Lucyna Kaszubowska ma pięcioro dzieci. Trzy córki i dwóch synów. Najstarsza córka, Monika, ma 13 lat i uczy się w gimnazjum. Młodsza, dziesięcioletnia Karolinka chodzi do trzeciej, a Aleksandra do pierwszej klasy w skarszewskiej podstawówce. Starszy syn, Jakub, 13 grudnia skończy dwa latka, a najmłodszy Michał urodził się 19 września 2007. Był największym niemowlakiem w historii porodówki stargardzkiego Specjalistycznego Szpitala św. Jana. Mierzył 67 cm i ważył 6.110 g.
Dariusz Kaszubowski jest dumny, że z takiego dużego syna.
- Żeby nie dieta żony, chłopczyk ważyłby może i z 7 kg. W ciąży z Michałkiem Lucyna przytyła 32 kg. Starszy Jukub, po urodzeniu też był duży. Ważył 5,980 g i mierzył 61 cm. Dziewczynki miały po 4,5 a najmłodsza Aleksandra 4,7 kg.
Nie mają lekko
Kaszubowscy mają w Wilczych Górach koło Skarszew, nieduże, 18-hektarowe gospodarstwo. Nastawiają się na zboża i hodują tuczniki. Maszyny mają swoje. Kupili w tym roku nową talerzówkę, za to co z „resztówki” po świniakach zostało.
- Tylko ciągnik jest bardzo stary. Nowy kosztuje. Może kiedyś – marzy Lucyna. - Z sześciu krów zestala jedna. Przydałoby się teraz jeszcze te pięć, bo mleko poszło do góry. Ale krowa to inwestycja.
Kiedy rano mały Michaś śpi, Lucyna z Kubusiem idzie do chlewa, oporządzić świnki.
- Przeważnie to mąż oporządza, dziś tak wyszło – tłumaczy Lucyna. - Chcielibyśmy rozbudować dom, chlewnię, bo chlewnia to nasz chleb. Akurat w tym roku na nasze tuczniki weszła różyca i dużo świń nam zdechło.
Takiej choroby jeszcze nigdy nie przeszli. Świniaki padały jak kawki, bo różyca atakowała ich serca. Uratowali dwa tuczniki.
- Prosiliśmy w gminie, żeby umorzyli nam majową ratę podatku, bo nie było z czego zapłacić. Umorzyli.
Teraz napiszą o umorzenie raty wrześniowej. Te 170 zł na kwartał to sporo. A tu jeszcze chrzciny Michasia. Uroczystość odbędzie się w listopadzie, bo tak pasuje chrzestnym.
- Babcia Krystyna mieszka z nami i jest szczęśliwa z wnuka. Dziadkowie ze Starogardu, Maria i Jan, też zachwyceni są dużym wnuczkiem.
Siedmioosobowa rodzina mieszka w dwóch pokojach. Trochę im ciasno.
- Najmłodszy syn jest z nami, a pozostała czwórka śpi w drugim pokoju. Kubuś ma dwa latka, rozrabia i jest wszędzie, nawet broi w komputerze, który sobie za pieniążki z przyjęcin kupiła Karolinka.
Pan Dariusz wiosną zaczął ocieplać dom, bo potrafi wiele i jako murarz, i rolnik. Zawsze pracował na gospodarstwie.
- Jak będzie materiał, to już sami pobudujemy te pokoje na stryszku. Dwa pokoje na pewno by wyszły. Łazienkę już z komórki zrobiliśmy. Była w planach budowa werandy, ale jak żona zaszła w ciążę to było po planach. Do tego ta strata na świnkach.
Wybiegali swoje
Kaszubowscy nabiegali się trochę, żeby ich trzy córki nie chodziły pieszo do szkoły. Teraz do szkoły dowozi ich bus, z kościoła, należący do Communio in Christo.
- Teraz to jest dobrze, nie jak kiedyś, pieszo. Zima nie zima, deszcz... Bus bierze dzieci z Więckowych i od nas – mówi Lucyna. - Z powrotem idą ze szkoły same. Będzie ze 3 kilometry. W zeszłym roku mąż poszedł do burmistrza Wieckiego i burmistrz załatwił te wożenie busem. Nie tylko moja trójka jeździ, ale i czterech od sąsiadów Gdaniec i Kistowskich.
