Kościół katolicki w dawnych czasach posiadał nie tylko władzę duchowną, ale również sądowniczą. Sądy takie nazywano konsystorzami. W latach przedrozbiorowych Tczew podlegał pod konsystorz znajdujący się w Gdańsku.
Z pozostawionych akt tego sądu wynika, że wielu tczewian swoje sprawy i zatargi składało właśnie tam. Przykładem na to jest rozprawa, która rozegrała się w poniedziałek, 22 stycznia 1753 r., czyli 250 lat temu.
Separacja z... katem
Wtedy to przed obliczem konsystorza stanęła kobieta nazywają się Anna Dorota Boksberger. Swoje zarzuty skierowała przeciwko swojemu małżonkowi. Miał ją, nie tylko bić, ale także często grozić zabiciem. Sytuacje takie powtarzały się, gdy mężczyzna wracał z całodziennych hulanek, ostro zakrapianych alkoholem. Kobieta zdecydowała się oddać sprawę do sądu kościelnego, ponieważ na nic zdały się wcześniejsze upomnienia tczewskiego burmistrza. Poza tym mąż stał się coraz bardziej porywczy, zaczął grozić użyciem ostrych narzędzi. Miał ich sporo pod ręką, gdyż pełnił w mieście rolę kata.
Pani Boksberger prosiła Kościół o podjęcie działań mających na celu separację. Sąd podjął taką decyzję sugerując się przesłankami, że współżycie w takiej sytuacji pod jednym dachem dwojga osób może prowadzić do zgorszenia w całym mieście. Odtąd małżonkowie mieli żyć osobno, jednakże zakazywano im wstępowania w inne związki, tak zresztą głosiła oficjalna doktryna Kościoła. Podziałem majątku miała się zająć odpowiednia instancja świecka.
Ekskomunika lekarza i jego żony
Takich spraw tczewian w konsystorzu gdańskim było całkiem sporo. Np. w 1733 r. oskarżono tczewskiego lekarza, że w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zmusił do pracy swoich pracowników. Poza tym miał ukraść krowę jednemu z wikariuszy tczewskich. Równie skandaliczne zachowanie przejawiała jego żona, ktoś nawet słyszał jak publicznie bluźniła przeciwko Matce Boskiej. Sąd podjął decyzję o ekskomunice lekarza, jak i jego żony.
W tym samym roku, kiedy sprawę składała Anna Dorota Boksberger, miała miejsce rozprawa dotycząca małżeństwa Jana Bensza i Konstancji Sztulmacher. Mieli oni pominąć tczewskiego proboszcza i zaślubiny zawrzeć przed innym księdzem. Równie ciekawa sprawa odbyła się w 1744 r. Wtedy to kapłan Andrzej Szymański wydał broszurę dla tczewskiego bractwa św. Aniołów Stróżów. Nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że zrobił to bez zezwolenia władz kościelnych. Postać tego księdza zaistniała na łamach historii jeszcze w 1747 r. W owym czasie miał wygłosił na ambonie takie słowa: „W ten dzień przypada święto św. Jakuba, w środę wigilia z postem, który proszę zachować, a nie dać zwodzić się zakonnikom, albo mnichom odkładającym wigilię na sobotę, bo dusze wasze na potępienie posyłacie, w czym lepiej się naszych księży poradzić, gdyż oni się nie znają na naszych rubrykach”. Za takie słowa sąd kościelny zakazał kapłanowi sprawowania mszy św., jak i słuchania spowiedzi.
Na podstawie: J. Więckowiak, Kościół katolicki w Tczewie, Pelplin 2001.
Słownik Biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego, t. 3, pod red. S. Gierszewskiego, Gdańsk 1997.
Reklama
Ekskomunika lekarza i jego żony - przed obliczem gdańskiego konsystorza
POMORZE. Separacja z... katem? Swoje zarzuty skierowała przeciwko swojemu małżonkowi. Miał ją, nie tylko bić, ale także często grozić zabiciem. Oskarżono tczewskiego lekarza, że w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zmusił do pracy swoich pracowników...
- 21.01.2008 00:20 (aktualizacja 01.04.2023 05:12)
Napisz komentarz
Komentarze