Premiera spektaklu „Baltic. Pies na krze” w Teatrze Miniatura zapowiadała się jako opowieść wigilijna dla dzieci kończąca się happy endem. Przedstawienie oparte na książce, która powstała na podstawie wydarzeń prawdziwych z 2010 roku, takie właśnie było, ale to tylko jedna strona realizacji. Efektu – o tak szerokim wymiarze społecznym - być może realizatorzy nawet się nie spodziewali.
Przedstawienie mówi nam o wielkiej powszechnej znieczulicy, jakiej doczekaliśmy się na początku XXI wieku jako społeczeństwo, które – w znakomitej większości - nie pamięta już wojny, zagrożeń, głodu, walki o przetrwanie.
„ Jeśli ktoś ma pomóc, na pewno nie ja”
I tak nieszczęsny pies, który, na oczach tłumów Polaków, płynął na krze od Torunia do Zatoki Gdańskiej, stał się nie tylko ambasadorem pokrzywdzonych czworonożnych współbraci. Baltic – jego los – jakże przekonywująco pokazany na scenie Teatru Miniatura – stał się symbolem istoty słabej, ofiary, na którą syci, żyjący w cieple ludzie, patrzą bez emocji. Zziębnięty wystraszony płynie na krze, a dzieci – będące odzwierciedlenie postawy dorosłych – patrzą na niego z dystansem i z obawą, że może wściekły, ugryzie, że lepiej sobie z tym dać spokój, starania najmłodszych szybko palą na panewce, zapał się kończy. Starsi – owszem, widzą, ale patrzą na zwierzę, jak na przedmiot, które było użyteczne, bo komuś pilnowało domostwa, zastanawiają się, czy można by je jeszcze do czegoś użyć. Ktoś nawet wpada na pomysł - psa „humanitarnie” zastrzelić - żeby się nie męczył. Rodzice nie chcą zauważyć psa na krze przez okno, którego wskazuje córka, dopiero mamusia, gdy w telewizji widzi tego samego psa pokazanego przez reporterów, zaczyna coś rozumieć. A więc rzeczywistość istnieje dla wielu dopiero wtedy, gdy pokaże się ją w telewizji.
Tekst napisany jest językiem prostym, mówionym i świetnie oddaje psychikę ludzi, którzy myślą wyłącznie o sobie, nie potrafią wczuć się w cierpienie bliźniego, pokazują postawę: „Jeśli ktoś ma pomóc, na pewno nie ja, są służby, ja płacę podatki, wymagam i chcę mieć święty spokój”. Niestety przykładów takiego zachowania każdy z nas widzi wokół siebie wiele. Bezdomny człowiek leży na przystanku przy temperaturze minus 15 stopni Celsjusza, panie w futerkach czekają na autobus, wsiadają, nawet się nie obejrzą. Jedna osoba tylko się interesuje ginącym człowiekiem, wzywa pomoc, która bardzo długo nie nadchodzi, automaty w służbach telefonicznych się kręcą, wreszcie ktoś odbiera, słychać: „Mamy dużo zgłoszeń”, „Przyjęliśmy, proszę czekać…” I tak jeszcze i jeszcze raz, wreszcie chory zostaje zabrany do szpitala.
Bezdomna kotka urodziła kocięta pod blokowym balkonem, sąsiadka w towarzystwie wnuczki leje na nią wrzątkiem, mają rasowego pieska, owszem, nie pozwala drugiej sąsiadce postawić jedzenia i picia, wywraca miskę z wodą i zabiera jedzeniem…. I mówi przy dziecku: „Proszę nie karmić kotów, one śmierdzą”. Godzinę temu starsza pani chciała przejść na pasach przez jezdnię i zdążyć do nadjeżdżającego autobusu, ale rosły kierowca jej nie przepuścił, autobus odjechał…
Reżyser Romuald Wicza – Pokojski z aktorami i wszystkimi realizatorami stworzyli spektakl wkładając w pracę nie tylko zawodowe umiejętności, ale i serce. Przygotowując przedstawienie konsultowali się z załogą R/V Baltica, a przede wszystkim z Adamem Buczyńskim, który uratował psa, wiele zawdzięczają Ewie Baradziej-Krzyżankowskiej z Morskiego Instytutu Rybackiego – Państwowego Instytutu Badawczego, która była nie tylko pośrednikiem w nawiązaniu kontaktu artystów z naukowcami, ale i pomogła zorganizować akcję charytatywną towarzyszącą spektaklom.
W oczach wszystkich chyba widzów pojawiają się łzy
Tak więc oglądamy przedstawienie z udziałem psa – lalki naturalnej wielkości animowanej – z rzadkim wyczuciem, a nawet czułością - przez aktorów. Główny bohater od początku przyciąga uwagę widzów bez względu na wiek, wzbudza współczucie i ogromną sympatię, trzyma w napięciu. Kolejne, następujące po sobie sytuacje obojętności ludzi wobec cierpienia zwierzęcia, podsycają wewnętrzny protest, że tak nie może być, a jednak tak było. Dzieci nie odrywają wzroku od psa, na ich twarzach widać współczucie, strach, niektóre na głos komentują, inne mają otwarte buzie. Scenografia pomaga stworzyć nastrój i dramaturgię, pada śnieg, „odrywają się kry”, które niosą aktorzy, na jednej z nich leży pies. Podsyca napięcie doskonale dobrana muzyka. Już wiadomo, że pies najprawdopodobniej przeraził się wystrzałów na Sylwestra i znalazł się w tak straszliwej opresji w czasie, gdy tak świetnie „bawili się” – nocna scena w maskach - młodzież i dorośli, odpalając racę za racą. Nie tylko nasz bohater, kłębią się myśli w głowach widzów, ale wszystkie psy, panicznie boją się ognia i hałasu, co roku ginie w takich okolicznościach wiele zwierząt. Żeby choć tylko w Sylwestra trwała kanonada, wtedy właściciele psów są na to przygotowani, ale bezmyślni amatorzy „zabawy”, mimo zakazów, urządzają strzelaninę długo przed i po 31 grudnia. Kulminacją przedstawienia jest bardzo krótka projekcja dokumentalnego filmu z akcji ratowniczej Baltica, zapominamy wtedy o lalkach, o tym, że jesteśmy w teatrze, patrzymy na nieszczęsne zwierzę na kawale lodu, wymarznięte do granic możliwości, do którego podpływa człowiek w ratowniczej łodzi. Film radykalnie się urywa, a w oczach wszystkich chyba widzów pojawiają się łzy. Jest wreszcie oczekiwany happy and, pan Adam niesie owiniętego w koc, bezwładnego, psa, który nie od razu powraca do zdrowia, są obawy, że nie przeżyje, ale, jak wiadomo, wszystko kończy się dobrze.
Przy drzwiach do teatru stają wolontariusze i wkładają do wielkich worków i koszy dary w postaci: karmy, koców, pościeli, ciepłych ubrań, wszystkiego, co może się przydać do ocieplenia bud w czasie zimowych chłodów w schroniskach dla bezdomnych zwierząt na Pomorzu. Ofiarodawców nie brakowało, po każdym przedstawieniu jest tak samo, z teatru odjeżdża samochód wypełniony podarowanymi rzeczami dla bezdomnych zwierząt.
Cel postawiony przez realizatorów przedstawienia „Pies na krze” został w pełni osiągnięty, udało się poruszyć serca widzów, rozbudzić wrażliwość, jest nadzieja, że rodzące się na widowni uczucia po wyjściu na ulicę nie zgasną, że miłości bliźniego, miłosierdzia, będzie nieco więcej. Zespołowi Teatru Miniatura należą się serdeczne gratulacje za ze wszech miar udaną realizację. Widzom w każdym wieku gorąco polecam przyjście do Teatru Miniatura – koniecznie z paczką – i obejrzenie urokliwego, pełnego humanitarnych treści, spektaklu pt. „Baltic, pies na krze”.
Baltic. Pies na krze
na podstawie książki „Baltic. Pies, który płynął na krze” Barbary Gawryluk
Adaptacja i reżyseria: Romuald Wicza-Pokojski
Scenografia: Mariusz Waras
Muzyka: Michał Jacaszek
Asystent reżysera: Michał Derlatka
Inspicjent: Tomasz Okęcki
Obsada:
I osoba z załogi | Jolanta Darewicz
Pan Adam | Jacek Gierczak
II Oficer | Edyta Janusz-Ehrlich
Rzeczniczka | Jadwiga Sankowska
II osoba z załogi | Joanna Tomasik
Kapitan | Andrzej Żak
Spektakl dla dzieci w wieku: od 8 lat
Prapremiera: 16 grudnia 2012
Miejski Teatr Miniatura, ul. Grunwaldzka 16 w Gdańsku
Kolejne spektakle:
20 grudnia 2012 (czwartek), godz. 10.00
21 grudnia 2012 (piątek), godz. 10.00
22 grudnia 2012 (sobota), godz. 12.00
23 grudnia 2012 (niedziela), godz. 12.00
W styczniu 2013 roku spektakl przez cały czas będzie w repertuarze.
Zdjęcia: Teatr Miniatura Fot. Piotr Pedziszewski
Napisz komentarz
Komentarze