Rozmowa z inż. arch. Stanisławem Michelem, nestorem odbudowy Gdańska, członkiem Zespołu Autorskich Pracowni Architektonicznych, sekretarzem Stowarzyszenia „Nasz Gdańsk”, członkiem Stowarzyszenia Architektów Polskich.
- W publicznej debacie o kształcie Gdańska XXI wieku nie może zabraknąć głosu architekta, urbanisty, mającego na swoim koncie projekty stu czterech zrealizowanych kamienic na terenie Głównego Miasta Gdańska i nie tylko, stale czynnego w procesie rozwoju miasta.
- Przypomnę, że w latach 60. opracowywałem miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego Śródmieścia Gdańska, który przez trzydzieści lat obowiązywał. Często - mówiąc o Śródmieściu - myślimy o Głównym Mieście. Tymczasem Śródmieście to cały teren objęty fortyfikacjami z czasów, kiedy Gdańsk był najpotężniejszą twierdzą w naszej ojczyźnie. To miasto - twierdza Rzeczypospolitej - przyczyniło się między innymi do upadku Szwedów. Szwedzi zdobyli Kraków, ale nie udało się im zdobyć Gdańska. I właśnie te fortyfikacje stanowią czytelne granice Śródmieścia.
- Po straszliwych zniszczeniach Gdańska w czasie drugiej wojny światowej, przystąpiono do odbudowy.
- W latach 40. podjęto decyzję, że w Gdańsku będzie odbudowywane to, co było najpiękniejsze. Profesorowie, którzy doprowadzili do takiej uchwały, stanowili kwiat polskiej inteligencji w dziedzinie architektury, budowy miast. Przybyli ze Lwowa i Wilna: Jan Kilarski, Marian Osiński, Jan Borowski, Feliks Markowski. Lansowali ciągłość kultury polskiej w zakresie budownictwa, architektury. Przekazali nam dewizę, która chcemy realizować do dziś: „Budujemy Gdańsk Piękniejszy niż kiedykolwiek”. Wykorzystując zamiary władzy mającej na celu odbudowywanie ustalili kryteria działania. Najbardziej rygorystycznie podchodzili do odbudowy zabytków w rejonie Śródmieścia Gdańska w obszarze Głównego Miasta. Nieco mniej kategoryczne zasady przyjęli w stosunku do odbudowy pozostałych jednostek Śródmieścia. Ale - zasadniczo przyjęto, że wszystko, co w Gdańsku było piękne, zostanie odbudowane.
- Przypomnijmy na czym to polegało?
- Władze nas popierały, ponieważ działaliśmy zgodnie z założeniami ogólnospołecznymi. Przyjmowaliśmy hasło „Socjalistyczne w treści, narodowe w formie” uznając, że jego pierwsza część jest dla nas obowiązująca. I tak budowaliśmy przy ulicy Długiej mieszkania dla robotników, skromne, które władze dawały obywatelom prawie za darmo. Z zewnątrz odbudowywane kamienice, w których niegdyś rezydowali bogaci mieszczanie, zyskiwały piękno, jak dawniej. W miejscach, w których architektura nie była najwyższego lotu, budowano tak, żeby nie raziło, nie psuło wyglądu zachowanych szczątków najwartościowszej zabytkowej architektury. Wychodziliśmy z założenia, że nowe formy muszą dorównać tym starym. I to kryterium obowiązywało ściśle na terenie Głównego Miasta.
- A co działo się w innych rejonach Gdańska?
