Jego wnikliwe badania nad zjawiskiem elektryczności przyniosły sukces w 1752 r. Dowiódł wówczas, że burze i pioruny mają związek z elektrycznością. Złapał prąd z błyskawicy do butelki lejdejskiej – specjalnego urządzenia do gromadzenia ładunku elektrycznego. To szklana butelka, której wewnętrzna i zewnętrzna powierzchnia pokryte są odizolowanymi warstwami metalu.
Franklin jest też autorem powiedzenia „Nic nie jest słodsze od miodu, prócz pieniędzy”. A więc – oszczędzanie może mieć całkiem przyjemny smak.
Wieki światła
Pierwsze próby skonstruowania żarówki elektrycznej podjęto już w pierwszej połowie XIX w. Ale za najbardziej praktyczną i użyteczną żarówkę uznano wynalazek Thomasa Edisona. Pierwsza paliła się tylko osiem minut, ale w 1879 r. udoskonalona świeciła już kilkadziesiąt godzin, a później przedłużył czas jej świecenia do ponad 100 godzin. Historia mówi, że przy następnych próbach wybrano pewien gatunek japońskiego bambusa, którego zwęglone włókna okazały się najtrwalsze. Umieszczone w szklanej banieczce, z której wypompowano powietrze paliły się przez kilkaset godzin jasnym żółtym światłem.
Historycy twierdzą, że podczas prac nad żarówką Edison przebadał ogromną ilość materiałów (około 1600) z których można by zrobić włókno - żarnik. Kosztowało go to około 100 tysięcy dolarów, o czym powiadomił całą Amerykę. Pośród jego zachowanych notatek można znaleźć wpis z dnia, w którym włókno chciał zrobić z… włosów z brody rudego Szkota.
Reklama
Skąd prąd?
To, że mamy w domach prąd, zawdzięczamy Benjaminowi Franklinowi. Ten amerykański wielki mąż stanu, wytrawny dyplomata, pisarz, filozof, poliglota i naukowiec był też wynalazcą i bystrym obserwatorem natury.
- 03.07.2012 13:19 (aktualizacja 06.08.2023 12:10)
Napisz komentarz
Komentarze