-Panie Felicjanie. Pański głos z trzech zaledwie piosenek zaśpiewanych z Budką Suflera zna prawie każdy Polak. Kto nie nucił „Jolki”, „Czasu ołowiu” czy ”Nocy komety”? Dlaczego przyjął pan zaproszenie prezes fundacji „Nuta Nadziei”, Zofii Kirszenstein do udziału w koncercie „Razem do Gwiazd”? Przecież artysta z założenia powinien zarabiać pieniądze...
- Nie tylko kasa się liczy. Chętnie uczestniczę w koncertach charytatywnych. Kiedy pani Zofia do mnie zadzwoniła, bardzo się ucieszyłem, że mogę do tego dzieła dołożyć swoją cegiełeczkę. To ważne aby ci ludzie byli przez chwilę bardzo, bardzo szczęśliwi. Lubię kiedy ludzie są szczęśliwi i na moment, choćby zapominają o zmartwieniach. Takie chwile pamięta się do końca życia.
- Wiedział pan gdzie znajduje się Smętowo?
- Ja nie wiedziałem ale moja małżonka od razu wiedziała, bo jej ojciec urodził się tu, niedaleko w Starej Jani. I niech mnie pan nie pyta gdzie jestem, bo wiem, że na Kociewiu.
- Nie pytam. Proszę powiedzieć co się w tej chwili z panem dzieje? Szerzej znany jest pan jako najsłynniejsza chrypka Budki Suflera.
- Cały czas śpiewam. Dużo gram z Budką gościnnie. Mam swój zespół „Hedline”. W zeszłym roku wydałem dwie płyty. W tym roku także planuję wydanie dwóch krążków. Jednego z zespołem, a drugiego z Mietkiem Jureckim, dawnym basistą Budki Suflera. Materiał jest gotowy. Teraz trzeba tylko wejść do studia i go nagrać. Roboty jest dużo. Aby tylko zdrowie było.
Nie tylko kasa się liczy
NASZ WYWIAD. Rozmawiamy z Felicjanem Andrzejczakiem, kultowym wokalistą Budki Suflera
- 21.08.2007 10:58 (aktualizacja 23.08.2023 14:44)
Napisz komentarz
Komentarze