Zapisanie się na bieg nie stanowi żadnego problemu. Jest ich mnóstwo w całej Polsce, a Pomorze należy do regionów najaktywniejszych. Kociewie się wyróżnia, bo mamy Grand Prix Kociewia, Kociewski Cykl Biegowy, Pomorski Bieg „Walka o Pamięć” i inne, okazjonalne biegi. Organizatorzy nie konkurują, tylko się wspierają. Bieg „Inki” w Lubichowie (9 września) należy i do „Walki o Pamięć”, i do Kociewskiego Cyklu Biegowego, nad którym czuwa radny powiatowy ze Skórcza Jerzy Mykowski, sam biegający.
Biegi odbywają się w różnych kategoriach wiekowych i na różnych dystansach, limity czasowe są tolerancyjne, więc ci mniej wytrenowani zawsze mają szansę na dokończenie biegu nawet w dużo wolniejszym tempie niż ci najlepsi. Chyba najpopularniejsza jest ciągle „dycha”, czyli 10.000 m. Niektórzy biegacze szukają biegów o trasach atestowanych, z dystansem dokładnie odmierzonym, bo to ich mobilizuje do poprawiania wyniku życiowego na swoim ulubionym dystansie. Inni zupełnie się nie przejmują, czy ich „dycha” ma 9.500 m , czy 10.500 m... Dla nich liczy się sam bieg, jego atmosfera, otoczka, spotkanie z ludźmi. Liczy się też idea biegu, komu jest on dedykowany.
„Ku pamięci”
I właśnie na takich biegach spotykają się sport, zdrowie i pamięć zbiorowa. Jeden z tych biegów – ad memoriam tysięcy jeńców, ofiar niemieckiego obozu Hammerstein w Czarnem, obserwowałem w ostatnią sobotę w miasteczku Czarne, w powiecie człuchowskim. Po raz trzeci zainaugurowano tam cykl biegów „Walka o Pamięć”. Jego animatorami i organizatorami jest wspaniała rodzina Biroszów: tata Mariusz, mama Lidia i córka Weronika. Dużo pracy i zapału wkłada w przygotowanie biegów mama Mariusza. Jak widać, wszystko opiera się na wolontariacie ludzi świadomych, ideowych, przekonanych o pożytkach płynących z takich biegowych, niezapomnianych spotkań. Pożytkach dla Polski i dla każdego z nas.
Mariusz Birosz, prezes stowarzyszenia Brygada „Inki” (to on doprowadził do nadania imienia „Inki” czarneńskiej szkole!) potrafi skupić wokół biegów i wokół organizowanych spotkań patriotycznych pożytecznych partnerów. Wspiera go stowarzyszenie Prawy Starogard jako współorganizator cyklu, dowództwo stacjonującego w Czarnem 52 Batalionu Remontowego Ziemi Człuchowskiej, szefostwo tamtejszego zakładu karnego, poseł Kacper Płażyński, poseł Piotr Müller, gdański IPN, wójtowie gmin, na terenie których odbywają się biegi i inni.
Dlaczego biegamy?
Organizatorzy udzielają na to pytanie prostej odpowiedzi: propagujemy miłość do Ojczyzny wśród mieszkańców Pomorza, którzy dla tej Ojczyzny złożyli w czasach wojny i w czasach sowieckiej opresji wiele ofiar; przywracamy i utrwalamy pamięć o miejscach martyrologii na Pomorzu, na przykład o niemieckiej Zbrodni Pomorskiej na polskich mieszkańcach Pomorza; krzewimy zdrowy tryb życia i aktywność fizyczną jako warunek zdrowia; ukazujemy piękno ziemi pomorskiej.
Zasady uczestnictwa
Zapisu na bieg dokonujemy poprzez stronę internetową, wystarczy wpisać nazwę biegu. Opłaty za udział, ze względu na potrzebę wcześniejszego zamówienia odpowiedniej ilości medali i koszulek, należy dokonać do niedzieli poprzedzającej dany bieg. Najbliższy będzie w Lesie Szpęgawskim 27 maja, więc zgłoszenie i wpłata do niedzieli 21 maja.
Terminy i miejsca biegów widzimy na załączonym plakacie. Zachęcam szczególnie do udziału w biegu szpęgawskim i ostatnim w Lubichowie 9 września.
Wyniki sportowe
nie są tu najważniejsze, ale warto zwrócić uwagę na regularny udział w biegach i wyniki, jakie osiąga przewodniczący Rady Gminy Lubichowo Juliusz Kalinowski (kategoria 40+). W Czarnem był na 3 miejscu (open) w znakomitym czasie niewiele ponad 40 minut. Taki wynik na „dychę”, na niełatwej trasie leśnej, to jest coś! Biegający w tej samej kategorii Maciej Reimus ze Skórcza był 5. zawodnikiem biegu. Z powiatu starogardzkiego widzieliśmy też na trasie majora Jarosława Walińskiego (oficer w stanie spoczynku) ze Starogardu, i kpt. Mateusza Zaworskiego – oficera z Aresztu Śledczego, Sebastiana Kucharczyka, radnego Rady Miasta Starogardu. Brawo! Dobry przykład dla młodszych. Pan major należy do kategorii 50+, a pokonał „dychę” w 51 minut.
Nasz człowiek w IPN
5 maja na Uniwersytecie Gdańskim odbyła się obrona pracy doktorskiej mgr. Mateusza Kubickiego. Dlaczego o tym piszę? Ten młody historyk z gdańskiego oddziału IPN obronił doktorat „Okupacja niemiecka w powiecie starogardzkim 1939-1945”. Promotorem pracy był dr hab. prof. Uniwersytetu Gdańskiego i obecny dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, Grzegorz Berendt. Doktorat ukaże się w formie książkowej (wydawcą będzie IPN) na początku przyszłego roku, co wynika z planu wydawniczego. Mam nadzieję, że zarząd naszego powiatu będzie współwydawcą, a książka trafi do wszystkich bibliotek naszego powiatu. Zapoznałem się ze spisem jej treści. Zakres imponujący, m.in. niemiecki aparat administracji wojskowej i cywilnej, struktury niemieckiej policji i żandarmerii oraz „wymiaru sprawiedliwości” (a raczej antypolskiego bezprawia!), działalność zbrodniczego Selbstschutzu, planowanie i przygotowanie zbrodni, listy proskrypcyjne, cel zbrodni na inteligencji polskiej i na ludziach niepełnosprawnych, zacieranie śladów zbrodni, niemiecka lista narodowościowa, wysiedlenia Polaków, partia Hitlera (NSDAP) w powiecie starogardzkim, gospodarka wojenna, prześladowanie Kościoła katolickiego, zniemczanie nazw terenowych, ruch oporu w powiecie, partyzantka, ewakuacja niemiecka przed nadciągającym frontem.
Przypomnijmy, że Mateusz Kubicki jest już autorem książki o zbrodniach niemieckich w Lesie Szpęgawskim, autorem książki o germanizacji nazw miejscowych na terenie okręgu Rzeszy Danzig Westpreussen, a obecnie pracuje nad książką o zbrodniach niemieckich w lesie Zajączek koło Skórcza. Ta książka ukaże się jeszcze w tym roku. Jej prezentację przewidziano na 2 października w Skórczu. Przypomnijmy, że na mocy ustawy Sejmu RP 2 października jest Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Niemieckiej Zbrodni Pomorskiej.
- Na liście ofiar z lasu Zajączek znajduje się obecnie 141 osób (być może uda się jeszcze tę listę uzupełnić), 139 jest znanych z imienia i nazwiska. Monografia powstała w ramach kwerend realizowanych przy rozprawie doktorskiej oraz wcześniejszej książce „Zbrodnia w Lesie Szpęgawskim” – powiedział mi dr Kubicki. Chwali władze gminy miejskiej Skórcz za pomoc w dotarciu do źródeł i za organizację prezentacji, na którą już dziś zaprasza.
Precz z „Kaliningradem”!
Ostatni weekend został zdominowany przez doniesienia z konferencji programowej PiS. Może nie każdy zwrócił więc uwagę na uchwałę Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych poza granicami RP, która wyklucza dalsze stosowanie nazwy miasta „Kaliningrad” czy „obwód kaliningradzki”. Te nazwy wprowadzili w roku 1946 sowieci, „czcząc” w ten sposób zbrodniarza wojennego i ludobójcę Michaiła Kalinina. Był jednym z organizatorów „wielkiej czystki” w Sowietach, w latach 30., która przyniosła śmierć nieznanej do dziś liczbie obywateli sowieckich, liczonych na miliony! Ten zbir był także jednym z „sygnatariuszy” rozkazu katyńskiego z 5 marca 1940 roku! Jego nazwisko na tablicach drogowych w Polsce było dla każdego rozumnego Polaka upokarzające. Usunięcie „Kaliningradu” można porównać do usunięcia wielkiego sowieckiego pomnika na polskiej ziemi. Polska komisja opublikowała komunikat w tej sprawie 9 maja, czyli w sowiecki „dzień zwycięstwa”. Dla Polski był to dzień rozpoczynający nową okupację Polski, terror i ogłupianie Polaków sowieckim bełkotem propagandowym.
Nazwa Królewiec należy do polskiego dziedzictwa kulturowego. Miasto było stolicą Prus Książęcych, czyli lenna królów polskich! W czasach Kazimierza Jagiellończyka mieliśmy nawet województwo królewieckie. Nazwa miasta pochodzi z łaciny, oznacza „górę królewską”. Znana też była inna polska nazwa: Królówgród.
Napisz komentarz
Komentarze