Byliśmy na miejscu zdarzenia zaalarmowani przez pana Zygmunta, miłośnika latania i starych motocykli.
- O godz. 8.42 zadzwoniłem z telefonu komórkowego pod nr. 112- mówi pan Zygmunt- Zgłosiła się policja. Dyżurny powiedział mi...żebym zadzwonił do Straży Pożarnej. Ta przyjechała po 20 minutach. 20 minut potrzebowali na pokonanie 2 kilometrów. Straty wyniosły ok. 50 tys. złotych. Sam odłączyłem prąd. Strażacy zawodowi nie pozwolili wziąć udziału w akcji strażakom- ochotnikom. Stali i patrzyli jak pali się mój dom.
Innego zdania jest Straż Pożarna.
- Z dokumentów wynika, ze zgłoszenie dostaliśmy o godz. 8.53, a o 8.56 byliśmy na miejscu.- mówi sekcyjny Bartosz Bieliński z Powiatowej Komendy Straży Pożarnej w Starogardzie Gd. - To nieprawda- denerwuje się Z. Sokołowski.- Całe zdarzenie zostało zarejestrowane amatorską kamerą filmową i telefonami komórkowymi. Jestem w stanie udowodnić, że strażacy mijają się z prawdą. Pytali o drogę w sklepie spożywczym SAKI przy ul. Kopernika w Starogardzie. To jest kpina!
Rzeczywiści dziwaczne jest, że kiedy dzwoni się pod alarmowy nr. 112 z aparatu stacjonarnego zgłasza się Straż Pożarna, a kiedy robimy to samo z komórki słyszymy w słuchawce dyżurnego policji.
Na miejscu zdarzenia pojawił się Jarosław Cysarczyk, komendant Straży Miejskiej, który w imieniu prezydenta miasta zaoferował pogorzelcom pomoc. Nie skorzystali z niej, bo pomaga im rodzina.
Rzecznik prasowy starogardzkiej policji st. sierż. Angelika Kreft obiecała dziś (środa) ustosunkować się do całego zdarzenia.
Więcej czytaj w środowym wydaniu Gazety Kociewskiej dostępnym w kioskach z Dziennikiem Pomorza.
Gapili się jak płonie mój dobytek
STAROGARD GD. Opieszałość czy bezmyślność? Wczoraj, 2 października nieszczęście spotkało Mirosławę i Zygmunta Sokołowskich ze Starogardu Gd.. Spaleniu uległa znaczna cześć ich dobytku.
Przyczyną pożaru było najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektrycznej.
- 03.10.2007 16:23 (aktualizacja 21.08.2023 12:32)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze