- Pierwsze miesiące prac nowego rządu upływają pod znakiem ciągłych protestów coraz to nowych grup zawodowych. Czy Platforma nie padła ofiarą własnego sukcesu? Może bowiem w spotach wyborczych do zapowiedzi cudu gospodarczego, czy wyższych zarobków pracowników sfery budżetowej należało dodać „za cztery lata”?
- Jeśli dobrze zgaduję filozofię polityczną Donalda Tuska - zgodną z oczekiwaniami większości Polaków - to priorytetem w październiku 2007 roku było odsunięcie od władzy PiS. Zaś środkiem, trochę uświęconym przez ten cel, był nadmiar radosnych obietnic. Te obietnice, w pewnym stopniu, sprowokowały wspomniane przez pana roszczenia. Niezależnie od kampanii wyborczej, w ubiegłym roku szybko rosły płace w gospodarce, co wśród pracowników sfery budżetowej rodziło poczucie, iż zostają w tyle. I chyba ten sygnał płacowy był istotniejszy dla społecznych nastrojów aniżeli obietnice wyborcze - bo te Polacy nauczyli się traktować z dużym dystansem.
- Jak w takim razie wyjść z obecnego pata? Żaden premier w ostatnim czasie nie miał na początku swoich rządów problemu z tak roszczeniowo nastawionym społeczeństwem.
- Rzeczywiście, jest to kłopot, gdyż obecny rząd jest świadom złego stanu finansów publicznych, co limituje podwyżki w sferze budżetowej. Polska gospodarka ma dziś zdrowe podstawy wzrostu, a słabym punktem są właśnie finanse. Silnie pobudzone roszczenia utrudniają uporządkowanie tej sfery i zwiększają ryzyko polizne sanacji, pomimo nadzwyczajnego zaufania, jakim cieszy się ekipa rządowa. Wiadomo jednak, że lepiej to robić w czasie koniunktury, aniżeli w czasie stagnacji.
- A czy dekoniunktura zbliża się do naszego kraju?
- Cała Europa zastanawia się, na ile kryzys finansowy, który zaczął się na amerykańskim rynku nieruchomości, przełoży się na gospodarkę europejską. Wszyscy zadają sobie pytanie jak się przed tym obronić w sytuacji, kiedy w państwach Unii Europejskiej mamy dość mocne podstawy do wzrostu gospodarczego. Na pewno pomóc może w tym mądra polityka budżetowa, jak i ostrzejsza niż do tej pory polityka pieniężna.
- W jaki sposób Platforma pogodzi ogień z wodą - wysokie oczekiwania społeczne, dotyczące de facto rozdawnictwa, z liberalnym charakterem rządu Donalda Tuska?
- Premier Tusk stanął przed dylematem jak w świetle doświadczeń ostatnich dziewiętnastu lat - które nie nagradzały reformatorów - otworzyć sobie drogę do reelekcji w nowych wyborach, nie odkładając jednocześnie decyzji, niepopularnych decyzji, które trzeba podejmować w imię odpowiedzialności za państwo. Odpowiedź godna liberałów brzmi: należy pomniejszać obszar gospodarczo-społeczny, zależny od państwa i budżetu. To dotyczy bardzo wielu usług publicznych - w tym także służby zdrowia - które mogą podlegać prywatyzacji. Tyle tylko że jest to droga długa i niewdzięczna, rodząca po drodze różne konflikty polityczne, utrudniona przez kampanię wyborczą, która była zaprzeczeniem edukacji publicznej.
- Lista spółek przeznaczonych przez nowego ministra skarbu do prywatyzacji nie rzuca jednak na kolana.
- Na razie jesteśmy na etapie szalonego wyścigu do rad nadzorczych. Moim zdaniem w tym konkretnym przypadku Platforma przesadziła. Poszła za daleko, w imię przejrzystości. Bo w radach nadzorczych dużych firm, z mieszaną własnością, powinni zasiadać ludzie, którzy mają świadomość, iż są reprezentantami Skarbu Państwa. Konkursy powinny wyłaniać fachowe zarządy, uwolnione od tzw. ustawy kominowej. Zaś kolejki do rad nadzorczych wydłużają okres niepewności w spółkach państwowych, także na Pomorzu. Stan przejściowości nie sprzyja strategicznym decyzjom i prywatyzacji. Tempo prywatyzacji przeprowadzanych przez Aleksandra Grada może hamować jeszcze jedna okoliczność: obecny minister skarbu jest zwolennikiem prywatyzacji przez giełdę. A stan rynku kapitałowego nie sprzyja obecnie nowym emisjom. Mam jednak nadzieję, że minister Grad zaryzykuje, gdyż publiczna oferta znacznej wartości może ożywić polski rynek kapitałowy i przeciwdziałać negatywnym trendom zza oceanu.
- W rozmowie z „Gazetą Gdańską” Maciej Płażyński stwierdził, że Donald Tusk rozpoczął już kampanię związaną z wyborami prezydenckimi. Czy da się pogodzić rządzenie z prowadzeniem kampanii wyborczej?
- Można pogodzić te dwa zadania. Dowodem jest wdzięczna ludzka pamięć o Kazimierzu Marcinkiewiczu, który zyskiwał popularność w trakcie rządzenia. Donald Tusk, jako wytrawny polityk, który miał już swoje wzloty i upadki, jest świadom tych możliwości. Rządzenie z politycznym marketingiem można pogodzić. Trudniej jest jednak pogodzić popularność z podejmowaniem trudnych, niepopularnych reform, godnych męża stanu. Status quo jest na ogół lepiej politycznie bronione, aniżeli wizja przyszłości, wymagająca przełamania teraźniejszych interesów grupowych. Choćby w górnictwie, czy usługach pocztowych.
- Może należałoby zatem zrezygnować z premierostwa Donalda Tuska? Platforma coraz częściej będzie atakowana za zapędy prezydenckie swojego lidera. A z drugiej strony innemu premierowi z pewnością łatwiej byłoby prowadzić skuteczną politykę.
- Na pewno strategia polityczna obozu rządzącego jest wielowariantowa. I musi pozostać tajemnicą tego obozu. Sądzę jednak, że Donald Tusk pragnie zaprezentować się jako skuteczny szef rządu. By zaprzeczyć opiniom, że potrafi się podobać, ale gorzej idzie mu z rządzeniem. Jeśli tak, to musi przekonać tych, którzy oceniają wedle czynów, a nie tylko słów i sztuczek marketingowych. A takich ludzi jest w Polsce coraz więcej.
- W jaki sposób zmienił się ogląd Polski w instytucjach europejskich po zeszłorocznych wyborach? Jesteśmy postrzegani inaczej? Czy może tym, co dzieje się w Polsce Europa nie bardzo się interesuje?
- Żadne wybory w Polsce nie były tak mocno obserwowane jak zeszłoroczne. I nigdy nie manifestowano za granicą takiej satysfakcji i poczucia ulgi - nie tylko w Unii Europejskiej, ale również w Rosji i za Atlantykiem. Paradoksalnie, ocieplenie wizerunku Polski zaowocowało dotychczas bardzie na wschodzie, niż na zachodzie. W relacjach z Rosją mamy już konkrety, korzystne dla polskich eksporterów. W relacjach z Brukselą miłe gesty nie przełożyły się jeszcze na korzystne dla nas rozwiązania. Niemile zaskoczyło nas potraktowanie Stoczni Gdańskiej, nie ma wielkiego postępu w sprawach ekologicznych. Jesteśmy nadal traktowani surowo i z pewnym niedowierzaniem. Aby zmienić ten stan rzeczy potrzeba jednak czasu. I profesjonalnych działań naszej misji w Brukseli.
- Czy należy zintensyfikować również naszą politykę zagraniczną?
- Polityka zagraniczna ostatnich lat polegała na mnożeniu napięć i konfliktów. A dyplomacja służy przecież rozwiązywaniu problemów. Szczególny terenem jest Unia Europejska, gdzie wizerunek Polski wymaga odbudowania, by zyskiwać przyjaciół i sojuszników. To kluczowa sprawa, gdyż większość istotnych reguł gospodarczo-społecznych, wspólnych dla 27 krajów, ma obecnie swe źródło w Brukseli, a nie w Warszawie. Tym większej wagi profesjonalizm w kontaktach, sympatia i sztuka lobbingu.
