Po zorganizowaniu się dwóch głównych koalicji - Trójprzymierza (Niemcy, Austro-Węgry i Włochy - te ostatnie do 1915 r.) i Trójporozumienia (Anglia, Francja, Rosja) - Polacy stanęli naprzeciwko siebie w okopach. Jeden z głównych frontów I wojny światowej przebiegał bowiem przez ziemie polskie.
Wszyscy zaborcy przegrali!
Po czterech krwawych latach zmagań okazało się, że okrążeni zewsząd Niemcy i Austriacy nie mają szans na zwycięstwo. Swoim ciężarem przycisnęła ich m. in. potęga Stanów Zjednoczonych, które wzięły udział w ostatniej fazie wojny. W 1918 r. los obdarzył Polaków chyba największym szczęściem w całej dotychczasowej historii naszego państwa. Można się było spodziewać, że jeden z zaborców przegra i w ten sposób będzie można się starać przynajmniej o scalenie polskich ziem. Prawda okazała się jednak jeszcze lepsza: otóż wszyscy zaborcy przegrali, a przed Polakami stanęła okazja do odzyskania niepodległego bytu. Na taką sytuację czekano więcej niż półtora wieku!
Jednym z najważniejszych polskich terytoriów było Pomorze Gdańskie, żaden z polityków nie wyobrażał sobie naszego kraju bez tego regionu. Bałtyk odgrywał w historii Polski niebagatelną rolę i tak miało pozostać. Najważniejsza była inicjatywa mieszkańców, tylko oni mogli udowodnić polskość Pomorza. W Tczewie, w tym samym dniu, kiedy Piłsudski przyjechał do Warszawy, utworzono Radę Żołniersko-Robotniczą. Miała ona na celu pokojowe przejęcie władzy z rąk Niemców. Dużym problemem był brak doświadczonych we władzy Polaków. Stąd też postanowiono pozostawić najważniejszych niemieckich urzędników na swoich stanowiskach, łącznie z burmistrzem i landratem. Okazało się jednak, że w wielu sąsiednich miastach takie organizacje nie powstały.
Byliśmy, jesteśmy i zostaniemy Polakami
Wkrótce Rada Żołniersko-Robotnicza przestała istnieć. W pewnym sensie została ona zastąpiona przez Radę Ludową. W jej skład weszło wielu znakomitych Polaków, w tym Maksymilian Arczyński i Jan Brejski. Jednym z pierwszych postanowień instytucji było wysłanie przedstawicieli Tczewa na polski sejmik, który na początku grudnia 1918 r. miał obradować w Poznaniu. Na nim to tczewscy przedstawiciele uzyskali pełne poparcie dla swoich działań. Skutkiem tego Rada Ludowa w 1919 r. rozpoczęła zintensyfikowane działania mające na celu pełnoprawny i realny powrót Tczewa oraz okolic do Rzeczpospolitej.
W kwietniu 1919 r. wysłano oficjalny telegram do mocarstw obradujących w Wersalu. Zawarto w nim słowa: „My byliśmy, jesteśmy i zostaniemy Polakami, a nie chcemy dłużej cierpieć pod knutem pruskim”.
Niemcy - mieszkający i rządzący w Tczewie - wiedzieli, że ich dni są policzone. Próbowali uratować tyle, ile się dało. Przede wszystkim wywozili ruchomy majątek i żywność. Rada Ludowa próbowała przeciwstawiać się takim krokom. Za jej sprawą uruchomiono w naszym mieście placówkę Czerwonego Krzyżu, w której m. in. wydawano zasiłki żywnościowe dla najbiedniejszych.
Pół roku oczekiwania
Wielkim dniem dla Tczewa był 8 maja 1919 r. Wtedy to dotarła informacja, że Kongres Wersalski zadecydował o przyłączeniu ziem Pomorza Gdańskiego do Polski. Radość była wprost nieograniczona, porozwieszano wszędzie biało-czerwone flagi. Na wojsko miano jednak czekać jeszcze pół roku. Dopiero w styczniu 1920 r. w okolicach Tczewa pojawili się żołnierze polscy. Dowodził nimi gen. Józef Haller. Dokładnie 30 stycznia wkroczył on na czele swoich oddziałów do pradawnego grodu Sambora. Przywitał go Maksymilian Arczyński, pierwszy XX-wieczny starosta tczewski będący Polakiem.
Najważniejsze osobistości ugoszczono w ówczesnej Szkole Żeńskiej mieszczącej się przy obecnej ul. 30 Stycznia. Źródła historyczne zanotowały, że uroczysty obiad przygotował nieznany bliżej rzeźnik Kłos.
Nie mogło się także obejść bez uroczystości religijnych. W średniowiecznej farze odprawiono w tym dniu mszę świętą. Dzień zakończono oficjalnym bankietem, który miał miejsce w Domu Miejskim.
Nieudany strajk niemieckich kolejarzy
Mieszkający w Tczewie Niemcy spoglądali na to wszystko z dezaprobatą. Nie mogli znieść myśli, że teraz role się zmienią. Czekali tylko na sposobność, aby wszystko odwrócić. Duża część Niemców była kolejarzami. Wiedzieli, że ich praca sprzyja polskim dążeniom. Dlatego na drugi dzień, 31 stycznia podjęli oni strajk. Jako powód podano zniszczenie przez wojska gen. Józefa Hallera pomnika cesarza niemieckiego Wilhelma II. Kolejarze zażądali nieprawdopodobnego żądania, chcieli bowiem postawienia od nowa zniszczonego posągu.
Polacy okazali w tym dniu nieugiętą postawę. Wszystko zostało postawione na jedną kartę - albo my albo oni. Władze polskie odpowiedziały na strajk groźbą wywiezienia niemieckich kolejarzy za Wisłę, czyli na ziemie Rzeszy. Taki krok spełnił swoje zadanie, wielu strajkujący obawiało się utraty pracy, a przecież mieli rodziny do wyżywienia.
Od tamtej chwili wszystko zaczynało wchodzić na nowe tory. Pojawiło się dużo polskich napisów, do miasta zaczęli przybywać nasi rodacy. Tczew wchodził w okres 20-lecia międzywojennego. Nikt nie przypuszczał, że wielu z tych, którzy witali wojsko gen. Hallera będzie po latach zmuszone patrzeć jak do miasta wkraczają Niemcy, a potem Rosjanie.
Na podstawie: Kazimierz Ickiewicz, Powrót Tczewa do Polski w 1920 roku, Tczew 2000.
Napisz komentarz
Komentarze