Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 16:34
Reklama dotacje rpo
Reklama

Wracaliśmy unikając szos zatarasowanych wojskami i uciekinierami... (1)

Przedstawiamy kolejny odcinek losów rodziny Weiss. Tym razem jest to opowieść o ostatnich dniach na obczyźnie i powrocie do Polski, nie usłanym różami. Święta Bożego Narodzenia rodzina Weiss w 1944 r. przeżył w atmosferze napięcia ze względu na front wschodni, którego wojska zatrzymały się na linii Wisły. Zaczynał się ostatni akord II wojny światowej...
Wracaliśmy unikając szos zatarasowanych wojskami i uciekinierami... (1)
Zniszczony Reichstag w 1945 r.

Autor: Domena publiczna

„Wojska radzieckie i polskie ruszyły do ofensywy zimowej w styczniu 1945 r. „wyzwalając” zniszczoną Warszawę i kierując się dalej na zachód, zatrzymując się na Wale Pomorskim. Administrator dostał polecenie oddelegowania traktora i przyczepy do podwożenia amunicji z rejonu Pasewalk-Nuebrandenburg pod Szczecin.

15 kwietnia rusza ofensywa na Berlin i traktor z przyczepą wrócił do majątku. Miejscowość Heinrichshof znalazła się w strefie przyfrontowej. W drugiej połowie kwietnia 1945 r. majątek otrzymał polecenie ewakuacji ludności w trybie pilnym zaczęto przygotowania wozów z zadaszonymi plandekami (2 rodziny na jeden wóz). Widać było , poruszenie wśród przymusowo zatrudnionych ludzi z różnych stron Europy, a tu przychodzi Ojciec z wiadomością, że moja rodzina też jest objęta ewakuacją, bowiem „Pan Rimer bez kowala się nie ruszy” - powiedział tata. Dostaliśmy do dyspozycji wóz wspólnie z najbliższymi sąsiada - rodziną Auras.

 

Zenek z konia do rowu!”

Ojciec, jak zwykle zatroszczył się o to, co na drogę. Zabrał gęś z młodymi (8 sztuk) w skrzyni przykrytej siatką ogrodową i powieszonej pod wozem. Moim zadaniem było na każdym postoju otwierać skrzynię (pomagał mi Kazik) i wypuszczać gęś na łąkę do karmienia. Mama z kolei wkładała do worków najbardziej potrzebne rzeczy włącznie z pierzyną dla 7-osobowej rodziny. Krystyna została zwolniona ze służby w Torgelow i dołączyła do rodziny.

 

Karawana na czele z traktorem i przyczepą ruszyła w godzinach rannych w ostatnich dniach kwietnia, kierując się na polną drogę do Neudorf (kierunek na północ). Po dotarciu do tej miejscowości skręciliśmy na zachód - przecięliśmy linię kolejową Pasewalk - Stralsund i posuwaliśmy się w kierunku lasów Brandenburgii. Podkreślam, że jechaliśmy tylko drogami leśnymi unikając szos zatarasowanych wojskami i uciekinierami. Z noclegami było różnie: albo trafialiśmy na majątki z noclegiem w stodole albo w lesie na polanie z dostępem do wody. Któregoś dnia droga wiodła przez małe miasteczko, gdzie Niemcy (młoda kadra SS) kontrolowała wozy szukając uchylających się mundurowych, którzy opuścili swoje jednostki.

Na szosie opadającej do tej miejscowości miałem swój dyżur siedząc na koniu, bo bardzo wolno posuwaliśmy się i trzeba było pilnować, by nie zostać zablokowanym. Nagle usłyszeliśmy zbliżające się samoloty, które leciały wzdłuż szosy tuż nad naszymi głowami ostrzeliwały kolumny wojskowe. Tatuś krzyknął: „Zenek z konia do rowu!".

Jak tylko przejechaliśmy przez to miasteczko natychmiast wjechaliśmy w las. W lesie napotkaliśmy na takie obrazki, jak palenie dokumentów przez oficerów. Na nocleg zatrzymaliśmy się w miejscowości, gdzie był duży majątek i możliwość noclegu w stodole. Rankiem następnego dnia okazało się, że w tej miejscowości są już wojska angielskie. Była to miejscowość Stralendorf, leżąca 6-8 km od miasta Schwerin. Komendant wojskowy wyznaczał patrole do pilnowania porządku, a niemiecki policjant w mundurze z opaską na ręku pełnił służbę wykonując polecenia komendanta wojskowego. Była to duża wieś, gdzie poza majątkiem były gospodarstwa indywidualne i gospodarze w normalnym trybie oddawali mleko do mleczarni.

 

W majątku po Rosjanach...

Na drugi lub trzeci dzień Pan Rimer został wezwany do komendanta. Tam został zaopatrzony w dokumenty i odprawiony do powrotu do Heinrichshof, ale już bez mojej rodziny. Ojciec jednoznacznie oświadczył, że wracamy stąd do Polski. Otrzymaliśmy lokum na terenie majątku po Rosjanach. Wymieniono sienniki, a wejście do pomieszczenia było od strony łąki ogrodzone drutem kolczastym. Pomieszczenie to było bardzo zanieczyszczone pchłami. Mama przez dwa dni non stop gotowała wodę i polewała nią podłogę (cegły ułożone na sztorc). Codziennie było polowanie na pchły. Po trzech, czterech dniach sytuacja została opanowana.

 

Najlepsze warunku do chowu miała gęś z siódemką gąsek. Jedna nie przeżyła transportu w skrzyni. Rodzina została zarejestrowana do przydziału mięsa końskiego z rannych sztuk. Mama potrafiła z tego mięsa zrobić klopsy, jako, że nie było kłopotów z pozyskiwaniem pieprzu, cebuli, soli czy masła z porzuconych taborów armii Hitlera. Ojciec zaczął zbierać narzędzia do skrzynek po ręcznych granatach. Wśród zdobyczy znalazła się także wiertarka elektryczna, co bardzo

Naszą rodziną interesowały się władze polskie za zachodzie, ale ojca rodzice podtrzymywali postanowienie powrotu do Polski. Rodzicom udało się kupić maszynę do szycia ,,Singera", dla której ojciec zbudował skrzynię z wysuniętymi uchwytami z bocznym otwarciem dla wykorzystania wolnej przestrzeni między blatem a pedałem.

 

Come on, come on!

Korzystając z pięknej, słonecznej pogody rodzice zaproponowali, by dzieci udały się na zwiedzanie miasta Schwerin. Na wycieczkę wybrał się Kazik z Krystyną, Zenkiem i Terenią. Miasto leżało nad bardzo dużym jeziorem (Schwerin See), z wyspą, na której zbudowany był zamek. Coś niezwykłego. Ruch uliczny był bardzo duży. Ulica opadała w kierunku tegoż jeziora. Ludzie zatrzymywali się, by przejść na drugą stronę ulicy, a tu nadjeżdża wojskowy samochód Dodge (doczka). Kabina kierowcy zwinięta, przed kierowcą tylko szyba. Nagle ten samochód stanął. Oczom naszym ukazał się kierowca - czarny mężczyzna w angielskim mundurze białych rękawiczkach. Machał zapraszał do przejścia na drugą stronę wołając: ,,come on, come on". Jakież to było przeżycie widząc czarnego człowieka - żołnierza armii angielskiej. Ziemie północnych Niemiec wyzwalała 5 armia marszałka Montgomery'ego. Jednym słowem bardzo udana wycieczka.

 

Na konferencji jałtańskiej w dniu 5 czerwca 1945 r. Niemcy podzielone zostały na 4 strefy okupacyjne. Związkowi Radzieckiemu przypadły północne Niemcy aż do Łeby (jedna trzecia Niemiec z: Turyngią, Saksonią, Meklemburgią, Brandenburgią i Pomorzem Przednim. W związku z tym wojska angielskie opuściły ten teren. Pamiętam ten moment, jak do majątku zajechał samochód wojskowy sztude baker z propozycją zabrania ręcznego bagażu i udania się na zachód. Rodzice nie zmienili zdania - wracamy do Polski. Komendantem wojskowym Stralendorf został oficer armii radzieckiej. Skończył się okres sielanki spokoju, a zaczął okres niepokoju i niepewności.

 

Zabity strzałem w czoło

Pewnego razu usłyszeliśmy, że przez miejscowość maszeruje pododdział wojska, słychać było śpiew. Za nimi ciągnięta była kuchnia polowa - jedno koło mniejsze od drugiego. Kuchnia ta czasem potrafiła zgubić gotującą się strawę. Widok niesamowity.

 

Innym razem w majątku zatrzymał się wóz dostawczy z pachnącym jeszcze chlebem. Siedział na nim żołnierz trzymając lejce. W czasie kiedy jego współtowarzysze poszli ,,odwiedzić" żonę właściciela majątku, który do tej pory nie wrócił z wojny, do żołnierza podszedł ojciec. Na zapytanie dlaczego nie poszedł z towarzyszami odpowiedział, że nie uznaje takich praktyk, bo jego babcia była Polką. Któregoś dnia na teren majątku zajechało wozem dwóch Rosjan - kompletnie pijanych. Jeden z nich zsiadł z wozu i podszedł do koni chcąc je zatrzymać, a drugi koniecznie chciał jechać dalej. W wyniku tej kłótni siedzący na wozie wyciągnął pistolet zastrzelił kolegę trafiając go w sam środek czoła. Ten padł a strzelający czym prędzej uciekał z terenu majątku. To zdarzenie obserwowałem z ojcem przez zakratowane okienko. Zrobiła się cisza. Ojciec zdobył się na odwagę i poszedł do komendanta wojskowego. Ten wysłuchawszy ojca powiedział, że ,,tego u nas mnogo" i zapytał, w którym kierunku uciekał sprawca nieszczęścia. Wysłał patrol wojskowy, który kiedy dopadł uciekiniera - wydał wyrok na miejscu.

 

Opr. (tomm)/Zenon Weiss

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 12°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1011 hPa
Wiatr: 24 km/h

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: StanleyTreść komentarza: Tusk wielokrotnie dawał wyraz, delikatnie mówiąc, niechęci do tego co poleskie i patriotyczne. zgodzę sie z Sp. Alboinem, że każdy może sie pomylić, błądzić, natomaist rzesza gawiedzi, któej to nie przeszkadza, albo nawet sie PODOBA, powinna budzić przerażenie.Źródło komentarza: BEZ STRACHU. Albin Siwak o Doladzie Tusku - szokujące wspomnienieAutor komentarza: BogdanTreść komentarza: Oszukują i faszerują. Nie papryczkowe ani malinowe tylko pestycydowe...Źródło komentarza: Nowy test Fundacji Pro-Test: Wszystkie sprowadzane z zagranicy pomidory zawierały pestycydyAutor komentarza: Westlake LoanTreść komentarza: Jestem szczerze wdzięczny Panu za poprowadzenie mnie właściwą drogą, która umożliwiła mi dzisiaj otrzymanie pożyczki po tym, jak oszuści oszukali mnie z pieniędzy. Jeśli znalazłeś się w skomplikowanej sytuacji i chcesz uzyskać pożyczkę od osoby godnej zaufania i uczciwej, nie wahaj się skontaktować z WESTLAKE LOAN pod adresem: [email protected] Telegram___https://t.me/loan59Źródło komentarza: Mężczyzna chciał zabić żonę siekierą. Później popełnił samobójstwo.Autor komentarza: RamparamTreść komentarza: Biedny łoś... ale prawdziwe losie to urzędasy i weterynarze, którym jak widać się nie chciało zareagować. W sumie db że nikt nie zastrzelił zwierzaŹródło komentarza: Ranne zwierzę i „spychologia”. Nikt nie chciał pomóc łosiowi...Autor komentarza: RobTreść komentarza: Niech się sam utopi... Prawie dożywocie, w sume za głupote... Ludzie słabo wyceniają swoje zycie ;-1Źródło komentarza: Recydywista groził pobiciem i utopieniem. Grozi mu 18 lat za kratami
Reklama