- Już w okresie równoległym do odbudowy Głównego Miasta idea, którą nazywano wówczas socrealizmem, zdominowała Stare Miasto. Tam w przewadze podporządkowano się nowym ideom nie wiążącym się z zachowaniem reliktów przeszłości. Zdecydowano, że mogą się pojawiać budowle nawiązujące do architektury Gdańska, ale nie są rekonstrukcją. Znikła ulica Korzenna - piękna na miarę Głównego Miasta. Pozostałe po wojnie fasady kamienic rozebrano. A mogły zostać odbudowane. Zaniechano tego. Bo już wtedy zdecydowano, że będzie inaczej urbanistycznie i architektonicznie odbudowywane Stare Miasto. Reliktami dawnej zabudowy są Ratusz Staromiejski, kościoły, Wielki Młyn. Na fali socrealizmu rozwijało się budownictwo, w którym próbowano nawiązać, na przykład cegłą, wkładkami betonowymi, do tego, co było dawniej. Ale to już nie była taka odbudowa jak Głównego Miasta. Najlepszym przykładem architektury socrealistycznej - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - jest Dom Prasy. To symbol nowego budownictw, ale utrzymującego tradycje regionu gdańskiego. To była pierwsza zmiana w stosunku do pierwotnego założenia.
- Dalsze posunięcia dziś mogą zdumiewać.
- Najgorzej się potoczyło na Starym Przedmieściu. Osobiście przeżywałem to jako walkę. Będąc przekonanym o słuszności moich profesorów kontynuowałem odbudowę. Rozumiałem, że nastąpiła rewolucja w stosunku do tej koncepcji pierwotnej i poszczególne fragmenty Śródmieścia zaczęły być inaczej kształtowane. Załamał się dotychczasowy układ polityczno - społeczny dotyczący zagadnień sztuki zwanej architekturą. I nagle wielka fala zwolenników modernizmu, który triumfował w Ameryce i w odbudowywanych zachodnich państwach Europy, doprowadziła do tego, że Stare Przedmieście już nie było odbudowywane według kryteriów Głównego Miasta a nawet Starego Miasta. Chciano za wszelką cenę pokazać architekturę kubistyczną. Wynik - znacznie gorszy od koncepcji poprzedniej na Starym Mieście. Na Starym Przedmieściu nastąpiło całkowite zerwanie ze wszystkim, co gdańskie.
- Cezurą był rok 1956.
- Moi koledzy byli przekonani, że dopiero teraz, gdy umarł Stalin, będzie nowocześnie. Mamy socjalizm na wzór amerykańskiego świata architektury. Przybyli do mnie i grupy przyjaciół broniących pierwotnej koncepcji odbudowy Głównego Miasta, dwaj koledzy, którzy już nie żyją. Powiedzieli, że nie będą nam przeszkadzać. Ale - wara, żebyśmy się wtrącali do budowy Starego Przedmieścia, bo oni chcą pokazać wspaniałą nową architekturę. Nawet dostali nagrodę państwową za to, tyle, że czas, który upłynął, zdyskredytował ten wynik. Jest to dzielnica zeszpecona. Mam na myśli zabudowę miedzy kościołami gotyckimi - św. Piotra i Pawła i św. Trójcy. To miał być wspaniały świat nowoczesny. Była to gorsza forma, mniej atrakcyjna, żadni turyści tam nie chcą chodzić, bo tam nie ma co oglądać. To nie ma nic wspólnego z ideą gdańskiej architektury.
- Walka o piękny Gdańsk trwa, przybiera coraz bardziej na sile.
- Zapalnym miejscem jest wciąż Wyspa Spichrzów. Plan zagospodarowania przestrzennego przewiduje odbudowę w oparciu o architekturę starych spichrzów. Ale władze, które nie szanowały szczegółów planu, to zmieniły. W latach 70. chciano Wyspę Spichrzów zabudować w stylu hotelu „Novotel”. O mało do tego nie doszło, ale budowano w tym czasie osiedla mieszkaniowe Zaspa, Przymorze, Chełm. To pozwoliło mnie i moim przyjaciołom architektom, którzy twierdzili, że północna część Wyspy Spichrzów powinna być odbudowana w oparciu o to kryterium obowiązujące na Głównym Mieście, wykonać duży ruch. I tak przeciwko tamtej koncepcji powstały budynki ZUS i „Stągiewna”. To zahamowało typ zabudowy typu „Novotel”.
- Ale północny cypel Wyspy Spichrzów nadal straszy ruinami.
