W 2010 roku Dziennik Pomorza opublikował dodatek poświęcony tej komunistycznej zbrodni. Na zadane pytania nad nie ma odpowiedzi. Zapraszamy do zapoznania się z artykułem i obszernym dodatkiem, poświęconym męczeńskiej śmierci Bł. ks. Jerzego.
Kliknij poniżej i pobierz dodatek:
DODATEK SPECJALNY. Ksiądz Jerzy Popiełuszko – niewyjaśniona śmierć męczennika
Nadal nie jest znana cała prawda o męczeńskiej śmierci Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki. Kulisy zbrodni SB.
Nie są znane wszystkie okoliczności śmierci, nie poznaliśmy mocodawców zbrodni. Przyjmuje się oficjalną wersję wydarzeń, której autorami są sprawcy zbrodni. Jako oficerowie SB, którzy odpowiadali za operację porwania ks. Jerzego, wzięli na siebie całą karną odpowiedzialność za popełnioną zbrodnię. Czy była to operacja resortu MSW kierowanego przez gen. Kiszczaka, z użyciem lokalnych struktur SB?
Cały czas nie ma odpowiedzi na pytania:
• Czy przebieg wydarzeń podany przez Piotrkowskiego, Pękali i Chmielewskiego odpowiada rzeczywistym faktom?
• Czy działali oni sami?
• Czy była to operacja resortu MSW kierowanego przez Czesława Kiszczaka, z użyciem lokalnych struktur SB?
Według różnych dowodów i poszlak istnieje inna wersja wydarzeń oraz są ludzie, którzy mogliby to potwierdzić, ale przy obecnej sytuacji politycznej Polski i obecnych władzach, boją się o tym rozmawiać oraz obawiają się o życie swoje i swoich rodzin. Jak bowiem wskazuje historia, która zatoczyła się wokół wydarzeń związanych z porwaniem i mordem ks. Popiełuszki, śmierć zebrała gęste żniwo wśród ludzi związanych z tą sprawą. Poniższa wersja tamtych wydarzeń z października 1984 roku wskazuje, że historia porwania i śmierć ks. Jerzego oraz miejsce jego przetrzymywania była zupełnie inna od oficjalnie przyjętej wersji Piotrowskiego. Wersja tych wydarzeń w niczym nie umniejsza męczeństwu księdza Jerzego, wręcz przeciwnie wskazuje, że cierpiał on więcej.
I. Narada w toruńskiej SB na dzień przed porwaniem
Piotrowski był osobiście na I Komisariacie w Toruniu przy ul. Sikorskiego (obecnie ma tam swoje miejsce jeden z wydziałów Urzędu Miejskiego w Toruniu). Przybył sam w dniu poprzedzającym porwanie tj. 18 w czwartek w godzinach wieczornych na naradę z miejscowym aparatem SB. Jak mówiła osoba, która go widziała „Wizyta Piotrowskiego z MSW było dużym poruszeniem, bo jak ktoś z Warszawy przyjeżdżał obojętnie czy porucznik czy ktoś wyżej, to było to wiadome. Wszyscy zachowywali się na baczność”.
Wszystkie sprawy dotyczące działalności operacyjnej odbywały się za wiedzą komendanta I Komisariatu – w tamtym czasie funkcję tą pełnił kapitan Zdzisław P. (później otrzymał awans na majora). Wieczorna narada tamtego dnia, w przeddzień porwania ks. Jerzego, odbywała się przy jego biurku, albo w sąsiednim pokoju piętro wyżej. Kierownik komisariatu musiał posiadać pełną wiedzę w sprawie, przegląd ludzi i spraw operacyjnych. „Zasadniczo P. był człowiekiem ugodowym, natomiast jego zastępcą był porucznik Andrzej F. F. był człowiekiem, który nie zawahałby się strzelić do ludzi”.
Toruń w tym czasie był podatnym gruntem na działanie Piotrowskiego. To tutaj miały miejsca porwania osób działających w opozycji toruńskiej m.in. Antoniego Mężydły. Toruńscy esbecy – bardziej znani jako OAS mieli doświadczenie w tego rodzaju akcjach. Sprawą porwań toruńskich zajmował się znany toruński profesor Andrzej Zybertowicz, były doradca śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
„Piotrowski przyjechał do Torunia i znalazł tu ludzi, którym mógł powierzyć część swojej tajnej akcji porwania ks. Jerzego. Ludzie Ci byli zdolni wykonać takie okrutne rzeczy. Na czele grupy toruńskiej sekcji „D” stał kapitan P. (później awansowany na majora, a niedawno minister obrony Radosław S. odznaczył go medalem za zasługi dla obronności). Jego podwładnymi byli funkcjonariusze SB: Z., G. S. N. R i K. Wszyscy poza K. zmarli w ciągu 5-7 lat od śmierci ks. Jerzego w nagły sposób, a byli to stosunkowo młodzi ludzie w wieku 30-35 lat. Ich śmierć zdarzyła się w niewyjaśnionych okolicznościach – jeden zatruł się jakimś alkoholem, inny miał nagły zawał serca. Jeżeli księdza Jerzego ktoś z tej ekipy mógłby zabić, to mógł tego dokonać ten K., który był człowiekiem zdolnym do wszystkiego, mógł powiesić człowieka bez skrupułów. Miał takie morale, że przeciwnika, który mu przeszkadzał był zdolny zabić”.„Ci którzy przeżyli (P. i K.) musieli się na pewno zabezpieczyć. Ci głupcy, którzy myśleli inaczej już nie żyją. Myśleli, że jak grają uczciwie to inni też”.
„Piotrowski nie mógł być sam musiał dokooptować sobie pomocników. Tym bardziej, że działał na obcym terenie. Nie jest wykluczone, że obok tego fiata musieli jechać jeszcze inni. Porwanie człowieka to nie jest łatwa operacja, w której dwóch ludzi i kierowca jedzie na porwanie dwóch ludzi”.
Piotrkowski przybył do kapitana P. Mogła być 20-20.30. O tym przybyciu się nie mówiło. Piotrowski przyjechał dzień wcześniej i po porwaniu kojarzyliśmy tą sprawę. O Piotrowskim było cicho, że był w Toruniu. Nie chciano kojarzyć tego z tym co się wydarzyło na drodze. Nie chciano kojarzyć Piotrowskiego z toruńską SB. Wiem, że jak wybuchła sprawa z porwaniem ks. Popiełuszki, to wszyscy kojarzyliśmy to z Piotrowskim.
Prawdopodobnie Piotrowski w nocy 19.10.1984 przebywał w Toruniu, i nigdzie w tym czasie nie jechał z ks. Popiełuszko na Włocławek. Mógł nawet nocować na komisariacie i naradzać się ze swoimi toruńskimi pomocnikami. Ks. Jerzy mógł być przetrzymywany w lochach pod ruinami domu mieszkalnego na terenie zamku Dybowskiego.
Piotrowski był ubrany po cywilnemu, ładnie i elegancko wyglądał, przystojny mężczyzna, zadbany, dobrze ubrany i nie mogłoby przyjść do głowy, że dopuściłby się porwania i zabójstwa księdza. Przyjazd Piotrowskiego wyglądał tak jakby była to inspekcja, że cała władza należy do niego i on tu rządzi wszystkim. Wszyscy padają na twarz”.
“Kapitan P. szef toruńskiej grupy, to dobry pokerzysta, po nim nie można rozpoznać jego stanu, emocji, zachowania. Wtedy był kapitanem. Później dostał majora. Akcja musiała być warszawsko-toruńska. Dwie grupy musiały ze sobą współpracować. Wybrano Toruń, bo miał już doświadczenie w zabezpieczaniu takich akcji porywania ludzi opozycji”.
“Samo porwanie księdza to mogły być różne osoby, tylko pilnowaniem na miejscu w Zamku musiały się zajmować miejscowe osoby, które wiedzą gdzie i jak się poruszać. To nie jest tak, że jak pójdziesz na obcy teren, to tak trafisz i nie będziesz zauważony. Trzeba wiedzieć, znać miejsce”.
W książce „Kto i dlaczego zamordował księdza Jerzego? Sensacyjne kulisy zbrodni i śledztwa. Będziesz ukrzyżowany (9)” Krzysztof Kąkolewski pisze:
Wiarygodny informator z Torunia twierdzi, że w dniu porwania ks. Jerzego od rana było wiadomo w Toruniu, że miejscowa SB miała uczestniczyć w ważnej akcji, wspomagać tajne przedsięwzięcie. Prof. Jerzy Przystawa w analizie odrzuconej przez "Kulturę" paryską pisze, że sprzeczności i zagadkowe zachowanie się porywaczy zmusza go do postawienia hipotezy, iż komando Piotrowskiego oddało ks. Jerzego w ręce jakiejś innej grupy... Kto jeszcze brał udział w tej zbrodni?" - zastanawia się prof. Przystawa. Czy byli nimi funkcjonariusze z Torunia czy osoby postawione wyżej w hierarchii od Piotrowskiego? Nie można wykluczyć, że mogli być i jedni, i drudzy. Czy, używając enigmatycznego określenia, obcokrajowcy? Czy powstała mieszana ekipa polsko-radziecka?
W tym momencie bowiem rozważania nad miejscem, gdzie ks. Jerzy był torturowany, i hipotezami, kto to robił, zaczynają być nierozdzielne.
Najbardziej śmiała teza: że ks. Jerzego torturowano w jednym z niezliczonych budynków MSW czy Ministerstwie Obrony Narodowej, lub w jednym z tzw. lokali kontaktowych, pozornie prywatnym lokalu znajdującym się w budynku mieszkalnym, zwykłym lub zarezerwowanym dla pracowników tajnych służb.
Napisz komentarz
Komentarze