- Jak się Pan czuje po finale? Jakie emocje towarzyszyły finałowemu występowi?
- Czuję się nieco zmęczony, to były intensywne 3 dni przygotowań i prób. Mimo dwóch „NIE” opinie jurorów były dość dobre, tym bardziej potwierdzeniem tych pozytywnych opinii były rozmowy z jury w kuluarach. Powoli emocje zaczynają opadać, ale nie mogę sobie pozwolić na wyluzowanie, muszę dalej działać!
- Skąd wybór takiego utworu na finał?
- Tak naprawdę miałem wybrany jeszcze jeden utwór, „You raise me up”, jednak podczas prób okazało się, że utwór, który w kameralnej oprawie wychodzi świetnie, na wielkiej scenie nie brzmiał tak dobrze. Razem z całym sztabem doradców zadecydowaliśmy, że trzeba wybrać drugi utwór, dlatego w efekcie zaśpiewałem „O Sole Mio”.
- Czy między zawodnikami czuć było atmosferę rywalizacji?
- Wśród uczestników panowała bardzo przyjazna atmosfera. Miałem garderobę z Piotrem Kitą oraz ze zwycięzcą Tomaszem Kowalskim, w ich towarzystwie nie wyczuwało się w ogóle negatywnego nastawienia. Tomek to uzdolniony człowiek, a przy tym bardzo sympatyczny, jak najbardziej zasłużył na zwycięstwo.
- Jak wygląda program „Must be the music. Tylko muzyka” od kuchni?
- Uczestnicy mają ustalone godziny prób, wywiadów, sesji zdjęciowych. Podczas samych prób zapadają ważne decyzje, wszystko to koordynują reżyserzy wraz ze sztabem producentów. Z jurorami uczestnicy spotykają się dopiero w trakcie występu głównego.
- Co dalej z Pana muzyczną karierą?
- W trakcie pisania jest moja pierwsza piosenka, w ciągu najbliższych dni mam dostać jej projekt, więc nie zamierzam spocząć na laurach. W planach mam również nagranie płyty odświeżającej standardy operowe. Otrzymałem również sporo wstępnych propozycji muzycznych. Mam nadzieję, że uda mi się zaangażować do projektów muzycznych ludzi stąd, bo jest tu wielu utalentowanych muzyków. Wspólnymi siłami moglibyśmy poprzez muzykę promować region.
- Czy po programie dalej będzie Pan współpracował ze swoim dotychczasowym nauczycielem śpiewu, Waldemarem Bączykiem?
- Oczywiście, to on mnie odnalazł i szlifuje mój głos, pracuje nad rozwijaniem moich umiejętności. Jego pomoc była nieoceniona, więc dalej będę ćwiczyć z panem Waldemarem, moim wspaniałym mistrzem.
- O wsparciu rodziny i bliskich już wiemy, a jak wspierali Pana fani?
- Wspierali praktycznie z każdej strony świata! Najbardziej oczywiście kibicowała mi rodzina i przyjaciele, ale również zupełnie obcy mi ludzie. Bardzo odczuwałem wsparcie fanów, z każdej strony napływały do mnie pozytywne emocje. Bardzo ucieszyło mnie też wsparcie fanów fanpage’a tczewska.pl. Dzięki wielkie za to! Od reżysera „Must be the music” dowiedziałem się, że dostałem bardzo dużo głosów, więc to przekłada się na wsparcie, jakiego udzielali mi fani.
- Jak udało się Panu pogodzić występy w programie z życiem prywatnym?
- Kiedy czuje się wsparcie ze strony rodziny i przyjaciół, dużo łatwiej jest to wszystko pogodzić. Dobre planowanie czasu jest bardzo ważne. Tak też jest z dalszym rozwijaniem kariery muzycznej, trzeba się trzymać planu, powoli i sukcesywnie go realizować. O ile bardzo młodzi ludzie mają większe szanse wybicia się, o tyle artystom w moim wieku łatwiej jest, bo wiedzą już, co chcą osiągnąć.
"Muszę działać dalej!". Przemek Radziszewski o wrażeniach po programie "Must be the music. Tylko muzyka".
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią na fanpage'u www.facebook.com/tczewska przedstawiamy rozmowę z Przemkiem Radziszewskim po finale "Must be the music. Tylko muzyka".
- 07.11.2012 13:10 (aktualizacja 20.05.2023 06:01)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze