10 kwietnia 2010. Sobota. Prezydencki samolot Tu-154 o 8.56 rozbił się podczas podchodzenia do lądowania na wojskowym lotnisku w Smoleńsku. Zginęło 96 osób. Pierwsze informacje o tragedii media podały około 9.30.
Po 10.00 ze stargardzkiego Rynku pierwsi zawodnicy mieli wystartować na trasę biegu ulicznego. Po 11.00 miał wystartować ze Szpęgawska bieg główny. Nie wystartował. Nikt nawet nie pytał dlaczego... Były to przecież chwile od tej wielkiej tragedii.
Prezydent Stachowicz po 10.00 poszedł na spotkanie z ks. dziekanem Stanisławem Człapą. Ustalono, że msza w intencji ofiar katastrofy pod Katyniem odbędzie się w niedzielę o 10.00, w Farze. Szybko otrzymaliśmy komunikat z Biura Prezydenta Miasta.
Komunikat
Dotknięci tragiczną katastrofą delegacji polskiej na uroczystości z okazji 70 rocznicy mordów katyńskich, łącząc się w smutku narodu polskiego, informujemy, że w Ratuszu Miejskim w godz. 8.00 – 20.00 (Rynek, I piętro) wyłożona jest księga kondolencyjna. W związku z tragedią następują zmiany w miejskich uroczystościach organizowanych dla upamiętnienia 70 rocznicy mordów katyńskich w dniu 13 kwietnia..
O godz. 12.00 w Kościele pw. św. Mateusza odprawiona będzie Msza św. w intencji ofiar Katynia i ofiar katastrofy polskiej delegacji w Smoleńsku. Następnie nastąpi przemarsz na cmentarz przy ul. 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, gdzie odbędą się uroczystości przy zbiorowej mogile starogardzian – ofiar II wojny światowej.
Ratusz. Pod opuszczone do połowy masztu flagi pod Ratuszem przynoszono pierwsze kwiaty i znicze. Wiele osób zatrzymywało się przy nich w skupieniu. Podczas popołudniowych mszy modlono się w intencji ofiar. Na wielu budynkach pojawiły się flagi przepasane czarną wstążką
Niedziela. Msza w Farze
To druga Niedziela Wielkanocna. O 9.15 w kościele na Łapiszewie odprawiono mszę św. w intencji ofiar. Wśród wiernych modlili się senator Andrzej Grzyb i poseł Daniela Chrapkiewicz. Władze miasta, radni i poczet sztandarowy RM uczestniczyły we mszy świętej o godz 10.00 w Farze, gdzie ks. dziekan Stanisław Człapa modlił się za ofiary katastrofy w Katyniu.
- Jest jakaś dziwna zbieżność między wydarzeniami, które miały miejsce 70 lat temu, a tymi wczoraj. Wtedy wymordowano w sposób okrutny kwiat polskiej inteligencji, a wczoraj, w katastrofie lotniczej, zginęło 96 Polaków z panem prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. Powiedziano już bardzo wiele o samej katastrofie oraz osobach, które zginęły. Cała Polska pogrążona jest w żałobie. Wiemy, że ludzkie słowa im już nie pomogą. Ludzkie słowa, znicze, kwiaty to piękny, ale zewnętrzny wyraz ludzkiej wdzięczności, solidarności. Oni dzisiaj potrzebują czegoś innego, potrzebują naszej modlitwy oraz Bożego miłosierdzia. Dlatego jesteśmy tutaj, w kościele, na mszy, aby Boga, który jest bogaty w miłosierdzie, prosić o miłosierdzie dla nich oraz siłę i moc przetrwania dla ich rodzin, bliskich, znajomych.
Ks Bartłomiej mówił w homilii, że śmierć nie zabiera wszystkiego. Mówił, to może śp. prezydent Lech Kaczyński, nazywamy człowiekiem – historiofobem, który swoje życie złożył w miejscu historycznym dla Polski dokonał największego rozsławienia wydarzeń katyńskich tych sprzed 70 lat, o których świat w ogóle albo tak mało wiedział. To była wyjątkowo piękna homilia.
Księga
Od rana w Ratuszu można było wpisywać się do pamiątkowej księgi. Wpisywali się ludzie znani, politycy i zwykli ludzie. Przyszło wielu młodych, z dziećmi. Wszyscy głęboko przeżyli narodową tragedię.
Prezydent Stachowicz był wyraźnie poruszony. Wspominał ubiegłoroczną wizytę Prezydenta Kaczyńskiego w Starogardzie, kontakty z szefową prezydenckiego biura poprzedzające tą wizytę, niedawną wizytę marszałka Szmajdzińskiego i Janusz Zakrzeńskiego, który wcielał się w postać Marszałka Piłsudskiego podczas czerwcowych uroczystości. Oni wszyscy zginęli pod Katyniem.
O 12.00 zapanowała cisza. Dwie minuty poświęcone pamięci ofiar katyńskiej tragedii.
Bóg zabrał Go, bo tam trzeba ludzi dobrych. Zabrał Go, aby ci, którzy nie rozumieli i niszczyli Go przestali to czynić. Tu szydzono z wszystkiego co było dla Niego ważne i święte.
W biurze poselskim
Posłanka Daniela Chrapkiewicz (PiS) podczas niedzielnej konferencji prasowej w swoim Biurze poselskim była roztrzęsiona. Miała smutne, zapłakane oczy.
- Od wczoraj jestem głęboko wstrząśnięta. Zamieście proszę ten tekst – zaapelowała.
Zamieściłem: „Bóg zabrał Go, bo tam trzeba ludzi dobrych. Zabrał Go, aby ci, którzy nie rozumieli i niszczyli Go przestali to czynić. Tu szydzono z wszystkiego co było dla Niego ważne i święte. Drwiono z patriotyzmu, z miłości do matki, żony, córki, brata. Nie szanowano Go nie tylko z tytułu urzędu jaki sprawował, ale nawet z faktu tego, że był człowiekiem.
Główny cel Jego prezydentury to przywracanie pamięci, przedstawiono to jako przejaw małostkowości i zaściankowości. Odliczano minuty do chwili, kiedy - jak przypuszczano - zakończy swoją misję.
Bóg to odwrócił w niwecz. Dał Mu taką śmierć, tak przepełnioną symboliką, która sprawia, że dzieło Jego życia zwieńczył męczeństwem na Ołtarzu Ojczyzny. Zwieńczył jego skronie koroną męczeństwa abyśmy zrozumieli sens Jego życia”.
- Maria Kaczyńska znała Kociewie może nawet lepiej niż my wszyscy – mówiła pani poseł. - Wzruszenie odbiera mi głos. Nie mogę się pozbierać od wczoraj.
Bóg dał jej trzecie życie
Jarosław Kaczyński wiedział, że ojciec pani Danieli Chrapkiewicz, 70 lat temu, był w transporcie do Katynia. Szczęśliwie uciekł z tego transportu. Potem prosił córkę aby nigdy nie przekraczała „tej” granicy. I jest temu poleceniu wierna. Nie pojechała do Rosji nawet wtedy, kiedy miała pojechać tam w nagrodę, jako najlepsza studentka.
- Pan prezes Jarosław Kaczyński prosił mnie abym pojechała z pomorskimi posłami do Katynia. Już widziałam, że Andrzej Jaworski jest chory. Powiedziałam, że trudno byłoby mi te 15 godzin jechać pociągiem. Wtedy zaproponował samolot. Odpowiedziałam, że mam ważne spotkanie w Starogardzie i ważne z biskupem Głódziem w Gdańsku. Miałam być na Mszy za ofiary Katynia. Prezes powiedział: „dobrze możesz zostać”. I tak Pan Bóg po raz drugi uratował mi życie. W tym samolocie byli moi przyjaciele...
Praca w Sejmie nie wygląda tak, jak pokazują media. Na sali może posłowie zachowują się inaczej ale.. po obradach są dobrymi znajomymi, są po imieniu.
Wczoraj pół świata płakało
- To był drugi, najtragiczniejszy dzień w moim życiu. Nie dosyć, że Katyń, że mój syn zginął (niedawno - red.), to teraz prezydent RP, który śmiem twierdzić był największym patriotą Polski. Chciał zachować naszą tożsamość narodową.
Pani poseł uważa, że śp. Prezydenta opluwano go przez 4,5 roku, a po Jego śmierci wszystkie media po raz pierwszy zachowały się uczciwie, pokazywały go takim jakim był naprawdę.
- Dla niego każdy Polak był najważniejszy To był człowiek wielkiego serca, wielki patriota. Walczył o równe praca dla wszystkich, o zdrowie, o jedność społeczną. Często mówił, że naród, który nie ma historii, nie ma tożsamości. I to wczoraj powtarzały wszystkie media. Dopiero jego śmierć spowodowała, że po czterech latach szydzenia pokazano, że był uczciwym człowiekiem, patriotą, narodowym bohaterem. To niepowetowana strata dla Polski. Dlaczego Tusk dostał porządny samolot a prezydent starego Tupolewa – pytała retorycznie pani poseł. - Wczoraj płakało pól świata. Święcie wierzę, że Rosjanie i Polacy sprawę tej katastrofy wyjaśnią.
Choć minęło 10 lat od tej Narodowej Tragedii to dalej o niej mało wiemy, wrak nadal mają Rosjanie. My mamy żal w sercach. "Oni" nadal potrzebują naszej modlitwy i Bożego miłosierdzia.
Janusz Rokiciński