Jestem jakieś dziesięć minut przed czasem. Jest godzina 13.20, a osób przed bramą aresztu na ul. Kurkowej już sporo. Dostrzegam dr Piotra Niwińskiego, mojego wykładowcę z UG. Przybył wraz z harcerzami. Wielu z nich jest jeszcze bardzo młodych. Ale są też i osoby starsze. Akcja zwiedzania aresztu zorganizowana przez Młodych Konserwatystów cieszy się powodzeniem.
- Ulica Kurkowa to najdłuższa ulica w Trójmieście, niektórzy spacerują po niej parę lat - dr Niwiński rzuca aluzyjnie do swoich podopiecznych. Potem usłyszymy to samo hasło jeszcze raz od mjr Waldemara Kowalskiego, dyrektora aresztu.
W portierni zostawiamy dokumenty. Jeśli by gdzieś zaginęły, to nie wyjdziemy- informują nas żartobliwie. Na początek kierujemy się do świetlicy na piętrze. Na ścianach obrazy namalowane ręką skazańców. Jeden z nich przedstawia Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego wyprowadzonych z więzienia 29 lipca 1917 r. Wtedy ulica Kurkowa wyglądała inaczej.
Dyrektor zapoznaje nas z ciekawą, momentami brutalną i krwawą historią aresztu. Okazuje się, że major jest autorem książek i publikacji o dziejach więziennictwa i Gdańska. To chyba dlatego wykład, mimo, że długi, jest niezwykle interesujący. Dyrektor nie ukrywa, że jego więzienie jest przeludnione, z resztą jak większość w kraju. Miejsc jest ok. 1050, a osadzonych o jakieś 100 więcej.
Nie zaczepiać, nie fotografować
Ruszamy na teren więzienia. Zostajemy poinstruowani by nie zaczepiać i nie fotografować osadzonych. Mamy nie reagować również na ewentualne zaczepki z ich strony. Gdy zbliżamy się do wejścia na dziedziniec głównego pawilonu, równolegle z nami, ze zmiany wraca grupa więźniów. Dyrektor wydaje polecenie by nas przepuszczono pierwszych. Skazańcy zatrzymują się. Niektórzy z nas kątem oka łypią na odzianych w zielone ogrodniczki (tzw. odzież skarbowa).
Na dziedzińcu major raczy nas historią o epidemii tyfusu jaka wybuchła tutaj po wojnie, w 1945 roku. W krótkim czasie zmarło około 1100 osób, głownie Niemców. Ciała wyciągano bosakami pożarniczymi i składowano je na dziedzińcu. Osoby w stanie agonalnym również uznawano za zmarłe.
Zapytany przez kogoś z tłumu opowiada o pracy obecnych więźniów przy wyrobie okien. Za plecami słyszę chrzęst zamka. Dźwięk jak z filmu o więziennictwie. Ponad stuletnia brama, niedawno odrestaurowana, otwiera się.
Obok przechodzi kolejna zmiana więźniów. Patrzą na nas. My na nich. Dla jednych i drugich to nowość. My chyba jednak bardziej speszeni, oni pewniejsi siebie. Jedna z twarzy ma niezwykle gniewny wyraz. Dziki spojrzenie wbija się w nasz tłum. Spuszczam oczy.
Jesteśmy w środku. Specjalnie dla nas otwierają kilka dwuosobowych cel. Pustych oczywiście. W celi nr 37 na drzwiach od „kibla” rymowanka: „Głowa do góry, co się smucisz, z wolności jesteś na wolność wrócisz”
- A wy skąd jesteście? Niektórzy to chyba jeszcze chodzą do przedszkola, co? - słyszę z oddali jak strażnik zagaduje blondynkę w okularach. Później dowiem się, że na imię ma Marta i, że strażnik skarżył się jej na takie wycieczki, bo opóźniają pracę.
Godzina poza celą
Więźniowie w celach spędzają dwadzieścia trzy godziny na dobę. Mają prawo do godzinnego spaceru raz dziennie. Wśród licznych przywilejów osadzeni mogą korzystać, jeśli zasłużą, z radia lub telewizora.
- Widziałeś jakie mają kanały do dyspozycji? - zagaduje mnie poznany przed chwilą Marcin - Canal+, HBO, TVN24, National Geographic- wymienia jednym tchem.
Skazani mają do dyspozycji siłownię. Mogą również prenumerować gazety i czasopisma.
- Wszystkie oprócz tych o tematyce militarnej - zastrzega z lekkim uśmieszkiem dyrektor.
Pośród zwiedzających dostrzegam pewną znajomą mi twarz. Sięgam wgłąb pamięci i w końcu odnajduję. To radny Marcin Skwierawski z PO. Mówi mi, że jest tu pierwszy raz. Jest członkiem Młodych Konserwatystów. Za tydzień idą znowu. To on zadaje najwięcej pytań z całej grupy. Na koniec doda, że strasznie odrzucił go zapach więzienia.
Ciężka atmosfera
Gdy jesteśmy w pawilonie 6 atmosfera staję się ciężka. Było to miejsce „przesłuchań” więźniów politycznych. Dyrektor opowiada o tym jak w 2001 r. odnaleziono część dawnych karcerów. Zaraz tam zejdziemy. Beton, zimno, mrocznie. Major mówi o torturach jakie stosowało SB w takcie przesłuchań. Gdy relacjonuje jak kobietom wyrywano kolczyki z uszu spoglądam na dziewczyny. Niektóre się krzywią, inne zamykają oczy.
Sprowadzony do karceru wiezień był zmuszany do rozebrania się do naga. Breja w celi stała do poziomu kostek. Była mieszanką wody deszczowej, błota i odchodów. Więzień przez cały pobyt starał się wytrwać w pozycji stojącej lub drzemał w kucki. Raz dziennie dostawał posiłek, o ile nie ukarano go jego brakiem, w dni parzyste lub nieparzyste. Śniadaniem, obiadem i kolacją była kromka razowego chleba i kubek letniej wody.
- Czasami funkcjonariusze złośliwie dawali im gorącą wodę. Spragnieni pili ją mimo, że był to wrzątek i potem ściągali całe płaty skóry z języka- kończy major.
Wielu straciło zmysły i życie w takich karcerach.
Na koniec idziemy obejrzeć cele, w której przez tydzień więziono Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego. Ich pobyt trwał tak krótko, gdyż Niemcy uwierzyli w pogłoski, że Polacy w całym kraju organizują się zbrojnie, by odbić przyszłego Naczelnika.
Potem już tylko schodami na sam dół, przejście przez dziedziniec, odbiór dokumentu (na szczęście nigdzie się nie zawieruszył) i nareszcie wolność.
W areszcie na Kurkowej - najdłuższej ulica w Trójmieście
GDAŃSK. Więzienie jest przeludnione. Miejsc jest ok. 1050, a osadzonych o100 więcej. W celach spędzają dwadzieścia trzy godziny na dobę. Mają prawo do godzinnego spaceru raz dziennie. Jeśli zasłużą, mogą korzystać z radia lub telewizora. Mają Canal+, HBO, TVN24, National Geographic…
- 13.02.2008 02:05 (aktualizacja 01.04.2023 04:02)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze