W 2016 roku według informacji „Rzeczpospolitej” i innych mediów, polskie kina odwiedzono 51,5 mln razy. Widzowie wykupili o 7 mln wejściówek więcej niż rok wcześniej i aż o 11 mln więcej niż w 2014. To absolutny rekord. Rosnącą popularnością cieszą się polskie produkcje, jednak kino familijne i animacje są nie do pobicia. Najnowszy przykład to sukces filmu animowanego „Sing”, który w pierwszym tygodniu 2017 roku był absolutnym liderem oglądalności. W ciągu kilku dni od premiery przyciągnął przed ekrany 255 410 widzów.
Jeśli obejrzy się typowy kinowy hit animowany, widać gołym okiem (lub uzbrojonym w okulary 3D), że adresowany jest on do widzów w każdym wieku. Scenariusz, gagi i dialogi skonstruowane są w taki sposób, że świetnie bawi się przy nich cała rodzina. A nawet czasem rodzice muszą wyjaśniać pociechom niektóre bardziej wyrafinowane dowcipy. Czy to przypadek? Oczywiście, że nie. Kino jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc przez rodziny na całym świecie. Dzieci zaś stanowią nie tylko wierną publiczność, lecz również lojalnych konsumentów popcornu, coli czy innych towarów, „obowiązkowo” towarzyszących delektowaniu się sztuką.
Jednak, gdy weźmie się pod uwagę ceny biletów i konsumpcyjnych atrakcji, koszt rodzinnej wyprawy do kina z trójką dzieci może oscylować nawet w okolicach 200 złotych(!) W tym kontekście domniemanie, że rekord polskich kin jest rekordem związanym z dotacją 500 +, jest całkowicie uprawnione. Przez lata wmawiano Polakom, że nie chodzą do kina, bo są niekulturalnym narodem. Okazuje się, że nie w tym tkwi przyczyna. Podobnie sytuacja ma się ze wspomnianym zwiększonym zainteresowaniem turystyką zimową. Co więcej – należy przypuszczać, że trend ten będzie się pogłębiał. Trzeba bowiem powiedzieć jasno: większość rodzin, szczególnie wiejskich, nie było do tej pory stać na zimowisko dla swoich dzieci.
Oczywiście chodzi nie tylko o 500+, ale też podwyższenie płacy minimalnej i najniższych rent czy emerytur, możliwość korzystania z zasiłku pielęgnacyjnego przez oboje rodziców, gdy mają więcej niż jedno dziecko niepełnosprawne, mieszkanie + i wiele innych korzystnych rozwiązań socjalnych uchwalonych w roku ubiegłym. Dzięki nim w krótkim czasie awansowaliśmy z ogona Europy na czwarte miejsce w zakresie wydatków na politykę rodzinną (w porównaniu poziomu wsparcia rodzin do przeciętnego wynagrodzenia w poszczególnych krajach).
Takich niepotwierdzonych ale prawdopodobnych rekordów związanych z nowym programem Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej, jest i będzie zapewne więcej. Czy poprawia to atmosferę w kraju? Okazuje się, że to zależy od punktu widzenia. Niedawno w jednej z niezbyt życzliwych obecnej władzy stacji telewizyjnych, obejrzałem program, w którym prowadzący gorszył się faktem, że niektóre firmy samochodowe profilują oferty leasingowe czy kredytowe specjalnie pod uwarunkowania programu 500 +. Wraz z zaproszonymi ekspertami zżymano się na Polaków, którzy pieniądze przeznaczone na dzieci, wydają lub będą wydawać na dobra konsumpcyjne.
Pomijam oczywiste braki w logice takiego rozumowania, które zastosowane konsekwentnie, prowadzi do stwierdzenia, iż jedynym wydatkiem kwalifikującym się na 500+ powinny być pampersy. No bo przykładowo rodzinna wyprawa do kina raz na kilka miesięcy za pieniądze z 500+ to dobry wydatek czy już zbytek?
Jestem przekonany, że większe wsparcie socjalne przełożyło się na zwiększenie liczby dzieci korzystających ze zorganizowanych ferii trwających właśnie w moim województwie pomorskim. Cieszę się, że część naszych dzieci, być może po raz pierwszy w życiu, wróci z nich naprawdę wypoczęta. I takich rekordów życzyłbym sobie jak najwięcej.
Napisz komentarz
Komentarze