Już teraz przedsiębiorcy narzekają, że mają mało czasu na dostosowanie się do nowych wymogów, a jeszcze muszą ponieść wysokie koszty. Chodzi o firmy rozliczające ze składek więcej niż pięć osób, bo to one składają e-deklaracje do ZUS.
Zdaniem rzecznika ZUS Jacka Dziekana, takich firm jest ok. 230 tys. Tyle rozlicza się teraz indywidualnie drogą internetową. Reszta korzysta np. z biur rachunkowych.
Szkopuł w tym, że podpis elektroniczny ma identyfikować jedną osobę fizyczną i jest przypisany wyłącznie do niej. Tak wynika z ustawy. Oznacza to, że jeden pracownik wyposażony w podpis elektroniczny w firmie nie wystarczy. Może bowiem nagle zmienić pracę, awansować, pójść na dłuższy urlop albo zwolnienie lekarskie. Dlatego najlepiej, by firma miała - dla swojego bezpieczeństwa - dwa albo więcej certyfikowanych podpisów. A to wiąże się z wyższymi wydatkami.
Ile wart jest ten rynek? Przy założeniu, że 230 tys. firm będzie musiało uzyskać certyfikaty podpisu elektronicznego (minimum dwa), wchodzi w grę wydanie co najmniej 460 tys. kluczy. Wraz z całym wyposażeniem (którego średni koszt wynosi nawet ok. 700 zł) oznacza to wpływy ze sprzedaży e-podpisów w wysokości minimum 320 mln zł.
„Kluczowy” interes
POMORZE. Dodatkowy wydatek dla małych i średnich firm na e-podpisy. Kilkaset tysięcy małych i średnich firm będzie musiało od 21 lipca 2008 r. przesyłać dokumenty do ZUS z certyfikowanym podpisem elektronicznym. To dla firm dodatkowy wydatek rzędu tysięcy złotych. Zarobią na tym interesie firmy informatyczne wydające „klucze” do e-podpisu.
- 06.02.2008 00:05 (aktualizacja 04.08.2023 14:42)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze