WOI utworzono głównie w północnej i zachodniej Polsce. Wykorzystano miejsca oddalone od szlaków komunikacyjnych i dużych o ośrodków miejskich. Wszystko w celu, by ukryć je od oczu buntującego się społeczeństwa, ale też by utrudnić kontakt z rodziną, co było dodatkową „karą”.
Tczewianie, którzy trafili do WOI w Chełmnie nad Wisłą: Roman Szlagowski z FPS „Polmo” wydz. TM, Edward Guziński, FPS „Polmo” i Jerzy Jagoda ZNTK Gdańsk – Orunia. Z kolei do obozu internowania w Czerwonym Dworze trafili Leszek Lamkiewicz z FPS „Polmo” Tczew wydz. PZ oraz Józef Bielecki z FPS „Polmo” Tczew wydz. PK.
Dodajmy, że WOB prowadzono także w: Trabiatowie, Unieście, Budowie, Czarnem, Gorzowie Wielkopolskim, Głogowie, Rawiczu i Brzegu. Komuniści organizowali także Wojskowe Obozy Internowania dla Poborowych w Węgorzewie, Chełmie oraz Jarosławiu.
Kto trafiał do karnych koszar?
Do wojska powoływano osoby z roczników 1940-1962. Na ćwiczenia rezerwy skierowano blisko 1500 osób, a do czynnej służby wojskowej ponad 250 młodych osób. Nie zawsze znali oni intencje władzy, lecz na miejscu okazywało się, że w tych miejscach przebywali inni, często znani im związkowcy. Było to miejsce, w którym przetrzymywano związkowców z różnych regionów i zakładów. Dla nich ewidentne było, że taki obóz był karą za przynależność do NSZZ „Solidarność”. Obojętna była przyznana kategoria wojskowa czy niepełnosprawność albo fakt bycia opiekunem osoby chorej czy bycie ojcem – wszyscy zostawali „przyjęci do wojska”.
Po zakoszarowaniu mieli zakaz samodzielnego przemieszczania się i znajdowali się pod nadzorem Wojskowej Służby Więziennej. Nie wolno im było słuchać radiowych transmisji mszy św. Pozostałym żołnierzom w jednostkach mówiono, że internowani są kryminalistami lub alimenciarzami albo „niebieskimi ptakami”.
Normą były wielokrotne przesłuchiwania. Zmuszano ich do bezcelowej pracy np. do zakopywania rowów w zamarzniętej ziemi i ich zakopywania. Obowiązkowo należało oglądać „Dziennik Telewizyjny” i uczestniczyć w zajęciach, w których propagowano komunizm. Najcięższym tego typu obozem był Chełmn, usytuowany między brzegiem a wałem przeciwpowodziowym. Internowano tam ok. 300 „żołnierzy”. Mieszkali oni w namiotach z piecykami typu „koza”, w których można było palić tylko od godz. 22.00 do 7.00. Codziennością był brak wody, prowizoryczne latryny. Zmuszano skoszarowanych do czołgania się w błocie czy przenoszenia krowich odchodów, straszono wywiezieniem na wschód, kazano kopać groby z przykładanym do głowy pistoletem. Zmuszano także do donoszenia. WSW prowadziła ciągłe przeszukania, inwigilację. Straszono więzieniem, utratą pracy, skrzywdzeniem żony i dzieci.
Biegi na wyczerpanie i kopanie pól minowych
Pan Edward Guziński był internowany w Chełmnie, jako 27-latek. Miał o tyle szczęście, że był tam w stopniu kaprala i trochę lepiej go traktowano. Różnica była jednak minimalna. Tak jak wszyscy cierpiał zimno w namiotach i musiał „odkopywać i zakopywać miny”.
- Pracowałem w tczewskim „Polmo” w narzędziowni, stąd mnie internowano, jednak kompletnie nie zdawałem sobie sprawy, że to będzie internowanie. Myślałem, że powołano mnie zwyczajnie do wojska – mówi. - Trafiłem tam 2 listopada na trzy miesiące. Wyszedłem ok. 4-5 lutego 1983 r. Po paru dniach wysłano nas pod namioty nad Wisłą, umiejscowione pomiędzy wałami przeciwpowodziowymi... Warunki były fatalne. Namioty były opalane węglem, taką małą „kozą”. Byliśmy traktowani jak nieroby i kryminaliści. Udało nam się powiadomić zaprzyjaźnionych księży o tym co się działo. Służby starały się ukryć, że takie obozy istnieją.
Święta spędził w koszarach. Zapytaliśmy jak wyglądała codzienność.
- Oficjalnie byliśmy „pontoniarzami”. Mieszkałem z innymi kapralami w jednym pomieszczeniu. Zajęcia polegały na kopaniu transze. Pogłębialiśmy je. Potem inni poprawiali je. Często biegaliśmy, czołgaliśmy się, zakładaliśmy pola minowe. Pamiętam jak postawiono kilkumetrowy krzyż. Nad ranem się zdziwiłem, że to zrobiono. Wojskowi strasznie się wściekli. Jak wracaliśmy z ćwiczeń nad Wisłą mieliśmy porozwalane plecaki, bo czegoś szukano... Widziałem kolegę z „Polmo”, którego wcześniej osadzono w więzieniu za działalność opozycyjną. Pamiętam lekcje propagandowe, załamanych kolegów, osoby które potraciły zdrowie przez zimno... Były strajki głodowe. Wyrzucaliśmy jedzenie na znak protestu. Gdy podano, że zmarł Breżniew wszyscy skoszarowani zakrzyknęli „hurra”! W wigilię z kapralami złożyliśmy sobie życzenia, ale wparował funkcyjny i zabronił tego. Strasznie się zdenerwował. Niektórzy mieli opiekunów. Kazano mi przekazywać żołnierzom, że rodzina przyjechała. Musiałem biec do żołnierzy ciągle i tak powiadamiać. Wystarczyło zadzwonić... Nie miałem w sumie takiego obciążenia jak inni z dziećmi czy osobami pod opieką. Byłem jeszcze kawalerem. Potem trafiłem do normalnej służby, jako spadochroniarz.
W wagonach w Czerwonym Borze
W Czerwonym Borze przebywało ok. 450 osób w domkach z połączonych wagonów towarowych. Podobnie normą były „kozy”, brak wody, koce przymarzające do drewnianych ścian, nieustające apele, stołówka 2,5 km od kwater. Jeśli ktoś był niepełnosprawny (chodził o kulach) i nie mógł dotrzeć na czas nie dostawał posiłku.
Dla internowanych wsparciem duchowym było sporządzania znaczków, kopert, kartek o treści religijnej, patriotycznej np. z kory brzozowej albo krzyżyki z monet. Śpiewano piosenki, wspólnie się modlono. Groziły za to surowe kary. Trzem rezerwistom z Budowa pod Złocieńcem postawiono zarzuty prokuratorskie za sporządzenie tabliczek z drewna z napisem „Solidarność” za drutem kolczastym. Innym razem w Chełmnie wściekłość wywołało ustawienie kilkumetrowego krzyża pośrodku placu apelowego. Organizowano też strajki głodowe.
Tego typu represje skończyły się 3 lutego 1983 r. Ale pozostawała trauma i utrata zdrowia. Mężczyźni ci po powrocie do domu byli nadzorowani przez milicję. Dla niektórych pobyt oznaczał chorobę psychiczną. Andrzej Kosiewicz z Chełmna 13 marca 1983 r. popełnił samobójstwo.
W. Mocny
* Na podstawie: „Solidarność” do wojska . Obozy wojskowe jako forma dotkliwej represji przeciw członkom „Solidarności”, Wyd. Instytut Dziedzictwa Solidarności
Napisz komentarz
Komentarze