W Polsce ok. 60 proc. zużytego ogumienia trafia w postaci zużytego ogumienia do pieców cementowni i, w znacznie mniejszym stopniu, ciepłowni. Spalanie opon w cementowniach jest ekonomicznie bardziej uzasadnione - mogą być one bowiem spalane w całości. Stanowią od 10 do 20 proc. ogółu spalanego paliwa. Opony, w zależności od technologii jaką dysponuje cementownia, spalane są w częściach - po ich uprzednim rozdrobnieniu - lub w całości. Dla tej gałęzi przemysłu to bardzo cenne paliwo, ponieważ opony mają wyższą kaloryczność w porównaniu do węgla kamiennego. Poza tym, w efekcie ich spalania w piecu cementowni nie powstaje popiół, a w porównaniu z węglem emitowanych jest mniej szkodliwych gazów. Ale zdaniem niektórych nie jest to ekologiczny posób utylizacji, bo nawet jeśli zastosuje się nowoczesną infrastrukturę, to i tak zawsze spalaniu towarzyszy emisja dwutlenku węgla i siarki do atmosfery. Choć zwolennicy tej metody bronią jej, argumentując, że firmy, w których spalane są opony, muszą spełniać restrykcyjne normy w zakresie emisji szkodliwych gazów.
Bez względu na te dyskusje, zgodnie z unijną dyrektywą trzeba odzyskiwać 75 proc. wprowadzonych na rynek opon. Brakujące 25 proc. to efekt lobbingu producentów, którzy tak oszacowali ścieranie się bieżnika na jezdni. Dlatego spalanie to nie jedyny sposób na zużyte ogumienie – jest ono poddawane recyklingowi. Szacuje się, że w naszym kraju takiemu odzyskowi materiałowemu poddawane jest ok. 15 proc. opon. Co się z nimi dzieje? Najpierw trzeba je pociąć lub rozpuścić. Uzyskiwana w ten sposób guma jest dalej rozdrabniana i podlega obróbce termicznej. W mechanicznym procesie rozdrabniania uzyskuje się różnej wielkości cząsteczki gumy: pył gumowy, miał gumowy, granulat bądź grys. Oprócz gumy, uzyskuje się również stal oraz odpady tekstylne. Niestety, to proces jest bardzo energochłonny, bo tona opon “pożera” 125 kWh prądu, towarzyszy mu również duży hałas.
Napisz komentarz
Komentarze