Andrzej Grzyb, literat i przyjaciel Romana Landowskiego
Gdy powstał Kociewski Kantor Edytorski i ukazał się pierwszy numer „Kociewskiego Magazynu Regionalnego” mieliśmy poczucie, że faktycznie robimy coś ważnego nie tylko dla Tczewa, ale i całego regionu. Przez wielu było to niedoceniane, ale myśmy z uporem ciągle robili więcej. W późniejszych latach – gdy Roman był już bardzo chory – bywało, że woziłem go z Czarnej Wody do Tczewa. Mieliśmy godzinę czasu na rozmowy, na zawsze poważne dyskusje, bo najczęściej dotyczyły one książek, nad którymi pracował albo on, albo ja. Zastanawialiśmy się też nad tym, dlaczego Kociewie jest tak zatomizowane. Dlaczego nie jesteśmy w stanie zrobić dla siebie samych więcej. Takich pytań padało w ciągu tej godziny wiele. Często zamieniały się one w artykuły, w jakieś głosy polemiczne, czy dopingujące.
Tak to jest z nami wszystkimi, że po prostu w którymś momencie nasze życie się kończy. Istotą jest to, żeby jak najwięcej po nas zostało. Nie dla naszej chwały, ale dlatego, żeby inni coś z tego mieli. Roman zrobił ogromnie dużo i mam tę przyjemność, że w części tego, co robił, po prostu brałem udział, starałem się pomagać. Wiem dobrze, że czasem więcej on mi pomagał, niż ja jemu.
prof. Tadeusz Linkner, historyk literatury z Uniwersytetu Gdańskiego
Swego czasu byłem recenzentem w nieistniejącym już Wydawnictwie Morskim w Gdańsku. Trafiały do mnie różne teksty i zdarzyło mi się, że otrzymałem w maszynopisie dwie powieści – „Cierpki smak rajskiego jabłka” oraz „Powrót do miejsc pamiętanych”. Autora nie znałem. Napisałem pozytywne recenzje, ale umówiłem się z wydawcą, żeby ich nie publikować. Wiedziałem, że cenzura zniszczy te powieści. Na tamten czas były zbyt odważne, uznałem, że powinny jeszcze trochę poczekać. Ich publikacja mogła się skończyć dla autora niebezpiecznie. Gdy nastały nowe czasy powiedziałem Romanowi Landowskiemu, że teraz koniecznie musi je wydać. Roman pisał w tych powieściach bardzo interesująco o miłości. Była ona bardzo subtelna, a jednocześnie tak erotyczna, że było to bardzo interesujące. Gdy czytał to mężczyzna to czuł tę kobietę, o której Roman pisze. Umiał o tym doskonale pisać. Zresztą był świetnym lirykiem. Chyba mu nawet kiedyś powiedziałem, że czytając go zaczyna mi się przypominać Konstanty Ildefons Gałczyński. Jego poezje były kojarzone z muzyką poważną, której Roman był słuchaczem i miłośnikiem.
Napisz komentarz
Komentarze