Dzieci Kaszubowskich jedzą obiady w szkole. To dla rodziców duża pomoc, którą zapewnił GOPS.
- Panie z Opieki są życzliwe. Dzieci dostały nawet na gwiazdkę słodycze – chwali Lucyna.
Byłby większy
Michał urodziłby się pewnie jeszcze większy, gdyby nie ta dieta.
- Od połowy ciąży miałam dietę cukrzycową, i wszystko jadłam bez cukru – wspomina Lucyna. - Te moje duże dzieci, to może i genetycznie... Ja miałam po urodzeniu 4 kg, brat Sławek 4,8 kg, ale jesteśmy wysocy. Mój mąż, Dariusz miał tylko 4 kg.
W szpitalu, przed porodem, lekarze przyszłej matce zrobili USG. Ocenili, że dziecko będzie miało około 5,5 kg i wtedy, w 38 tygodniu, zdecydowali się na cesarkę.
- Michaś był długi, uciskał mnie i miałam kłopoty z oddychaniem. Teraz karmię go piersią i dokarmiam, bo samego mojego pokarmu było by za mało.
Lucyna bardzo chwali starogardzkich lekarzy i pielęgniarki ze szpitala.
- Sam ordynator Obrocki odbierał poród. Z żoną. Panie lekarki, położne i z ginekologii i położnictwa naprawdę były super. Michaś był dla nich aniołkiem. Wiadomo, na początku trochę tlenu musieli mu założyć, ale wszystko było dobrze.
Chłopiec ma apetyt. Oj ma. Podobnie jak jego mama w ciąży.
- Jadłam wszystko, ale szczególnie przepadałam za arbuzami. Jak byłam w ciąży z Kubusiem, też smakowały mi arbuzy. Niby arbuz nie ma wartości, ale strasznie byłam za nimi, chociaż nigdy wcześniej akurat za arbuzem nie przepadałam. Nie były drogie to i jadłam ich do syta. Witamin nie brałam, jadłam wszystko ze swojego ogródka. Najpierw gruszki, a jak miałam za dużo cukru, arbuzy.
Największy Pomorzanin?
Tekst w „Dzienniku Bałtyckim”, pisany przy szpitalnym łóżku, przeszedł w województwie bez echa. W gminie Skarszewy „olbrzymka” nie dostrzegli.
- Największy Pomorzanin, a my nic nie wiemy - mówili do matki w Urzędzie. Doktor w szpitalu też mówił, że jak gazety napiszą, to na pewno ktoś małego „dostrzeże”.
Największy obywatel województwa i nic. Ani w radiu, ani w telewizji. Może dlatego, że nie Kaszub a Kociewiak?
- Kiedy na początku września, w Instytucie Położnictwa i Ginekologii Gdańskiej AM urodził się Tymon Sternik, media okrzyknęły go największym na Pomorzu – wspomina „Seba” Dadaczyński z Dziennika Bałtyckiego.
Nasz „Kociewski olbrzym” jest i cięższy o ponad 100 gram i dwa centymetry dłuższy. Michałek wypełnia normę dziecka pięciomiesięcznego.
„Gazeta Kociewska” obiecuje, że będzie skuteczna. Mamy na Kociewiu posłów, chętnych na posłów, mamy starostów, mniej lub bardziej „udolnych” gminnych włodarzy, wspaniałych radnych... Gazeta ma wielu przyjaciół wśród Czytelników. I na Was, zwykłych ludzi liczymy.
Szkoda, że nie możecie zobaczyć jak największy Pomorzanin z pięknymi czarnymi włoskami mocno dźwiga główkę. A jak się pięknie uśmiecha ten nasz kociewski „olbrzymek”. Silny jest, jak silni są Kociewiacy.
Małemu i jego rodzinie trzeba pomóc.
- Co by się przydało? Pampersy – odpowiada Lucyna. - Do oporu. A do domu może jakieś materiały budowlane. Wtedy ta rozbudowa by była szybka i dziewczynki miałyby swój pokój.
Osobom chcącym pomóc podajemy adres: Lucyna i Dariusz Kaszubowscy, Wilcze Góry 5, 83-250 Skarszewy, tel. 508 228 893.
Napisz komentarz
Komentarze