Inicjatorem spotkania było kuratorium. Podobne dyskusje odbywają się zresztą w całym kraju. Tak się złożyło, że malborska debata zbiegła się z terminem protestu nauczycieli, ich związków zawodowych i rodziców, którzy sprzeciwiają się zmianom w oświacie. Ten silny akcent był również widoczny w „piątce”.
- Ci, którzy układali reformę oświaty, pewnych rzeczy nie przewidzieli. Obawy społeczeństwa wynikają nie tylko z likwidacji gimnazjów, ale też z likwidacji szkół podstawowych, przenoszeniem dzieci do innych placówek, rejonizacją – mówi Jolanta Leszczyńska, naczelnik Wydziału Oświaty Kultury i Sportu w Urzędzie Miasta Malborka. - Po wielu konsultacjach w malborskich szkołach wiemy, że rodzice i nauczyciele z tymi decyzjami, zmianami się nie zgadzają. Mamy mało czasu na przygotowanie nowych sieci szkół tak, aby popełnić jak najmniej błędów.
Sprzeciw, zarówno środowiska nauczycielskiego, jak i rodziców, rozumie Marek Charzewski, burmistrz Malborka, sam do niedawna nauczyciel, a nawet szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.
- To spotkanie było bardzo gorące, bo sprawa reformy oświaty budzi wiele emocji, szczególnie wśród rodziców. Rodzice, analizując dotychczas tę reformę, nie brali pod uwagę tego, że może ona dotyczyć także ich dzieci będących w szkołach podstawowych. Niektóre szkoły podstawowe są zwyczajnie za małe, żeby pomieścić ilość uczniów uczęszczających w systemie ośmioklasowym. Rodzice nie są zadowoleni, że ich dzieci będą przenoszone do innych szkół z powodu zmiany rejonizacji – uważa włodarz.
Również likwidację gimnazjów spotyka niekończąca się krytyka, bo wpisały się już w system polskiej edukacji. Wydawało się, że na stałe...
- Szkoły, które wypracowały sobie sposób działania, niestety, ale będą musiały zostać zlikwidowane. Nauczyciele mają okropny żal, bo nauczyli się prowadzić młodzież na pewnym etapie edukacji, a teraz może się zdarzyć, że zostaną bez pracy. Ktoś podjął decyzję o reformie oświaty nie analizując dokładnie sytuacji. Zmiany wprowadzane są przede wszystkim bardzo szybko. Podam argument: gdyby ta reforma była stopniowo wprowadzana i przygotowana, a także rozłożona w pewnym horyzoncie czasowym, dałoby to możliwość samorządom, szkołom, rodzicom, nauczycielom na przygotowanie się do tych zmian. Reforma jest robiona w sposób gwałtowny i to budzi ogromny sprzeciw wszystkich środowisk – podkreśla Marek Charzewski.
Zupełnie innego zdania jest wicekurator Marek Strociak z gdańskiego Kuratorium Oświaty. To właśnie on stał się celem ataku przeciwników zmian.
- To spotkanie było bardzo emocjonalne, ale jest to tylko grupa osób. Uważam, ze tempo tej reformy jest prawidłowe. Programy nauczania, jakie będą wprowadzane, są w eksperckich rękach. Jedni protestują, a drudzy siadają do stołu i rozmawiają na temat prawidłowego wprowadzania reform – uważa Marek Strociak. - Dążymy do tego, żeby uczniowie, kończąc szkołę średnią, zdobywając maturę, zawód trafiali na rynek pracy czy dobre studia. Myślę, że ta reforma była potrzebna, bo były, owszem, gimnazja bardzo dobre, ale były też te słabsze gimnazja.
Choć podczas debaty był taki moment, gdy wicekurator chciał opuścić salę, to jednak tak się nie stało.
- Na spotkaniu nie chciano słuchać mojego zdania, bo każdy ma swoje własne. Ale powinniśmy zrobić wszystko dla dobra naszych uczniów ale w perspektywie dalszej. Patrzeć na samą edukację w perspektywie przynajmniej 10 lat. Z naszych wyliczeń wynika, że nauczyciele nie powinni tracić pracy w naszym województwie. Ministerialne wyliczenia mówią o tym, że nauczyciele będą potrzebni, bo oddziałów klas siódmych będzie więcej niż gimnazjalnych. Wszyscy chcemy dobra uczniów, dobra dzieci – zaznacza Marek Strociak. - Zachęcamy lokalny samorząd do dyskusji. Co do tempa wprowadzania reformy oświaty to wydaje mi się, że ono wcale takie szybkie nie jest. Teraz są wprowadzane zmiany dla szkół podstawowych.
Napisz komentarz
Komentarze