- Z dwóch powodów. Po pierwsze wpływają na to merkantylne interesy zarządzających tymi terenami. Po drugie - tendencje zwolenników modernizmu kubistycznego, którzy zakłócają czystą ideę odbudowy taką, jak przy ulicy Stągiewnej. Moderniści za wszelka cenę chcą przeforsować swoje idee, tak jak na Starym Przedmieściu i w innych miejscach, by zepsuć architekturę, która była. Dopiero po zrealizowaniu naszej idei ten utwór będzie stanowił całość. Główną ulicą - Gdańska jest Motława. A Motława w odcinku przed Żurawiem do Zielonej Bramy stanowiła rynek. Jedna strona jest odbudowana, to i druga musi być odbudowana. Można to zrobić własnymi siłami. Nieprawda, że nasi inwestorzy nie mają pieniędzy na budowanie na północnym cyplu Wyspy Spichrzów. Jest ich duża grupa i są wiarygodni finansowo. Udowodnili to zabudowując południową stronę ulicy Stągiewnej.
- Kolejnym newralgicznym miejscem jest Targ Sienny.
- Znajdował się on w obrębie fortyfikacji. Zasiedlili go w swoim działaniu kupcy. I to jest miejsce, na którym powinni oni wbudować centrum handlowe, które by było ozdobą i nie psuło krajobrazu Gdańska. Sprowadzeni Holendrzy zaproponowali wyrzucenie gdańskich kupców i postawienie obrzydliwej zabudowy, która by zeszpeciła Śródmieście.
- I Targ Węglowy.
- Takie miejsce, handlowe, wspaniałe, nie jest zabudowane. Niczym to nie jest usprawiedliwione. Konkurs rozpisany przez miasto wygrali zwolennicy modernizmu z zespołu FORT, był tak brzydki, ze opinia mieszkańców doprowadziła do zrezygnowania z realizacji. Nasze środowisko bez żadnych zamówień wykonało koncepcję i makietę zabudowy Targu Węglowego, które są do wglądu w biurze ZAPA.
- I czwarta rana w sercu Gdańska - dziura przed NOT.
- Posiadamy dowody dokonania przestępstwa. Złapałem za rękę. Otóż wbrew planowi uchwalonego przez Radę Miasta Gdańska na skutek sfałszowania rysunków i tekstów, wydarto i zamieniono kartkę z dokumentu planu, przed NOT sprzedano teren pod budowę. Ten co kupił chce budować wieżowiec, który zasłonił by panoramę miasta. Władze nie chcą się zgodzić, więc proponuje, aby dano mu inny teren na wysokościowiec. Pertraktacje trwają, przez płot już prawie dziesięć lat obserwujemy szczury, w ruinach porosły bujne krzaki.
- Dlaczego takie zjawiska mają miejsce, jak to możliwe, że najważniejsze tereny wciąż są nie zabudowane?
- Plan Śródmieścia Gdańska w latach 90. zatrzymano. Odpowiada za to ówczesny Zarząd Miasta Gdańska. I planu całościowego Śródmieścia nie ma do dziś. Zaczęto wykonywać małe kawałki planu żeby móc je dowolnie zmieniać. Jak się trafi kupiec - to w zależności od potrzeb te fragmenty planu się modyfikuje. Byłoby znacznie gorzej gdyby zrealizowano kilka niefortunnych wcześniejszych pomysłów. Na przykład jeśli by na Wyspie Spichrzów wybudowano osiedle w stylu „Novotelu”. Nie jest źle. Wszystko można nadrobić.
Reklama
Walka o Gdańsk wciąż trwa
GDAŃSK. Posiadamy dowody dokonania przestępstwa – mówi inż. arch. Stanisław Michel. - Na skutek sfałszowania rysunków i tekstów, wydarto i zamieniono kartkę z dokumentu planu, przed NOT sprzedano teren pod budowę. Ten co kupił chce budować wieżowiec, który zasłonił by panoramę miasta. Przez płot już prawie dziesięć lat obserwujemy szczury, w ruinach porosły bujne krzaki.
- 26.03.2008 01:44 (aktualizacja 01.04.2023 06:32)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze