Wzrost zarobków nabrał tempa, którego nikt się nie spodziewał. Ostatni raz taki wzrost zanotowano w sierpniu 2000 r.
O wyższe place walczą pracownicy budżetówki (nauczyciele, policjanci, prokuratorzy, urzędnicy skarbowi, celnicy ipt.). Do walki o wyższe płace szykują się górnicy.. Nie jest rozwiązany problem plac pielęgniarek i lekarzy oraz pocztowców.
Pracodawcy mają coraz większe problemy ze znalezieniem pracowników i muszą płacić im coraz wyższe pensje. Zdaniem Konfederacji Pracodawców Polskich, to zjawisko jest już groźne dla przedsiębiorczości - czytamy w "Rzeczpospolitej". Konieczność podnoszenia pensji to efekt bardzo dużego popytu na pracę. Zatrudnienie w listopadzie było o 5 proc. wyższe niż przed rokiem. Jednocześnie przy bezrobociu, które spadło już poniżej 10 proc. (według badania aktywności ekonomicznej ludności), trudno jest znaleźć dobrego pracownika.
Przedsiębiorcy uważają, że w firmach jest skłonność do przewartościowywania stanowisk. W ciągu ostatniego roku znacznie wzrosły pensje, przede wszystkim specjalistów. Wynagradzane są umiejętności i wiedza.
Ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich Adam Ambroziak szacuje, że w gospodarce potrzebnych jest ćwierć miliona wykwalifikowanych pracowników. Z tej grupy co czwarty znalazłby zatrudnienie w budownictwie. Tam też płace rosną najszybciej. Duży wzrost wynagrodzeń można zaobserwować w firmach produkujących meble, maszyny i urządzenia oraz wyroby z metali.
Czy szybki wzrost wynagrodzeń może być niebezpieczny dla gospodarki? prof. Stanisław Gomułka uważa, że jeżeli utrzyma się takie tempo przez rok lub więcej, przyczyni się to do znacznego ograniczenia zyskowności przedsiębiorstw i, co za tym idzie, niższych nakładów inwestycyjnych.
Napisz komentarz
Komentarze