- A czy taki profesjonalizm jest możliwy w sytuacji, kiedy w Polsce mamy dwa diametralnie od siebie różne ośrodki prowadzące politykę zagraniczną: rząd i prezydenta?
- Eskalacja napięć na linii rząd - prezydent przybiera niepokojące rozmiary i staje się widoczna dla zagranicy. Urażona duma prezydenta nie jest tożsama z polską racją stanu. Na szczęście, sprawy europejskie - po zażegnaniu konfliktu wokół nowego traktatu - nie są na pierwszej linii frontu. To jest domena codziennych konkretów, w które ośrodek prezydencki za bardzo się nie wtrąca. I dobrze!
- Jak częste w naszym kraju napięcia polityczne przekładają się na współpracę polskich posłów w Parlamencie Europejskim? Czy działa w tym przypadku zasada, że im dalej od Warszawy, tym napięcia słabsze?
- Na szczęście poza granicami Polski różnice pomiędzy różnymi opcjami politycznymi zdecydowanie się spłaszczają. Nie ma problemów z uzgadnianiem stanowisk, choć zdarzają się ekscesy psujące nam reputację. Dla forsowania polskich spraw istotniejsze jest jednak szukanie sojuszników wśród innych delegacji narodowych. Siła naszej delegacji jest osłabiona przez to, iż wielu z 54 euro-posłów rozproszyło się w mało znaczących frakcjach, na marginesie życia parlamentarnego i nie uczestniczą w zasadniczych rozstrzygnięciach.
- W Polsce ucichły już odgłosy związane z podpisaniem Traktatu Reformującego Unię Europejską. Czy podobnie jest w Brukseli?
- Wraca niepewność po okresie samouspokojenia, w następstwie uroczystości w Lizbonie, kiedy zgodnie podpisano nowy traktat europejski. Pojawiły się znaki zapytania, co do ratyfikacji. Rozgorzał spór na Wyspach Brytyjskich, nie ma pewności, co do wyniku referendum w Irlandii, która nie raz zaskakiwała Europę. Zatem, obecna prezydencja słoweńska będzie borykać się z problemem, który wydawał się poza nami. To jest źródło niepotrzebnych niepokojów w Europie, bo mogliśmy poradzić sobie bez tego traktatu, który przyniósł ze sobą dotychczas więcej kłopotów aniżeli pożytków.
- Dojście Platformy do władzy otworzyło przed panem szanse - przynajmniej teoretyczną - powrotu do krajowej polityki. Nie chciał pan zrezygnować z mandatu posła i wejść np. do rządu? Czy po prostu nie otrzymał pan takiej propozycji?
- Moi koledzy, którzy stanowią obecnie czołówkę Platformy Obywatelskiej, doskonale zdają sobie sprawę z faktu, iż osoby kojarzone z pionierskim okresem reform w Polsce, nadal są kontrowersyjne dla części społeczeństwa. Choćby z tego względu i z uwagi na zebrane doświadczenia, większe pole do popisu stwarza arena europejska. Ma ona rosnące znaczenie dla spraw krajowych. Zatem, ani ja nie ubiegałem się o posadę w rządzie, ani też o mnie się nie ubiegano. I niech tak będzie...
- Czy oznacza to że zdecydował się już pan na start w najbliższych wyborach do parlamentu Europejskiego?
- Sprawa jest jeszcze nierozstrzygnięta. Jednak wydaje mi się, że w chwili obecnej, większy ze mnie pożytek na forum międzynarodowym.
Lewandowski: Nadmiar radosnych obietnic
GDAŃSK. - Jeśli dobrze zgaduję filozofię polityczną Donalda Tuska, to priorytetem w październiku 2007 r. było odsunięcie od władzy PiS. Zaś środkiem, trochę uświęconym przez ten cel, był nadmiar radosnych obietnic. Te obietnice, w pewnym stopniu, sprowokowały roszczenia - mówi Janusz Lewandowski (eurodeputowany z PO).
- 04.02.2008 00:47 (aktualizacja 19.08.2023 16:55)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze