Wrzeszczańskie mieszkanie przy ul. Sienkiewicza 10 wielokrotnie wykorzystywano jako miejsce spotkań gdańskich organizacji opozycyjnych. Pod tym adresem mieszkali Ewa i Piotr Dykowie, którzy współpracowali z Komitetem Obrony Robotników, Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz Ruchem Młodej Polski.
Mieszkanie Dyków było jedynym dużym lokalem, którym dysponowała ówczesna opozycja. Na spotkaniu 10 sierpnia 1980 r. zebrało się tam spore grono działaczy podziemia antykomunistycznego, by uczcić zwolnienie z więzienia Dariusza Kobzdeja i Tadeusza Szczudłowskiego, aresztowanych po patriotycznej manifestacji w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. To właśnie wtedy zapadła decyzja o rozpoczęciu strajku w Stoczni Gdańskiej.
„Trzeba coś zrobić”
Tak tamten dzień wspomina Bogdan Borusewicz, wicemarszałek Senatu RP, a przed 40 laty jeden z inicjatorów wybuchu strajku w Stoczni Gdańskiej: „Było około 120 osób, był tłok, było wesoło, wszyscy się cieszyli, wszyscy rozmawiali między sobą, piliśmy wino. Ale w tym radosnym dla wszystkim momencie, ja się nie cieszyłem. Kilka dni wcześniej została wyrzucona z pracy Anna Walentynowicz. Stwierdziłem, że trzeba coś zrobić. Wiedziałem, że teraz jest okazja i muszę podjąć tę decyzję oraz przekonać do tego Wałęsę. Poprosiłem Wałęsę oraz dwóch młodych kolegów ze stoczni [Jerzego Borowczaka i Bogdana Felskiego – przyp. red.] na podwórko, bo byliśmy świadomi, że w mieszkaniu jest podsłuch. No i wtedy powiedziałem: „Lechu, robimy strajk!”. Wałęsa nie odmówił. Wiedziałem, że jest człowiekiem ambitnym. I tu też powiedziałem kolegom, a oni to zaakceptowali, że robimy strajk w czwartek, 14 sierpnia”.
Narodziny nowej Solidarności
Obecny na uroczystym odsłonięciu tablicy zastępca prezydenta Gdańska Piotr Grzelak przypomniał, że na spotkaniu w mieszkaniu Dyków „pod jednym dachem spotkały się zupełnie różne środowiska opozycji antykomunistycznej. Bo taki był polski Sierpień i cała pokojowa rewolucja Solidarności. Przekraczająca granice środowisk i przekraczające granicę poglądów, wolna, a zarazem pełna młodzieńczej energii i dlatego zwyciężyła”.
– Nie sposób dzisiaj, w tym konkretnym momencie nie dostrzec analogii do tego, co dzieje się dzisiaj za naszą wschodnią granicą. Kiedy widzimy strajkujących robotników z wielkich zakładów przemysłu ciężkiego, kiedy widzimy kobiety formujące biały protest z kwiatami, kiedy patrzymy na tamtych młodych ludzi widzimy, jak rodzi się nowa solidarność – dodał w swoim wystąpieniu wiceprezydent Grzelak. – Niech stąd z Gdańska, z serca wolnej Polski, z serca wolnej Europy popłynie do naszych przyjaciół Białorusinów głos nadziei… a mury runą! Żywie Biełaruś!
Napisz komentarz
Komentarze