Pani Beata Kulla po 2 latach pracy we Włoszech powróciła do Starogardu Gd.
- Od ilu lat pracuje pani jako pielęgniarka?
- Pracuję od 8 lat. W tym czasie odbyłam 2-letni staż we Włoszech. Byłam w prywatnym Domu Pomocy. To była malutka miejscowość, powiedzmy wioska, nazywała się Settimovittone, położona blisko francuskiej granicy, blisko gór. A większym miastem, najbliżej leżącym jest Turyn. No i po dwóch latach przyjechałam z powrotem do własnego kraju z myślą, że zastanę tu sytuację lepszą niż w chwili, kiedy wyjeżdżałam.
- I polepszyło się, jest różnica?
- No cóż, realia są takie, że dużo się nie zmieniło. Polepszyło się troszeczkę, nie powiem, że nie. Myślę jednak, że trzeba kilku lat, kilku ważnych decyzji, zwrócenia uwagi na zawód pielęgniarki, na to, co ona robi, na odpowiedzialność i konkretnie na finanse. Pielęgniarka we Włoszech jest troszkę inaczej traktowana. Większość czynności, jeśli chodzi o pracę fizyczną, którą wykonujemy tutaj, chodzi mi o toalety, o inne rzeczy związane z wysiłkiem fizycznym, z dźwiganiem, karmieniem, tego pielęgniarka tam nie robi. Tam na przykład praca pielęgniarki jest ukierunkowana głównie na współpracę z lekarzami, na zabiegi typowo pielęgniarskie czyli iniekcje, kroplówki, tlen, różne inne rzeczy, opatrunki ewentualnie i to opatrunki bardziej takie, powiedzmy, trudniejsze do wykonania, bo proste opatrunki wykonują tam opiekunki. No i oczywiście pierwsza sprawa to płaca.
- A tutaj pracuje pani generalnie w szpitalu psychiatrycznym?
-Tak, wróciłam w środowisko, które znałam. Mogłabym po powrocie do kraju podjąć inną decyzję, mogłabym pójść pracować do innego szpitala. Przecież jest dużo innych szpitali, czy przychodni, czy innych ośrodków służby zdrowia. Ja po prostu wróciłam tutaj, bo mi tutaj źle nie było. Ja wyjechałam po to, żeby nabrać innego doświadczenia, żeby poznać, jak wygląda praca pielęgniarki za granicą. I po prostu ten wyjazd mi dużo dał.
- A jak wygląda pani dzień pracy, taki schemat Pani dnia?
- Dyżur jest 12-godzinny. Od 7 do 19 trwa dyżur. Już za 10 siódma mamy raport, który zdaje dyżur nocny dyżurowi dziennemu. Raport się kończy i rozchodzimy się na sale No i jest wysadzanie z łóżek naszych pacjentów do śniadania. Jedni się sami ubiorą, drudzy nie, jednym trzeba pomóc, drugim nie i to wygląda różnie. Trzeba zdążyć do godz. 8, o której jest śniadanie. Oddział ma dwa piętra, więc personel jest na parterze i na piętrze. Przy śniadaniu ten, kto potrzebuje być nakarmiony, jest karmiony, ten, kto potrzebuje dopilnowania, jest dopilnowany. Po śniadaniu jest terapia, są spacery.
O godz. 10 jest drugie śniadanko. Ludzie leżący są co 2 godziny przekładani, zmieniane mają pozycje, żeby odleżyny się nie tworzyły. W tym czasie też czasami zmienia się bieliznę, robi się opatrunki, wykonuje się zlecenia z obchodu. Obchód jest przeważnie po śniadaniu, mniej więcej od 8.30 do 9.00. O godz. 12.30 jest obiad. Do obiadu znowu każdy musi być wysadzony z łóżka. Po obiedzie jest czas wolny dla pacjentów, są jakieś tam drzemki poobiednie, spacery. Nie ma już wtedy wyjść na dwór, chyba, że latem.
Nasz oddział, to jest generalnie oddział ludzi w podeszłym wieku, ludzi którzy nie mają ochoty wychodzić, ich trzeba bardzo zachęcać. Po obiedzie także jest terapia. A o godz. 17 jest kolacja. Do kolacji jest każdy znowu doprowadzony, wysadzony z łóżka, nakarmiony itd.. Po kolacji do godz. 19 wszyscy są już w łóżkach, wyłączając osoby, które są samodzielne, które mogą sobie jeszcze obejrzeć telewizję, które mogą zostać na jadalni. Cisza nocna obowiązuje od godz. 22. Dyżur dzienny trwa do 19, więc o tej godzinie jest zmiana dyżurów, przychodzi dyżur nocny. To jest 12 godzin ciężkiej pracy i dużej odpowiedzialności.
- Czy zdawała Pani sobie sprawę z tego chodząc do szkoły pielęgniarskiej?
Przez pięć lat chodziłam do szkoły pielęgniarskiej i w drugiej klasie rozpoczęłam praktyki w szpitalu. Na początku praktyki trochę mnie to przestraszyło, takie realia szpitalne były zupełnie inne, niż ja sobie myślałam. Ale ja poszłam do tej szkoły, bo chciałam być pielęgniarką. Zawsze lubiłam opiekować się starszymi osobami, czy nawet nie starszymi, ale osobami chorymi, osobami, które potrzebowały opieki, pielęgnacji. Po prostu lubię to robić. I nigdy tego nie robiłam, nie robię i na pewno nie będę robiła z jakiegoś przymusu.
- Ludzie, którzy tutaj się dostaną, to często w świadomości innych osób niesłusznie są od razu skreśleni.
- Jeszcze jest jakieś takie potoczne ludzkie myślenie, że jak już ktoś znajdzie się w szpitalu psychiatrycznym, no to już jest brzydko jakoś tak nazywany wariatem. Ale podłoże różnych chorób psychicznych jest bardzo zróżnicowane, więc nie można tak mówić. Nikt sobie nie wybiera, nikt nie staje się specjalnie chorym psychicznie. I dlatego tych ludzi nie można absolutnie, ani wyróżniać ze względu na to, że są inni, czy ich wytykać. Bo to są osoby naprawdę chore, które niejednokrotnie nie mają wpływu na to, co mówią, robią, no nie mają wpływu na swoją chorobę i dlatego potrzebują właśnie pomocy psychiatry.
- Najtrudniej chyba udowodnić całemu światu, że oni są wartościowi, mają swoją godność i zasługują na szacunek.
- Oczywiście. W tym wszystkim, co się robi godność jest najważniejsza. Można by było sobie powiedzieć, przecież to jest osoba chora psychicznie, przecież ona nie wie dokładnie, co robi, nie wie, co się z nią robi. Nieprawda. Przecież nikt z nas nie chciałby być potraktowany, bez poszanowania jego godności. Więc we wszystkich czynnościach, we wszystkim, absolutnie wszystkim, co się robi, godność człowieka jest najważniejsza. Czy to jest osoba chora psychicznie, czy chora na inna chorobę, ogólnie człowiek ma swoją godność i nie wolno mu jej zabierać. Należy po prostu zawsze tej godności dochowywać.
Napisz komentarz
Komentarze