Małe statki w dużej Stocznia
- Propozycja jest następująca: na razie zmniejszamy moce produkcyjne ze 170 do 160 tys. CGT (są to jednostki przeliczeniowe, w których mierzy się wielkość produkcji stoczniowej - red.) i budujemy statki na wszystkich trzech pochylniach. Do roku 2013 zamykamy je, a w międzyczasie przebudowujemy zakład na wydajną stocznię kompaktową wyspecjalizowaną w statkach typu off shore - oznajmia w "The Wall Street Journal Polska" Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska.
Ale Komisja chce zredukowania zdolności do 100 tys. CGT i zamknięcia dwóch pochylni. Stocznia od początku zdecydowanie je odrzucała, jako prowadzące do bankructwa.
Ukraińcy stoją jednak pod ścianą - piszą dziennikarze "The Wall Street". Stocznia poziom pomocy publicznej wylicza na 35-50 mln zł, natomiast KE na 750 mln zł. W tej sytuacji stronie ukraińskiej pozostaje dogadanie się w sprawie ograniczenia produkcji. - Komisja nie chce pokazać, w jaki sposób doliczyła się tak wysokiej kwoty. Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu jej do tego zmuszać - tłumaczą przedstawiciele ISD.
Stocznia Gdańska ma szansę na dogadanie się w sprawie pochylni.
Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu poinformował, że Stocznia Gdańska ma szansę uzyskać zgodę Brukseli na tzw. administracyjne ograniczenie mocy produkcyjnych.
Oznacza to, że nie musiałaby wówczas fizycznie zamykać pochylni. Bruksela żądała dotychczas likwidacji 2 z 3 działających w stoczni pochylni.
Gdyby Bruksela zgodziła się na administracyjne ograniczenie, na części pochylni stocznia mogłaby realizować działalność nie związaną z podstawową działalnością.
Zanim jednak podjęta zostanie ostateczna decyzja strony muszą uzgodnić jakie są faktyczne moce wytwórcze SG.
Obecnie ISD, inwestor gdańskiej stoczni ocenia je na 170 tys. CGT, a Komisja Europejska na 110 tys. CGT. W Stoczni Gdańsk nie ma porozumienia. (pb.pl)
Związkowcy czują się oszukani
Władze myślą, że sprawa Stoczni Gdańsk jest załatwiona. To nie jest tak. Zostaliśmy oszukani przez ISD Polska. Jesteśmy w szoku jak strona ukraińska traktuje pracowników - powiedział Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący „Solidarności” Stoczni Gdańsk na posiedzeniu sejmowej Komisji Skarbu Państwa.
Wiceszef stoczniowej „Solidarności” zarzuca ukraińskiemu inwestorowi niewywiązanie się z umów pomiędzy zarządem ISD Polska (Przemysłowym Związkiem Donbasu) a pracownikami zakładu.
- Przed wyborami do parlamentu ISD gwarantował, że otrzymamy pakiety socjalne. Pracownicy byli zadowoleni, ale okazało się, że ta obietnica nie została spełniona - kontynuuje Karol Guzikiewicz.
Wiceprzewodniczący Solidarności dodaje także, że spółka ukraińska zmieniła zdanie po wyborach, co jest próbą przypodobania się Platformie Obywatelskiej.
- Jak widać dla strony ukraińskiej nie tylko słowo nie ma znaczenia, ale i podpis. Jesteśmy gotowi na protest, jeśli to będzie konieczne. Chcieliśmy prywatyzacji, ale uczciwej - podkreśla Guzikiewicz.
Z kolei Krzysztof Felug, przedstawiciel Stoczni Gdańsk wyraził zdziwienie. - O warunkach umowy socjalnej dyskutowało się na wspólnym zebraniu i nie było żadnych podobnych głosów - zaznacza. I dodaje: - Wejście ISD do Stoczni Gdańsk oznacza uratowanie zakładu od nieuchronnej upadłości. Gdyby nie pojawił się ten inwestor, to na terenie stoczni nie było by żadnych miejsc pracy. (Irina Nowochatko/wnp.pl)
Reklama
W „kolebce” wrze…
GDAŃSK. Donbas (ISD) nie będzie się już spierał z KE w sprawie pomocy publicznej dla Stoczni Gdańskiej. Zamiast jej zwrotu - co planowali do tej pory - zgodzą się na zmniejszenie produkcji. Za pięć lat stocznia będzie małym zakładem budującym statki do obsługi platform wiertniczych. Związkowcy czują się oszukani - czy będą znowu "palone opony"?
- 29.03.2008 09:20 (aktualizacja 05.08.2023 01:36)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze