Reklama
piątek, 28 lutego 2025 20:33
Reklama

Czarownice z Salem” pięć minut przed premierą

Premiera przedstawienia „Czarownice z Salem” Artura Millera w reżyserii Adama Nalepy odbędzie się w środę, 24 kwietnia 2013 r., na dużej scenie Teatru Wybrzeże w Gdańsku i zapowiada się jako duże wydarzenie artystyczne. Reżyser zrealizował wcześniej w naszym teatrze znakomite przedstawienia: „Blaszany bębenek”, „Kamień”, „Nie – boska komedia”.
Czarownice z Salem” pięć minut przed premierą

Premiera włączona jest do trwającej VI edycji Festiwalu Wybrzeże Sztuki, w ramach którego przedstawienia grają zespoły z teatrów z całej Polski.

Magdalena Boć: „Banalne zło. To w nas tkwi skaza”

W zapowiedzi przedpremierowej czytamy: „CZAROWNICE Z SALEM Arthura Millera to jeden z najważniejszych dramatów amerykańskich XX wieku.

Procesy i egzekucje rzekomych czarownic, które odbyły się 1692 roku w miasteczku Salem w USA, są pretekstem do dyskusji o współczesnym świecie: świecie rozpiętym pomiędzy religią a polityką, w świecie, w którym trzeba walczyć z zalewem cynizmu, zawiści i bezwzględności. To alegoryczna, ale i bardzo brutalna opowieść o tym, jak pozornie błahe wydarzenie uruchamia spiralę zdarzeń, w której wszystkie ciosy są dozwolone, która niszczy wszystko i wszystkich oraz od której nie ma już odwrotu. A wszystko zaczyna się od grupki niewinnych dziewcząt, które idą tańczyć nocą w lesie...”

- Niestety, temat jest ciągle aktualny, a tekst jest ciągle bolesny, naszych kontekstów społecznych można w nim odnaleźć bardzo wiele – powiedział na próbie medialnej we wtorek, 23 kwietnia 2013 r. Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże.

- Gram Ann Putnam, razem z moim mężem stanowimy finansową elitę miasteczka – powiedziała „Dziennikowi Pomorza” Magdalena Boć. – Moją postać określa, definiuje, niemożność posiadania dzieci. Ann straciła siedmioro dzieci, wszystkie tuż po porodzie, jedyną naszą córką jest dziewczynka fizycznie i intelektualnie niepełnosprawna, mam ogromny zaszczyt, że moją córkę gra pani Krystyna Łubieńska.

To nieszczęście, która się małżeństwu przydarzyło, Ann i jej dużo starszemu ode niej mężowi, determinuje ich relację i, Magdalenie Boć wydaje się, że to w nich właśnie rodzi się tak zwane banalne zło. To banalne zło aktorka rozumie tak, że z powodu własnej niemocy i kompleksu nieszczęścia małżonkowie starają się pociągnąć całą społeczność w jakieś bagno wzajemnych oczerwień. Tak bardzo trudno przyznać się, stwierdza, że to w nas tkwi skaza. Łatwiej jest powiedzieć, że to inni, a najłatwiej jest winę zrzucić na jakieś złe moce.

- Myślę, że to jest bardzo mroczna i niewdzięczna do zagrania rola – kontynuuje Magdalena Boć. – Adamowi Nalepie bardzo zależało na tym, żeby nasze przedstawienie miało nieokreślony czas. Ja jestem stylizowana na lata 20., a mój mąż wygląda jak cowboy z dzikiego Teksasu z lat 70. XX wieku. To wszędzie i nigdzie jest, myślę, istotą scenografii i zamierzeniem reżysera, żebyśmy mogli się utożsamiać z tym złem, które może zdarzyć się zawsze i wszędzie, ono tkwi w człowieku, akurat moja postać nosi je w stopniu szczególnym.

Krystyna Łubieńska: „Szekspir nie musi chodzić w dżinsach”

- Tak mnie, jako niepełnosprawną, rodzice odbierają, ale ja mam swoje życie, które jest bardzo barwne, mam swój własny świat - mówi Krystyna Łubieńska, odtwórczyni postaci Ruth Putnam. – Ja, jako Ruth, nie akceptuję środowiska, w którym jestem, bo mam swoje spojrzenie na życie. Myślę, że to, że inaczej widzę świat, stanowi o ciężarze gatunkowym mojej roli,.

