W miastach, gdzie duże powierzchnie są pokryte betonem i asfaltem, woda deszczowa praktycznie nie ma gdzie wsiąkać. Dlatego mieszkańcy już praktycznie nie wyobrażają sobie życia bez kanalizacji deszczowej, zwanej również „burzówką”. Gdyby jej nie było, nawet przy niezbyt dużych opadach mogłyby pojawić się gigantyczne kałuże, które pozalewałyby wszystko. Prawdą jest również to, że nawet najsprawniejsza instalacja nie jest w stanie poradzić sobie z gwałtowną ulewą, bo ilość wody jest tak duża, że sieć nie nadąża z jej odbieraniem. Takie zjawiska zdarzają się zwłaszcza w dużych miastach.
Kanalizacja deszczowa jest odpowiedzialna za odwodnienie dróg, chodników i placów. W przeciwnym razie woda z opadów atmosferycznych, czyli nie tylko deszczu, ale i topniejącego śniegu, zniszczyłaby miejską infrastrukturę.
Niestety, to, co wpływa do „burzówki” najczęściej nie jest czyste, bo wody opadowe porywają ze sobą wszystko, co napotkają po drodze: zanieczyszczenia powietrza, trujące metale z dachów, niebezpieczne substancje ropopochodne z jezdni, odpadki, liście. Z takiej grubej rury wszystko to, co zabrała deszczówka, przedostaje się więc prosto do rzeki lub morza. Pół biedy, gdy są to odpady naturalne, ulegające stopniowemu rozkładowi. Gorzej, jeśli wpuszczamy do rzek toksyczne zanieczyszczenia. Co prawda woda oczyszcza się podczas swego naturalnego cyklu, bo zawiera mikroskopijne bakterie i grzyby, które przetwarzają nawet bardzo niebezpieczne substancje. Jeśli jednak odpady są zbyt liczne lub zbyt trujące, to może dojść do skażenia środowiska.
Kałuże w mieście, jak widać, też mogą być przydatne, choć lepiej, gdy sieć kanalizacji burzowej są na tyle sprawne, by odebrać wszystkie wody opadowe…
Źródło: blip.pl
Apla
Pieniądze z dachu
Coraz więcej samorządów chce nakładać na mieszkańców podatek od deszczówki. Jak tłumaczą władze, takie decyzje wymuszą zarówno dyrektywy unijne, zgodnie z którymi to „zanieczyszczający płaci”, jak i polskie prawo oraz stan techniczny urządzeń. Dzięki podatkowi deszczowemu będą więc środki na rozbudowę i modernizację „burzówek”. Mieszkańcy wielu miast są oburzeni, bo dotąd nikt nie kazał płacić za deszcz, jednak ta danina ma przede wszystkim pomóc środowisku naturalnemu, bo im lepsza sieć kanalizacji deszczowej, tym mniej trucizn trafi bezpośrednio do najbliższej rzeki.
Jak wynika z zapowiedzi, płacić będzie się za te wody deszczowe i roztopowe, które trafią z dachu do kanalizacji deszczowej – nieważne czy bezpośrednio, czy też poprzez podjazd lub chodnik, z których przedostaje się do kratki ściekowej. Jeśli jednak część z nich trafia do ogrodu – wówczas podatek naliczony zostanie za część powierzchni dachu.
Wysokość naliczanej opłaty ma być uzależniona od wielkości nieruchomości. Dlatego najwięcej mogą płacić właściciele domów jednorodzinnych, którzy będą regulować podatek samodzielnie. W przypadku budynków wielorodzinnych niewykluczone są podwyżki czynszów, w ten sposób zarządcy nieruchomości przerzucą na lokatorów koszty ponoszone na opłacenie daniny.
Napisz komentarz
Komentarze