W Starogardzie Gd. odbyło się spotkanie autorskie z Pawłem Huelle. Na sali było sporo osób młodych i stałych bywalców spotkań, literaci Andrzej senator Grzyb i Tadeusz dziennikarz Majewski, zastępca prezydenta Starogardu Gd. Henryk Wojciechowski, Mirosław Kalkowski - przewodniczący Towarzystwa Miłośników Ziemi Kociewskiej i Tadeusz Kubiszewski z Towarzystwa Literackiego im. A Mickiewicza.
- Chciałem przypomnieć książki autora, ale mimo że ich mamy w naszej bibliotece sporo i każdy tytuł w wielu egzemplarzach, to wszystkie są wypożyczone – mówił, tłumacząc brak okolicznościowej wystawki, dyrektor biblioteki.
- To już nie nasz gdański, ale ogólnopolski i europejski pisarz. Na jego temat powstają prace magisterskie – witał gościa Tadeusz Kubiszewski.
- Czas umierać – żartował autor. - Szatan jest zawsze drugą stroną boskości. Nowoczesność kończy się tam, gdzie się zaczyna idiotyzm - dodał.
- Klasyk polskiej literatury współczesnej. W 1988 było u nas na spotkaniu, po wydaniu Weisera Dawidka, a później gościł wiele razy na spotkaniach w księgarni „Atena” Zofii Janikowsiej – ciągnął Kubiszewski.
- Wtedy byłem szoferem Antoniego Libery, mojego kolegi po piórze – żartował pisarz.
- Borowski, Marek Hłasko i Paweł Huelle wytyczają nową epokę – mówił Kubiszewski. - Książką Weiser Dawidek, wydaną w 1987 r. wyznaczył pan czas, który się zbliżał.
Bohater wieczoru podziękował Zofii Janikowskiej za długoletnią współpracę i Tadeuszowi Kubiszewskiemu. Oboje uznał za spiritus movens jego starogardzkich spotkań.
O ostatniej książce
W „0statniej wieczerzy” poprzeczkę cierpliwości czytelnika postawił wysoko. Taki pewien rodzaj wariacji. To trudna książka, jak jego wszystkie, ale tą wyjątkowo poirytował krytyków.
- Po 50 latach okaże się jaką ona ma wartość – dywagował na spotkaniu. - Jak pisarz umiera, książki wpadają w czyściec (to z Miłosza – red.)
Obserwował w kościele św. Jakuba jak jego przyjaciel, Maciej, maluje Ostatnią wieczerzę. Takich „wieczerz” namalowano koło 300. Każda jest inna.
- Na chórze rusztowanie na kółkach, pomosty i duży obraz, 4,5 na 9 metrów. Z Maciejem, rozmawiałem długie godziny. Na ten chór przynosiłem mu chleb i chilijskie wino.
Popijali sobie spokojnie to winko na chórze, na który nie zachodził proboszcz. Przegryzali chlebem. Potem kościół przekazano grekokatolikom, razem z artystą malującym obraz.
- Na ikonach grekokatolików nie może być żywych osób, dlatego Maciej miał szybko skończyć obraz. Ostatnia wieczerza nie pasowała grekokatolickiemu proboszczowi, i malarz miał go wywieźć do kościoła św Jana – wspomina pisarz.
Huelle w swojej książce potraktował obraz jak „zwój Zachriasza”, który ląduje u księdza zajmującego się handlem winem. Pewnie Mon sigore.
- Przeliczyłem trzykrotnie i wyszło, że biblijny zwój miał wymiary Maciejowego. Tak zapisano w Księdze ksiąg.
Więcej w "Gazecie Kociewskiej", która ukazuje się na terenie pow. starogardzkiego wraz z "Dziennikiem Pomorza"
Reklama
Arystokrata Huelle: pracuję siedząc na tyłku
KOCIEWIE. Moja praca polega na siedzeniu na tyłku, a największą dolegliwością jest ból krzyża – powiedział Paweł Huelle w Czytelni Popularnonaukowej Miejskiej Biblioteki Publicznej im ks. Bernarda Sychty.
- 04.12.2007 21:44 (aktualizacja 13.08.2023 09:09)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze