eśli politycy samorządowi nie posiadają wystarczającego zaplecza intelektualnego, aby nadążać za wyzwaniami współczesności, zawsze mogą czerpać inspiracje z gotowych rozwiązań, które zostały już z powodzeniem wdrożone. Wcale nie trzeba szukać daleko, wystarczy u sąsiadów z Obszaru Metropolitalnego, którego Malbork jest przecież częścią od lat. Tak jest choćby w przypadku recepty na problemy lokatorów, których nie stać na regularne płacenie czynszu.
Nawet ktoś, kto nie jest ekspertem, może zauważyć, iż Malbork nie ma skutecznej strategii rozwiązywania problemów mieszkaniowych swoich mieszkańców. Widać to gołym okiem, choćby podczas spaceru po śródmieściu – stare budynki, będące naszą wspólną własnością, a wraz z nimi mieszkania komunalne czy socjalne, popadają w ruinę. Owszem, istnieje obowiązkowy dla każdej gminy dokument, czyli Wieloletni Program Gospodarowania Zasobem Mieszkaniowym. Próżno w nim jednak szukać niestandardowego podejścia do lokatorów lub choćby śladu społecznej solidarności wobec słabszych albo mniej zaradnych, bądź mniej zamożnych członków wspólnoty. A przecież właśnie tacy trafiają do miejskich mieszkań.
Pętla zadłużenia i ruina zabytków
Nieremontowane kamienice są nie tylko miejscem do życia dla wielu malborskich rodzin, ale często stanowią wielką wartość jako zabytkowe relikty przedwojennej zabudowy. Władze jednak rozkładają ręce, bo pobierane od lokatorów opłaty nie wystarczają na ratowanie nawet bardzo atrakcyjnych architektonicznie budynków. W ten sposób zarządzający naszym wspólnym majątkiem, nie radząc sobie z utrzymaniem mieszkań, stosują metodę tyleż najłatwiejszą, co prymitywną: podnoszą czynsze. Takie zresztą kroki przewiduje wspomniany wieloletni program. Z roku na rok widać jednak, że „rozwiązania” w nim zawarte, czyli regularne podwyższanie opłat, nie sprawdza się. Dlaczego, jak założyły władze, nie przybywa pieniędzy na niezbędne i kapitalne remonty budynków? Bo są osoby, które nie mogą uregulować swoich zobowiązań: po prostu ich na to nie stać, bo skomplikowała się ich sytuacja życiowa, bo już dawno wpadli w pułapkę zadłużenia, z której sami nie są w stanie wyjść. Nie trzeba przeprowadzać szczegółowego audytu, by wyciągnąć takie wnioski. Tym bardziej dziwi, iż obecny burmistrz, który zawsze manifestował swoje lewicowe poglądy, wydaje się w tej mierze być pozbawiony społecznej wrażliwości i empatii. Zamiast wyciągać rękę z pomocą, władza znów planuje wyciągnąć rękę po pieniądze od lokatorów, bo już trwają przymiarki do kolejnej regulacji opłat w miejskich mieszkaniach.
więcej na stronie malbork1.pl - kliknij tutaj
Napisz komentarz
Komentarze