- Jestem zachwycona koncepcją Adama Nalepy, w ogóle jest to wspaniały reżyser, lubię jego poetykę teatru, akceptuję jego wyobraźnię, wrażliwość na teatr, na współczesność, on na siłę nie robi tak zwanych współczesnych przedstawień, że Szekspir musi chodzić w dżinsach, nie traci magii teatru i to jest bardzo mocna strona jego reżyserii, teatralność wykorzystuje w stu dwudziestu procentach. To, że on mi zaproponował rolę czternastoletniej dziewczynki…

Premiera odbywa się dwa dni przed benefisem „Krystyna Łubieńska i jej zwierzęta” w Nadbałtyckim Centrum Kultury.

- Nie wyobrażam sobie, jak mam to wszystko przeżyć na raz – kontynuuje rozemocjonowana aktorka. – Benefis miał się odbyć kilka lat temu, różne tragedie przeżywałam, odkładałam, odkładałam, a teraz akurat się wszystko zbiegło. Często urządzam dla publiczności spotkania z poezją i to jest dla mnie odpoczynek, scena wymaga zupełnie czegoś innego, innej mobilizacji, może przez to przebrnę.

Gdy pytam aktorkę, jak to czyni, że nieustająco tryska siłą życia, jest twórcza i ogromnie życzliwa ludziom, odpowiada:

- Nie mam czasu na starość, a młodość przychodzi z wiekiem, otwieram ramiona do świata, dla mnie życzliwość, uśmiech, są kluczem do szczęścia w życiu, uwielbiam się zachwycać! Oczywiście, że każdy z nas ma wspaniałe i gorsze chwile, ale te najlepsze należy zachowywać w pamięci i myśleć o nich na co dzień, życie jest takie kruche, trzeba je smakować!

Adam Nalepa: „Ludzki brak tolerancji. Lęk przed innym”                                                                      

- Miller pisał tę sztukę w latach 50. kiedy miał problemy z makkartyzmem, czyli z prześladowaniem komunistów, do których, podobno, sam należał i wybrał alegoryczny temat sprzed trzystu lat właśnie o zaszczuciu, rozumiał to bardzo symbolicznie i dlatego ten dramat funkcjonuje do dzisiaj – mówi Adam Nalepa. – Mam wrażenie, że to jest prawie antyczny dramat przez to. Reżyser z aktorami próbowali nie opowiadać bardzo dosadnie, że to jest Polska, nie mówili na próbach, o czym jest przedstawienie, dlatego treść jest ciągle otwarta na każda sytuację. Czy chodzi o skazanie na fizyczną śmierć? Czy o śmierć medialną? Czy występuje sytuacja podobna, jak w przypadku Millera, że przez kilka lat nie był wydawany w Ameryce, nie dostał paszportu i nie mógł odbierać nagród, które dostawał?

- Czy w spektaklu opowiadamy o naszej politycznej, czy o religijnej sytuacji?  - kontynuuje Adam Nalepa. – Równie dobrze może chodzić o mój problem z sąsiadami, nie podpisałem jakiegoś listu i nagle jestem persona non grata, a nic nie zrobiłem. Każdy przedstawienie odczyta inaczej.

Ta sztuka mówi o ludzkim braku tolerancji, w Polsce, w Niemczech, czy gdziekolwiek indziej na świecie. W relacjach  międzyludzkich zawsze występuje lęk przed innym, stwierdza reżyser.

Jakub Roszkowski: „Język Millera był, jest i będzie aktualny.”

Gdy pytam, jak reżyser pracował nad tekstem z Jakubem Roszkowskim słyszę, że nieustająco się ze sobą konsultowali, scenariusz na pierwszych próbach czytany był przez aktorów w obecności obu panów, z czasem dramaturg przychodził coraz rzadziej, aby się do pewnym czasie pojawić i popatrzeć z dystansu na całość.

- Bardzo dużo tekstu Millera skreśliliśmy, natomiast uwspółcześnienie było minimalne, były propozycje aktorów, które uwzględnialiśmy – kontynuuje reżyser.

- Mamy otwartą scenę, gramy na podeście, a więc widać wejścia i zejścia aktorów – uchyla rąbka tajemnicy Adam Napela. – Co oznacza ziemia, po której chodzą aktorzy, nie powiem, widzowie będą mogli na spektaklu to po swojemu odczytać.

- Założyliśmy na początku, żeby być wiernym Millerowi tak, że gdyby usiadł z nami na widowni, rozpoznał by swoje dzieło - wyjaśnia Jakub Roszkowski. – Sam Miller w „Czarownicach z Salem”, używał języka alegorycznego, opisywał za pomocą historii sprzed trzystu lat to, co się działo w Stanach Zjednoczonych w latach 50., w czasach makkartyzmu. Mam wrażenie, ze ten tekst był,  jest i będzie aktualny.

Jeśli chodzi o ingerencje dramaturga, to były one nie w sensie językowym, ale w sensie znaczeniowym. Realizatorzy próbowali inaczej odczytać te same słowa Millera, żeby były ważne tutaj, starali się nie zmieniać oryginału, by nie wykrzywić języka millerowskiego, który jest bardzo dobry.

- Wierzę, że spektakl nie jest sprzed sześćdziesięciu lat, tylko bardzo dzisiejszy - dodaje Jakub Roszkowski.

 

 

 

* * *

Arthur Miller
CZAROWNICE Z SALEM
Przekład: Anna Bańkowska
Adaptacja: Adam Nalepa, Jakub Roszkowski
Reżyseria: Adam Nalepa
Dramaturgia: Jakub Roszkowski
Scenografia: Maciej Chojnacki
Muzyka: Marcin Mirowski
Przygotowanie wokalne: Anna Domżalska
Konsultacja choreograficzna: Wioleta Fiuk
Inspicjent: Jerzy Kosiła
Sufler: Katarzyna Wołodźko
Asystent reżysera: Sylwia Góra-Weber

W spektaklu występują: Magdalena Boć (Ann Putnam), Małgorzata Brajner (Elizabeth Proctor), Monika Chomicka-Szymaniak (Rebeca Nurse), Katarzyna Dałek (Abigail Williams), Sylwia Góra-Weber (Tituba Hoynami-Nalerros), Katarzyna Kaźmierczak (Susanne Walcott) , Katarzyna Z. Michalska (Mary Warren), Krystyna Łubieńska (Ruth Putnam), Mirosław Baka (John Proctor), Piotr Domalewski (J.F. Danforth), Krzysztof Matuszewski (Thomas Putnam), Robert Ninkiewicz (Samuel Parris), Cezary Rybiński (John Hale), Maciej Szemiel (Clint Cheevers), Jarosław Tyrański (Giles Corey) oraz Anna Kaszuba (Mercy Lewis, gościnnie), Zofia Nather (Betty Parris, gościnnie), Marcin Mirowski (Muzykant z wioski).

Premiera: 24 kwietnia 2013 roku na Dużej Scenie w ramach VI edycji Festiwalu Wybrzeże Sztuki
Kolejne spektakle: 25 kwietnia oraz 3, 4 i 5 maja

Czas: 2 godziny 40 minut (jedna przerwa)

W spektaklu użyto świateł stroboskopowych.

Arthur Miller (ur. 1915 zm. 2005) - dramaturg i prozaik amerykański. Uznawany za jednego z najwybitniejszych i najbardziej wpływowych twórców amerykańskich XX wieku. Zdobywca nagrody Pulitzera. Urodzony na Manhattanie w polsko-żydowskiej rodzinie imigrantów. Ukończył Abraham Lincoln High School w Nowym Yorku i anglistykę na University of Michigan. Światowy rozgłos i pozycję jednej z czołowych postaci we współczesnej literaturze zawdzięcza dwóm, klasycznym już sztukom: ŚMIERCI KOMIWOJAŻERA i CZAROWNICOM Z SALEM. Nie mniejszą popularnością cieszyły się (również w Polsce) jego sztuki WSZYSCY MOI SYNOWIE, PO UPADKU, WIDOK Z MOSTU i CENA. W Teatrze Wybrzeże w 1995 roku odbyła się premiera jego dwóch jednoaktówek: COŚ W RODZAJU MIŁOŚCI i ELEGIA DLA JEDNEJ PANI. W swoich sztukach Miller opisywał niestabilną sytuację społeczną przeciętnego człowieka, zwracał uwagę na wszechobecną korupcję i wyzysk. Opisywał kompromitację "amerykańskiego snu". W latach 1955-1961 był mężem Marilyn Monroe.

Adam Nalepa - reżyser. Pochodzi z Chorzowa, ale prawie całe życie spędził w Niemczech. W Darmstadt ukończył studia w klasie fortepianu, we Frankfurcie studiował medycynę. Jest absolwentem Teatrologii, Filmografii i Historii Starożytnej Uniwersytetu Ruhry w Bochum. Podczas studiów pracował jako felietonista i krytyk teatralny, w latach 2002-2005 piastował etat asystenta reżysera w Düsseldorfer Schauspielhaus, gdzie debiutował także jako reżyser własną adaptacją KOMEDIANTA Thomasa Bernharda. W 2007 roku otrzymał propozycję inscenizacji światowej prapremiery BLASZANEGO BĘBENKA z okazji obchodów 80-tych urodzin Güntera Grassa w Teatrze Wybrzeże, za którą otrzymał m. in. Honorową Nagrodę Marszałka Województwa Pomorskiego za Spektakl Roku oraz nagrodę Teatralną Miasta Gdańsk i która została także zaproszona na Warszawskie Spotkania Teatralne. W 2009 roku ponownie pracował w Gdańsku, tym razem przy głośnej polskiej prapremierze KAMIENIA Mariusa von Mayenburga, rok później wyreżyserował w warszawskim Laboratorium Dramatu prapremierę SEX MACHINE Tomasza Mana, a w Sopocie dla Fundacji Teatru BOTO, którego jest dyrektorem artystycznym, prapremierę sztuki Jakuba Roszkowskiego ZIELONY MĘŻCZYZNA. W roku 2011 powrócił na deski Teatru Wybrzeże z realizacją NIE-BOSKIEJ KOMEDII Krasińskiego (Honorowa Nagroda Marszałka Województwa Pomorskiego za Spektakl Roku oraz nagroda Miasta Gdańska dla najlepszego przedstawienia roku), a kilka miesięcy temu wyreżyserował w Krakowskim Starym Teatrze CHŁOPCÓW Stanisława Grochowiaka.

Jakub Roszkowski (ur. 1984) - dramaturg, dramatopisarz, reżyser. Absolwent Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie, stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, finalista Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej za tekst MORZE OTWARTE; od 2007 roku dramaturg Teatru Wybrzeże, gdzie współrealizował m.in.: SŁODKIEGO PTAKA MŁODOŚCI Tennessee Williamsa i ZMIERZCH BOGÓW Luchino Viscontiego w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, BLASZANY BĘBENEK wg Güntera Grassa, KAMIEŃ Mariusa von Mayenburga oraz NIE-BOSKĄ KOMEDIĘ Zygmunta Krasińskiego w reżyserii Adama Nalepy. Pracuje również jako dramaturg przy realizacjach w innych teatrach Polski.  Reżyser spektaklu STALKER na podstawie PIKNIKU NA SKRAJU DROGI braci Strugackich w Teatrze Wybrzeże.

 

Zdjęcia z próby. Fot. Dominik Werner. Materiały Teatru Wybrzeże 




Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
umiarkowane opady deszczu

Temperatura: 3°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1020 hPa
Wiatr: 19 km/h

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: StanleyTreść komentarza: Tusk wielokrotnie dawał wyraz, delikatnie mówiąc, niechęci do tego co poleskie i patriotyczne. zgodzę sie z Sp. Alboinem, że każdy może sie pomylić, błądzić, natomaist rzesza gawiedzi, któej to nie przeszkadza, albo nawet sie PODOBA, powinna budzić przerażenie.Źródło komentarza: BEZ STRACHU. Albin Siwak o Doladzie Tusku - szokujące wspomnienieAutor komentarza: BogdanTreść komentarza: Oszukują i faszerują. Nie papryczkowe ani malinowe tylko pestycydowe...Źródło komentarza: Nowy test Fundacji Pro-Test: Wszystkie sprowadzane z zagranicy pomidory zawierały pestycydyAutor komentarza: Westlake LoanTreść komentarza: Jestem szczerze wdzięczny Panu za poprowadzenie mnie właściwą drogą, która umożliwiła mi dzisiaj otrzymanie pożyczki po tym, jak oszuści oszukali mnie z pieniędzy. Jeśli znalazłeś się w skomplikowanej sytuacji i chcesz uzyskać pożyczkę od osoby godnej zaufania i uczciwej, nie wahaj się skontaktować z WESTLAKE LOAN pod adresem: [email protected] Telegram___https://t.me/loan59Źródło komentarza: Mężczyzna chciał zabić żonę siekierą. Później popełnił samobójstwo.Autor komentarza: RamparamTreść komentarza: Biedny łoś... ale prawdziwe losie to urzędasy i weterynarze, którym jak widać się nie chciało zareagować. W sumie db że nikt nie zastrzelił zwierzaŹródło komentarza: Ranne zwierzę i „spychologia”. Nikt nie chciał pomóc łosiowi...Autor komentarza: RobTreść komentarza: Niech się sam utopi... Prawie dożywocie, w sume za głupote... Ludzie słabo wyceniają swoje zycie ;-1Źródło komentarza: Recydywista groził pobiciem i utopieniem. Grozi mu 18 lat za kratami
Reklama