Duży komin już teraz mniej truje niż kominy prywatnych domów, w których są piece, zwłaszcza te na węgiel. To dlatego, że duże zakłady produkujące ciepło muszą spełniać surowe przepisy określające standardy emisji szkodliwych związków do atmosfery i są zobowiązane do przestrzegania norm związanych z ochroną przyrody. Można te zanieczyszczenia jeszcze ograniczyć. Okazuje się, że sposobem na to jest produkcja ciepła i energii elektrycznej za jednym zamachem, w jednym procesie technologicznym, co nazywamy kogeneracją. Dzięki temu w powietrzu będzie mniej dwutlenku węgla, dwutlenku siarki, dwutlenku azotu, gazów cieplarnianych i pyłów, bo zamiast dwóch kominów – ciepłowni i elektrowni – będzie jeden – elektrociepłowni.
- Aby zgłębić zagadnienie kogeneracji, należy najpierw odpowiedzieć na pytanie: czym różni się elektrownia od elektrociepłowni. Podstawową różnicą jest produkt, który powstaje w każdym z tych miejsc. W przypadku elektrowni powstaje jedynie energia elektryczna, a produkt uboczny w postaci ciepła odprowadzany jest do otoczenia. Elektrociepłownie natomiast wykorzystują zarówno energię elektryczną, jak i ciepło i obydwa produkty dostarczają odbiorcom – tłumaczą fachowcy.
Coraz więcej ciepłowni w Polsce zmienia się w elektrociepłownie. Klasyczny model wytwarzania ciepła przestał być uznawany za przyjazny naturze, a kogeneracja - tak. Dlatego promowana jest w całej Unii Europejskiej jako narzędzie, które może powstrzymać zmiany klimatyczne. To dlatego, że jednoczesna produkcja ciepła i prądu oznacza lepsze wykorzystanie źródeł energii. W przypadku naszego kraju to nadal głównie węgiel, ale też gaz ziemny, biomasa czy biogaz. Wyliczono, że kogeneracja zwiększa o ok. 30 proc. stopień wykorzystania energii zawartej w paliwie. W praktyce przekłada się to na oszczędność milionów ton węgla rocznie. Jest więc szansa dla kieszeni przeciętnych odbiorców energii – produkowane w jednym miejscu ciepło i prąd mogą być tańsze.
Nie mniej istotne od argumentów ekonomicznych są efekty ekologiczne. Dlatego ważne jest, by coraz więcej osób korzystało z usług producentów energii, rezygnując z własnych pieców i przyłączając się do sieci. Jeśli jednocześnie z modernizacją systemów, jakie przeprowadzają ciepłownicy, likwidowane będą indywidualne źródła ciepła w kamienicach i domkach jednorodzinnych, wówczas czystsze będzie powietrze, którym oddychamy.
„Dwa w jednym” to oszczędność paliwa
Jedną z istotniejszych zalet kogeneracji jest znacznie większy stopień wykorzystania tzw. energii pierwotnej zawartej w paliwie do produkcji energii elektrycznej i ciepła. Innymi słowy, efektywność energetyczna systemu skojarzonego jest nawet o 30 proc. wyższa niż w przypadku oddzielnego wytwarzania energii elektrycznej w elektrowni i ciepła w kotłowni.
Wyobraźmy sobie, że gotujemy ziemniaki w garnku, a nad nimi w specjalnej nakładce – inne warzywa na parze. Wszystko stoi na jednym gazowym palniku. Gdybyśmy ustawili na kuchence dwa oddzielne garnki – na ziemniaki i na pozostałe jarzyny – do przygotowania obiadu zużylibyśmy więcej gazu i nie wykorzystalibyśmy pary unoszącej się na gotującymi kartofelkami.
Podobnie jest z kogeneracją – „dwa w jednym”, czyli jednoczesna produkcja prądu i ciepła, pochłania mniej paliwa niż wytwarzanie energii w rozdzielonych procesach. No i zamiast dwóch kominów jest tylko jeden.
Napisz komentarz
Komentarze