Wstrząsające wydarzenie, do którego doszło w czwartek 11 maja 2017 roku w biały dzień na miejscu publicznym w moim mieście Gdańsku, poruszyło społeczeństwo. Nie jest to jedyny przypadek przemocy rówieśniczej nagranej na komórce. Pamiętamy tragedię 14-letniej Ani, która w 2006 roku została upokorzona przez kolegów na oczach całej klasy. Chłopcy rozebrali koleżankę i molestowali ją seksualnie. Całe zdarzenia również sfilmowali telefonem komórkowym. Nazajutrz 14-latka popełniła samobójstwo. Od tej tragedii minęła dekada, a my wciąż otwieramy oczy ze zdumienia: jak to możliwe, że nastolatki w naszym kraju potrafią w ten sposób okazywać okrucieństwo. Gdzie są dorośli? – pytamy. Ja bym sprecyzował pytanie: co dzieje się z ojcami?
Jeszcze do niedawna rola ojca utożsamiana była z „głową rodziny”. Był on kojarzony z ostoją siły, bezpieczeństwa, autorytetu moralnego. Dziś gdy w wychowaniu pojawiają się kłopoty, uwagę skupia się na matce. Niejako nawykowo ojca przesuwa się w cień, nadaje się mu funkcję „rodzica wspomagającego”, któremu brak instynktu rodzicielskiego, fachowości pedagogicznej, zaangażowania, który cechuje się zagubieniem, skłonnością do używek, przemocą i nieodpowiedzialnością. Niszczymy zaufanie społeczne do mężczyzn, pozbawiamy ich roli przywódczej w rodzinie, wprowadzamy w nich niepewność i brak wiary we własny ojcowski potencjał. Odbija się to coraz silniej na naszym społeczeństwie, a najbardziej na kondycji nastolatków. Wiem to nie tylko jako obserwator życia społecznego, polityk, ale również jako wieloletni kurator rodzinny. Mężczyźni – ofiary skrajnego feminizmu i bezmyślnego political correctness dezerterują z roli ojców, oczywiście sami również nie pozostając bez winy.
Tymczasem badania, udostępniane przez inicjatywę Tato.net i inne nieliczne organizacje proojcowskie pokazują, że istnieje silny bezpośredni związek między relacją dzieci z ojcem a przestępczością wśród młodocianych. Amerykańskie statystyki wykazują, że 71% dzieci porzucających szkołę, 85% młodzieży siedzącej w więzieniach, 80% gwałcicieli powodowanych przeniesionym gniewem, 80% młodych pacjentów szpitali psychiatrycznych pochodzi z domów, w którym nie było ojca. Dzieci wychowywane bez ojca wykazują większą skłonność do uzależnień od środków psychoaktywnych, wcześniej wchodzą w inicjację seksualną i częściej popełniają samobójstwa.
Również polskie badania (np. K. Pospiszyl) dobitnie wskazują, że na właściwy przebieg internalizacji norm moralnych przez dzieci wpływa łagodna postawa wychowawcza ojców, połączona z okazywaną przez niego czułością. Dzieci wychowywane pod nieobecność ojca w mniejszym stopniu przejawiają poczucie winy po naruszeniu różnego rodzaju norm moralnych, a ponadto są mniej skłonne do akceptowania upomnień. Dorota Kornas-Biela dowodzi, że ojciec posiada kluczowe znaczenie dla identyfikacji płciowej dziecka i stanowi silną podstawę dla prawidłowego rozwoju seksualnego. Moi koledzy kuratorzy rodzinni potwierdzają zapewne, że brak ojca w rodzinie przyczynia się do wstępowania młodzieży do gangów, gdzie poszukuje się silnego autorytetu i utożsamia z przywódcą jako „ojcem zastępczym”.
Czy do patologicznego zachowania nastolatek winnych pobicia rówieśniczki przyczynił się brak zaangażowanego i odpowiedzialnego ojcostwa tego nie wiem. Sądzę jednak, że warto spokojnie i bez emocji zastanowić się: jaki wizerunek ojca stworzyliśmy? Czy pytamy gdzie są ojcowie w domenie wychowania młodzieży? Czy budujemy ich autorytet i dajemy niezbędny społeczny kredyt zaufania? Jeśli przyzwyczaimy się myśleć, że normalne jest sprowadzanie mężczyzn do roli rodzinnych „bankomatów” i „taksówkarzy”, przyczynimy się do tego, że zjawiska takie jak to ostatnie w Gdańsku będą się powtarzać.
Napisz komentarz
Komentarze