- Wyłamali drzwi do mojego domu i kazali mi się ubierać. Nie powiedzieli, o co chodzi, mimo że pytałem. W mieszkaniu była też moja ciotka, jednak funkcjonariusze kazali jej wyjść twierdząc, że nie jest tu zameldowana. Gdy ciotka się opierała, policjantka po prostu wypchnęła ją za drzwi – opowiada mężczyzna. – Policjant natomiast upewniwszy się, że ciotka wyszła, zapytał mnie o dowód osobisty. Siedząc na kanapie klepnąłem się po przednich i tylnych kieszeniach spodni, by upewnić się, czy mam dokumenty. Powiedziałem mu, że nie mam ich przy sobie. Na to policjant powiedział, cytuję: „To ja ci, k…, pomogę”. Po tych słowach uderzył mnie w wewnętrzną stronę prawego kolana czymś podłużnym, chyba pałką. Krzycząc z bólu padłem na podłogę. Ból był tak silny, że popuściłem kał (po drodze, w samochodzie i szpitalu funkcjonariusze drwili z tego).
Z dalszej relacji Czytelnika wynika, że został uderzony także w plecy, gdy leżał na podłodze (policjant skomentował to: „To, k…, na wyprostowanie”), a gdy próbował się podnieść, dostał także w twarz. Gdy wycierał krew z ust, został uderzony także po dłoniach, które, jak twierdzi, do tej pory są mało sprawne – ma np. problemy z pisaniem. Potem zakuli go w kajdanki nie pozwalając założyć butów i wyciągnęli po śniegu do radiowozu.
„Spróbuj, k…, coś powiedzieć”
- Gdy przyjechaliśmy na komendę policji w Kwidzynie, spisano protokół, w którym nie zgadza się bardzo wiele szczegółów, np. godzina doprowadzenia na komendę czy zawartość alkoholu w organizmie. Wpisano też, że powodem interwencji była awantura domowa. To nieprawda, bo w domu byłem sam, tylko z ciotką, żony i dzieci nie było – wyjaśnia Czytelnik. – Nie dostałem żadnych pouczeń i nie pozwolono mi skontaktować się z najbliższą rodziną. Zaznaczam, że nie byłem agresywny wobec nikogo, to wobec mnie zastosowano agresję. W drodze na komendę policjant groził mi: „Spróbuj, k…, coś powiedzieć”. Z komendy inni funkcjonariusze zawieźli go na izbę wytrzeźwień do Grudziądza, bez dokumentów (nie sprawdzono mojej tożsamości), bez pieniędzy i telefonu. Potłuczony i obolały wracałem następnego dnia na piechotę do Gardei.
Mężczyzna udał się do lekarza, gdzie otrzymał zaświadczenie o stanie zdrowia, a także zwolnienie lekarskie ze względu na obrażenia, jakie odniósł. Oburzony zachowaniem policjantów, postanowił poskarżyć się ich przełożonemu, komendantowi powiatowemu policji.
- Poszedłem na komendę razem z ciotką, która była świadkiem całego zajścia. Potraktowano nas tam lekceważąco – relacjonuje. – Zostałem poproszony sam do osobnego pokoju przez tych samych funkcjonariuszy, którzy byli u mnie na interwencji i przy zamkniętych drzwiach dostałem „dobre rady”, cytuję: „Nie rób dymu”, „Uważaj, co mówisz”. Uniemożliwiono mi widzenie się z komendantem.
Nasz rozmówca postanowił się więc złożyć doniesienie do prokuratury, w liście opisał całe zajście, wysłał też skargę na piśmie do komendanta powiatowego policji. Wkrótce też udało mu się porozmawiać z zastępcą komendanta Jackiem Kępińskim.
Sprawa dla prokuratora
- Zapewnił mnie, że moja skarga nie pozostanie bez echa i sprawa zostanie wyjaśniona. Mam nadzieję, że tak będzie. Zostałem też wezwany na przesłuchanie do prokuratury, gdzie ze szczegółami opisałem całe zdarzenie – opowiada mężczyzna.
Jak nam przyznał, nigdy nie miał konfliktów z prawem, a w takie sytuacji znalazł się po raz pierwszy. Czuje się pokrzywdzony, upokorzony, dlatego chciałby, aby policjanci (funkcjonariusz i funkcjonariuszka), którzy byli u niego w domu, zostali ukarani.
Prokuratura Rejonowa w Kwidzynie przekazała zgłoszoną przez niego sprawę Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku, która zdecyduje o tym, jaka prokuratura w województwie pomorskim się nią zajmie. To rutynowa procedura w przypadku, gdy postępowanie dotyczy miejscowych policjantów – musi je przeprowadzić prokuratura nie związana z nimi na co dzień zawodowo, a tak byłoby, gdyby zajmował się tym prokurator z tego samego rejonu, który na co dzień współpracuje przecież z policją. Tak postępuje się zawsze – także w przypadku słynnej afery prabuckiej, w której policjanci wywozili pijanych ludzi do lasu i tam porzucali bez butów.
Komentarz policji
Komendant powiatowy policji w Kwidzynie na razie nie komentuje szczegółowo tej sytuacji. Oto oficjalny komentarz w sprawie skargi naszego Czytelnika, jaki przekazała nam Bożena Schab, rzecznik kwidzyńskiej policji.
„Na chwilę obecną w Komendzie Powiatowej Policji w Kwidzynie w przedmiotowej sprawie trwają czynności wyjaśniające. Ponadto skarga Pana (…) została przekazana do Prokuratury Rejonowej w Kwidzynie. O powyższej sytuacji powiadomiono Wydział Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku i Wydział Biura Spraw Wewnętrznych w Gdańsku. Kwestia rzekomego przekroczenia uprawnień przez podejmujących interwencję funkcjonariuszy z KPP Kwidzyn poddana zostanie pod ocenę prokuratury wytypowanej przez Prokuraturę Okręgowa w Gdańsku do prowadzenia tej sprawy i decyzja końcowa jaka zapadnie w tej sprawie będzie wiążąca dla tutejszej jednostki. Każda skarga złożona przez obywatela na zasadność lub sposób przeprowadzenia interwencji rozpatrywana jest zgodnie z obowiązującymi przepisami określonymi w Kodeksie postępowania administracyjnego. Dopiero po ocenie całokształtu zgromadzonego materiału można jednoznacznie stwierdzić czy dana skarga była zasadna”.
Kiedy mogą użyć pałki?
Czy policjanci przekroczyli swoje uprawnienia w przypadku opisanym przez Czytelnika? Zdecyduje o tym prokuratura. Bo, jak wiadomo, policjanci mogą użyć siły wobec mieszkańca, jednak przepisy, jakie to regulują, nie są precyzyjnie określone i wiele zależy od oceny sytuacji przez samego funkcjonariusza. Przepisy umieszczone w Ustawie o Policji określają, że „w przypadku niepodporządkowania się wydawanym na podstawie prawa poleceniom, funkcjonariusze mogą stosować środki przymusu bezpośredniego adekwatne do zaistniałej sytuacji.”
To nie pierwsza taka skarga
Nie po raz pierwszy piszemy o skargach, jakie na postępowanie policjantów złożyli mieszkańcy. Kilka miesięcy temu 19-letni chłopak opowiedział nam, jak funkcjonariusze pobili go i wywieźli do lasu niedaleko Rozpędzin. Tam porzucili i odjechali, wrócił korzystając z uprzejmości przypadkowo poznanych ludzi. Najbardziej bulwersujące zdarzenie miało miejsce w Prabutach jesienią 2008 roku. Sprawa znalazła swój finał w sądzie. Gdańska Prokuratura Okręgowa skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie sześciu policjantów z komisariatu w Prabutach oraz jednej osoby cywilnej, którzy m.in. bili i wywozili do lasu nietrzeźwych mieszkańców. Najcięższe zarzuty w tej sprawie spoczywają na dwóch policjantach - Jarosławie F. i Radosławie B. Obu prokuratura oskarżyła o przekroczenie uprawnień, m.in. poprzez trzykrotne wywiezienie do lasu i pozostawienie tam pijanych ludzi. Grozi im do trzech lat więzienia. Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z wywiezionych mieszkańców chcąc wrócić do domu wyszedł na drogę i zginął pod kołami ciężarówki.
Więcej na ten temat w „Kurierze Kwidzyńskim”, który ukazuje się wraz z "Dziennikiem Pomorza" na terenie pow. kwidzyńskiego
------------------------------------------------------------------------------
PO PUBLIKACJI
Otrzymaliśmy informację od Przewodniczącego ZW NSZZ Policjantów Józefa Partyki
Informacja prasowa
W nawiązaniu do zamieszczonego na stronie internetowej www.portalpomorza.pl artykułu pt. „ Policjanci mnie pobili- muszą ponieść karę” w którym pomawiani o pobicie są funkcjonariusze Policji podczas podejmowania interwencji, z uwagi na zebrane informacje, w imieniu Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów woj. pomorskiego w dniu dzisiejszym złożyłem zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku o możliwości popełnienia przestępstwa składania fałszywych zeznań przez Piotra Ż. Do w/w zawiadomienia dołączone zostało oświadczenie jego żony, które stwierdza, że w dniu 12 stycznia b.r. ok. godz. 21.00 pomawiający wyrzucił ją wraz z dwójką dzieci na mróz i nie wpuszczał ich do domu, pomimo że byli ubrani w piżamy oraz konieczne było podanie leku jednemu z dzieci. Świadkiem w/w zajścia była sąsiadka.
Na wyraźną prośbę żony funkcjonariusze wyłamali drzwi do mieszkania i umożliwili wejście matce z dziećmi do domu. Interwencja podjęta została na wniosek zgłaszającej żony oraz prośbę dziecka, które zdążyło uciec z domu przed pijanym ojcem, grożącym nożem rodzinie. Podobne zdarzenia zgłaszane były już wcześniej, co doprowadziło do ograniczenia praw rodzicielskich i założenia Niebieskiej Karty. Najbardziej bulwersującym faktem w zamieszczonym artykule jest brak informacji o zachowaniu zatrzymanego i tragedii, która dotknęła matkę z dziećmi.
Przewodniczący
ZW NSZZ Policjantów
Józef Partyka
Napisz komentarz
Komentarze