Dziewczynki urodziły się 18 kwietnia 2011 r. w szpitalu na Zaspie w Gdańsku, tam przebywają. O narodzinach trzech córek i o swojej radości opowiedział nam ich tata, Łukasz Gurtatowski.
- Nadal to do mnie nie dociera, choć o tym, że urodzą nam się trojaczki, wiedzieliśmy już od kilku miesięcy. Gdy zobaczyłem je po raz pierwszy, były... po prostu piękne. Ale zaczęły płakać - wszystkie trzy jednocześnie. Nie wiedziałbym, co robić w takiej sytuacji. Na pewno jednak nauczę się tego, powoli oswajam się z sytuacją - powiedział nam rozemocjonowany tata.
Potrójne szczęście
Państwo Gurtatowscy mają siedmioletniego syna Korneliusza i zdecydowali, że chcą mieć kolejne dziecko. Nie sądzili jednak, że los uszczęśliwi ich potrójnie. Gdy pani Anna dowiedziała się, że jest w ciąży, udała się do lekarza, który miał poprowadzić ją aż do rozwiązania.
- Od razu podczas pierwszej wizyty lekarz podczas badania USG stwierdził, że żona nosi więcej niż jedno dziecko. Powiedział coś takiego: "jest dwoje, no i może jeszcze... ale na razie nie chcę was straszyć". Mówił, że nic złego się nie dzieje - opowiada Łukasz Gurtatowski. - Oczywiście bardzo przeżywaliśmy to, że będziemy mieć bliźnięta. Byliśmy zaskoczeni, bo w naszej najbliższej rodzinie nie było dwojaczków. Jedynie moim dalekim krewnym raz urodziło się dwoje naraz.
Podczas drugiej wizyty lekarz już był pewien - to trojaczki. W wtedy się zaczęło. Jak sobie poradzimy? Trzeba zrobić remont mieszkania. No i przede wszystkim - żeby tylko były zdrowe. Tata szybko wziął się do pracy, dzięki kredytowi przeprowadził niezbędne zmiany w domu, by był gotowy na przyjęcie trzech nowych członków rodziny. Gurtatowscy mieszkają w starej kamienicy, a takich pomieszczeniach zawsze jest coś do zrobienia i nie wszystko jest tak jak powinno być.
Urodzone w Gdańsku
- Remont zrobiłem, żona czuła się dobrze, więc wszystko było na dobrej drodze. Ciąża przebiegała prawidłowo, choć żonie, z natury bardzo szczupłej osobie, trudno było dźwigać całą trójkę, brzuch miała naprawdę duży - mówi tata.
Od początku było wiadomo, że dzieci raczej nie urodzą się w kwidzyńskim szpitalu. Lekarz prowadzący ciążę zapowiedział pani Annie, że będzie rodzić w doskonale wyposażonym szpitalu na gdańskiej Zaspie. W Kwidzynie bowiem nie ma odpowiedniego sprzętu, by bezpiecznie przyjąć na świat trojaczki. Mama była pod stalą kontrolą specjalistów i już kilka tygodni przed planowanym terminem porodu została skierowana do szpitala. Lekarze na miejscu czuwali nad prawidłowością ostatniej fazy ciąży.
- Muszę przyznać, że na Zaspie opiekowano się żoną wprost idealnie. Wspaniali lekarze, personel, sprzęt. Cieszę się, że moje córki tam się urodziły - mówi pan Łukasz.
Duże dziewczynki
Termin porodu przypadał tuż po Wielkanocy, jednak wszystko zaczęło się wcześniej. Dziewczynki urodziły się 18 kwietnia poprzez cesarskie cięcie. W przypadku mnogiej ciąży, a już w szczególności przy trojaczkach, lekarze raczej nie zalecają rodzenia "siłami natury". Wszystko przebiegło prawidłowo, dzieci są zdrowe, choć nadal przebywają w inkubatorach, by mogły bezpiecznie nabrać więcej wagi.
- Jak na trojaczki to i tak są duże. Lekarze byli bardzo zaskoczeni, że moje córki urodziły się takie spore. Kornelia, największa - ważyła 1700 g, Michalina - 1500, a Zuzia - 1400 - mówi tata.
Zabawki od brata
Imiona dla dzieci cała rodzina wybrała wspólnie. Ich starszy Brat, siedmioletni Kornelisz, jednej z sióstr nadał imię na swoją cześć - Kornelia. Pozostała dwa imiona wybrali rodzice. Dziewczynki mają też drugie imiona. Kornelia Anna - po mamie, Michalina Krystyna - po babci ze strony mamy i Zuzanna Grażyna - po babci ze strony taty.
Brat bardzo cieszy się, że będzie miał trzy siostry i przygotowuje się na ich przybycie do domu. Na wszelki wypadek jednak swoje ulubione zabawki przeniósł na wyższe półki regału, niżej zostawiając te, którymi ewentualnie pozwoliłby się pobawić dziewczynkom. Cała rodzina jest bardzo podekscytowana - babcie, ciocie. A także koledzy z pracy. Wszyscy gratulują dumnemu tacie, który na razie wziął urlop ojcowski i załatwia wszystkie sprawy urzędowe i regularnie odwiedza żonę i córki w szpitalu w Gdańsku.
Potrójne koszty
- Żona pewnie niedługo będzie już mogła wrócić do domu, ale córki zostaną w szpitalu jeszcze przez kilka tygodni. Jesteśmy dobrej myśli, najważniejsze, że są zdrowe - mówi Łukasz Gurtatowski. - Mamy dla nich pokój, ubranka, ale nie mamy jeszcze łóżeczek, wózków - myślimy o kupieniu jednego podwójnego i pojedynczego, bo takie duże wózki dla trojaczków są ciężkie i nieporęczne. Jeszcze nie zdecydowaliśmy. Nie mam też mnóstwa innych niezbędnej dla dzieci rzeczy, ale wszystko w swoim czasie. Bylibyśmy wdzięczni, gdyby ktoś, kto na przykład ma starsze dzieci - bliźniaki wsparł nas w tej sytuacji - wiadomo, że dzieci rosną i przydaje się mnóstwo rzeczy. Ubranka mamy, wiele pomogli nam w tym znajomi i rodzina, ale teraz spadło na nas potrójne szczęście, no i koszty.
Gdy tylko trojaczki wrócą do domu, na pewno napiszemy o tym w 'Kurierze" i będziemy regularnie informować o tym, jak rosną i jak się czują, a także prezentować ich zdjęcia. Dziś publikujemy fotografie zrobione tuż po ich urodzeniu w gdańskim szpitalu.
Miasto się cieszy
- Jesteśmy dumni, że mamy w Kwidzynie trojaczki, chyba pierwsze od ponad 30 lat. Gratujemy rodzicom i życzymy zdrowia. Na pewno nie zostawimy państwa Gurtatowskich bez pomocy - powiedział nam Jan Kozłowski, asystent burmistrza Kwidzyna.
Reklama
Kwidzyńskie trojaczki - urodzone w Gdańsku
KWIDZYN. Kwidzynianka Anna Gurtatowska urodziła trojaczki - trzy zdrowe córeczki: Kornelię, Michalinę i Zuzannę. To pierwsze kwidzyńskie trojaczki od kilkudziesięciu lat. Na pewno nie zostawimy państwa Gurtatowskich bez pomocy - powiedział nam Jan Kozłowski, asystent burmistrza Kwidzyna.
- 23.04.2011 10:38 (aktualizacja 15.08.2023 16:14)
Napisz komentarz
Komentarze