiłem z moimi współpracownikami fryz z aniołami latającymi wokół Stwórcy Boga Ojca w wielkiej niszy w centralnym miejscu fasady wieży kościoła klasztornego w Saint - Amand - opowiada Witold Pyzik. - Tam już nie pozostało nic. Można się było jedynie domyślać, jak wystrój wyglądał.
Trudność polegała na tym, żeby wykonać pracę kompozycyjną. Na wielkiej przestrzeni rozmieścić dziesiątki aniołów krążących wokół Stwórcy, który kontroluje i rządzi światem. Rzeźbiarz projektuje sposób połączenia aniołów w grupy. Planuje w jaki sposób anioły się bawią i robią sobie nawzajem psikusy.
- Sens takiej odtwarzanej kompozycji jest wtedy, kiedy oko przechadza się po fasadzie w sposób harmonijny, bez przeszkód, płynnie - kontynuuje artysta. - Wystrój wykonaliśmy w zgodzie z epoką. Aniołki utrzymane są w charakterze przesadnego rubensowskiego baroku. Nota bene Rubens, podobno, uczestniczył z projektowaniu tej fasady.
Prawie nie było się na czym oprzeć. W archiwach Witold znalazł kilka zdjęć obiektu z początku XX wieku, a więc z okresu, kiedy fasada była znacznie już zniszczona. Trzeba więc było raczej rekonstruować na podstawie tego, co z tej epoki zachowało się w innym miejscu.
Nie jestem wykorzeniony
- Wczuwamy się w styl epoki, w charakter postaci, którą rzeźbię - maszkaronów, masek, rzygaczy i innych detali - mówi. - Wszystko to wykonujemy z białego kamienia wapiennego, który najbardziej odpowiada strukturze budulca z epoki.
Kamień, z którego została wykonana wieża, od dawna nie jest już wydobywany. Nowy przywozi się z regionu Poitiers. Ekipa pod egidą Witolda Pyzika przy restauracji rzeźb na wieży w Saint - Amand pracuje już ponad rok. Najtrudniejszy zakres prac konserwatorzy mają za sobą.
- Jako gdańszczanin bardzo dobrze czuję się pośród obiektów architektonicznych we Francji - dodaje Witold. - Nie jestem wykorzeniony. Pracując dość dużo w Lille zauważam, że charakter tamtejszej architektury jest zbliżony do gdańskiego baroku. Podobne są tam i tu kamieniczki, ich fasady z girlandami, maszkaronami. Sieć handlowa Hanzy była przecież połączona w całość kulturową.
Szczególnie jedno zlecenie na terenie Francji wywołało w nim wzruszenia, pobudziło patriotyczne struny. Na prośbę konsula polskiego przystąpi wkrótce do restauracji nagrobków polskich powstańców z XIX wieku na kilku cmentarzach francuskich - Mount Marth, per Lachaise i w Mount Maransies. Do tej pory nagrobkami tymi zajmowali się uczniowie szkoły kamieniarskiej z Kielc.
- Widziałem listę pierwszych pięćdziesięciu grobów do zrobienia - mówi Witold Pyzik. - Zadania rzeźbiarskie są dosyć skromne. To raczej medycyna kamienia. Będziemy nagrobki czyścić, wzmacniać, uczytelniać napisy. Leżą tam obrońcy Polski, którzy byli niejednokrotnie chowani w mogiłach po kilku, z uwagi na skromne środki finansowe. Koło grobu Mickiewicza, Słowackiego. Obcowanie z tym miejscem jest wzruszające dla mnie.
Prześcignąć Rubensa
TRÓJMIASTO. Pomiędzy Wrzeszczem a Paryżem. Przyjechał z żoną na kilka dni. Zdążyli poodwiedzać przyjaciół w rodzinnej Oliwie. Pospacerowali po Gdańsku Głównym. Pojechali na plażę do Sopotu. Od 1985 roku na stałe mieszkają pod Paryżem. Witold Pyzik, artysta rzeźbiarz malarz i konserwator dzieł sztuki. Wrażliwy na piękno. Zajęty od rana do wieczora.
- 09.02.2008 00:21 (aktualizacja 04.08.2023 02:05)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze