O tym wszystkim donosiły właśnie „Wieści z Kociewia”. Według tej bezpłatnej gazety, docierającej do wielu starogardzian, Joński ogłosił, że doniesienie o hejcie „trafiło już do prokuratora wojewódzkiego” i że „winni nie unikną kary”!
Sprawa była bardzo poważna, bo przecież prezydent Janusz Stankowiak, odpowiedzialny za to wszystko, co dzieje się w Urzędzie Miasta, był najpoważniejszym kandydatem na prezydenta w tych wyborach, a jego ugrupowanie Nasz Starogard rządziło niepodzielnie miastem, nie potrzebując żadnych koalicjantów, mając zdecydowanie najwięcej radnych. Czekaliśmy w napięciu na komunikat prokuratora wojewódzkiego, ale się nie doczekaliśmy. Czy akcja Jońskiego i Gabriela miała wpływ na wyniki wyborów do Rady Miasta? Raczej tak, bo Nasz Starogard uzyskał słabszy wynik niż w wyborach 2018 roku i nie mógł już rządzić samodzielnie. Już to samo pokazuje, że sprawa prawdziwego czy też rzekomego hejtu powinna być przedmiotem zainteresowania nie tylko prokuratora, ale i Państwowej Komisji Wyborczej!
Od wrogości do miłości?
Wydawało się, że w sytuacji tak wrogiej postawy PO wobec Naszego Starogardu i tak poważnych oskarżeń, jedyną możliwą koalicją w Radzie Miasta będzie Nasz Starogard oraz Prawo i Sprawiedliwość. Poseł PiS-u od kilku już kadencji Kazimierz Smoliński specjalnie tego nie ukrywał, przygotowując radnych miejskich z PiS-u do takiej właśnie koalicji. Wszystko wydawało się jasne, ale wieczorem na dzień przed pierwszą sesją (odbyła się 2 maja) jak grom z jasnego nieba wyszła wiadomość, że Stankowiak i jego stowarzyszenie zawrze koalicję z… PO! Z partią, która stawia prezydentowi miasta i urzędnikom miejskim tak poważne zarzuty?! Radni PiS-u nie wierzyli w te doniesienia, ale następnego dnia już wszystko było jasne. PO i Nasz Starogard głosowali „jednomyślnie”, dzieląc się pełnią władzy, nie pozwalając radnym PiS-u na pokierowanie którąkolwiek z komisji ani na stanowisko wiceprzewodniczącego Rady, co gwarantowałoby udział w przygotowaniu kolejnych sesji. Utworzyli (nie wiadomo po co) trzecie stanowisko wiceprzewodniczącego Rady i dali je PO, by miała dwóch…
Na pierwszej sesji „dorzucili” na koniec obrad uchwały o podwyżce dla prezydenta i podwyżce diet. Radni PiS-u byli przeciwni argumentując, że porządek sesji ustala się przed rozpoczęciem właściwych obrad a nie na końcu!
Urwali łeb sprawie?
Mijają miesiące, a o sprawie rzekomego czy też prawdziwego hejtu nic nie słychać. „Winni nie unikną kary” – mówił Joński, według relacji „Wieści z Kociewia”, gazety PO. Zapytam po „europejsku”: - Was ist los?! Jeśli był hejt, to musi być kara za nielegalną kampanię wyborczą. Jeśli hejtu nie było, to też być musi kara, także za nielegalną kampanię wyborczą w formie „konferencji prasowej” na świeżym powietrzu… Tertium non datur!
A może urwali łeb sprawie, bo zawiązała się „właściwa” koalicja, bez PiS-u? Jeśli tak, to byłby to niedopuszczalny szantaż polityczny. Tak czy inaczej, bez prokuratora wojewódzkiego i bez PKW nie rozstrzygniemy tej sprawy. A musi być rozstrzygnięta, byśmy w przyszłości uniknęli podobnych brudnych gier kosztem wyborców.
85 rocznica polskiej traumy
To nie było „wkroczenie”
Komunistyczna propaganda przekonywała nas przez lata, że we wrześniu 1939 napadły na nas tylko Niemcy, natomiast Sowiety nie napadły, tylko „wkroczyły” do Polski, bo już jej nie było, gdyż państwo polskie „rozpadło się”.
To nieprawda, w niedzielę 17 września 1939 Wojsko Polskie dalekie było od kapitulacji, prowadziło jeszcze wielką operację nad Bzurą, broniła się Warszawa i półwysep helski, władze RP przebywały na terenie kraju. Ewakuują się dopiero w reakcji na sowiecki atak, późnym wieczorem tego samego dnia. To nie była „ucieczka”. To była wola kontynuacji walki o niepodległy byt. Taka kontynuacja po ewentualnym aresztowaniu naczelnych władz RP w okupowanym kraju – czy to przez sowietów, czy przez Niemców – byłaby niemożliwa. W. Brytania i Francja były w stanie wojny z Niemcami i obecność legalnych władz polskich na wolnej ziemi francuskiej była niezbędna. Ewakuował się prezydent Ignacy Mościcki, naczelny wódz Edward Śmigły-Rydz, premier Felicjan Sławoj Składkowski z rządem, także prymas Polski arcybiskup Augustyn Hlond. Rani nas po latach powielanie sowieckiej wersji tego wydarzenia („Polskie władze uciekają do Rumunii”!). Zaprzyjaźniona Rumunia „internowała” polski rząd, polskich oficerów i żołnierzy. „Internowanie” w praktyce polegało na tym, że kto chciał, to ruszał dalej, do Francji...
„Potop”
W pamiętną niedzielę prezydent Ignacy Mościcki wydał w drodze na obczyznę odezwę do narodu polskiego: „Obywatele! Gdy armia nasza z bezprzykładnym męstwem zmaga się z przemocą wroga od pierwszego dnia wojny aż po dzień dzisiejszy, wytrzymując napór ogromnej przewagi całości bez mała niemieckich sił zbrojnych, nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, gwałcąc obowiązujące umowy i odwieczne zasady moralności. Stanęliśmy tedy nie po raz pierwszy w naszych dziejach w obliczu nawałnicy, zalewającej nasz kraj z zachodu i wschodu. Polska […] walczy o prawo przeciwko bezprawiu, o wiarę i cywilizację przeciwko bezdusznemu barbarzyństwu, o dobro przeciwko panowaniu zła na świecie. Z walki tej – wierzę w to niezłomnie – wyjść musi i wyjdzie zwycięsko […]. Z przejściowego potopu uchronić musimy uosobienie Rzeczypospolitej i źródło konstytucyjnej władzy. Dlatego, choć z ciężkim sercem, postanowiłem przenieść siedzibę Prezydenta Rzeczypospolitej i naczelnych organów państwa na terytorium jednego z naszych sojuszników. Stamtąd – w warunkach zapewniających im pełną suwerenność – stać oni będą na straży interesów Rzeczypospolitej i nadal prowadzić wojnę wraz z naszymi sprzymierzeńcami”.
„Cios w plecy”
W nocie sowieckiej o „wkroczeniu” mowa jest o „bankructwie państwa polskiego”! Tej noty ambasador RP w Moskwie, Wacław Grzybowski, nie przyjął, uznając wejście Armii Czerwonej na terytorium polskie za „cios w plecy”. Znamienne, że zastępca Mołotowa, Władimir Potiomkin, usiłował tę notę wręczyć polskiemu ambasadorowi w nocy! Także w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 sowieci podpisywali z Niemcami w Moskwie tajny protokół, znany dziś jako pakt Ribbentrop-Mołotow. Można bez obawy o patos powiedzieć, że w roku 1939 Rzeczpospolitą Polską zaatakowały siły ciemności…
Pamiętajmy o 17 września tak samo jak o 1 września. Pamiętajmy o Katyniu i o ponad dwóch tysiącach polskich żołnierzy zamordowanych przez sowietów już we wrześniu 1939, o zamęczonych na Sybirze, o upodleniu Rzeczypospolitej przez prawie pół wieku przez „czerwoną zarazę” ze wschodu. „Narody, które tracą pamięć, umierają” (marszałek Polski Józef Piłsudski).