Według danych GUS jeśli obecne tendencje utrzymają się, to po raz pierwszy od wielu lat w całym 2017 roku, urodzi się w Polsce co najmniej 400 tysięcy dzieci. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zauważa, że w 2014r., prognozowano, iż urodzi się ich o 54 tysiące mniej. To obiecująca wiadomość, a mimo to przyjmuję ją w poczuciu zatroskania.
Cieszy mnie oczywiście wzrost urodzeń. W przeszłych i obecnych konfliktach, sporach czy bataliach zawsze apelowałem o to, by nie zapominać, że naszym podstawowym polskim problemem jest wzmocnienie rodziny - słabej demograficznie, mającej coraz większe trudności z trwałością (co powoduje, że 1/3 dzieci wychowuje się w rodzinach niepełnych), często nie spełniającej swoich podstawowych funkcji na co wskazuje niemal 1% polskich dzieci wychowywanych w pieczy zastępczej poza swoimi rodzinami biologicznymi. Co mnie w takim razie niepokoi?
Obserwując polską rzeczywistość polityczną - brak dialogu, kłótnie, awantury, wzbierającą wrogość, zastanawiam się jaką Polskę szykujemy naszym nowym obywatelom. Głęboki poziom konfliktu społecznego, który obserwujemy obecnie w kraju, nie sprzyja rodzinie - ani tej, która właśnie rozpoczyna swoje bytowanie, ani tej zakorzenionej, wielopokoleniowej, ani też powrotom do kraju z zagranicy, ani demografii, bo uderza w poczucie bezpieczeństwa, które jest kluczowe!
Wróćmy do analogii z przyjściem na świat noworodka. Na pewno istotne jest zaspokojenie jego potrzeb biologicznych, umożliwiających przetrwanie i rozwój. Podstawowe jest jednak zaspokojenie jego potrzeb emocjonalnych. Dzieci oczekują też, że jego rodzice będą się kochać, przebaczać sobie, kulturalnie i szczerze rozmawiać, rozwiązując konflikty w sposób nie powodujący rozdarcia serca małego człowieka, który wcale nie chce i nie musi opowiadać się po którejś ze stron. Człowiek potrzebuje rozwoju w atmosferze przyjaźni i bliskości nie tylko w życiu rodzinnym ale też we wspólnocie lokalnej czy narodowej!
Idźmy dalej. Gdy młody człowiek dorośnie, chciałby zdobywać wykształcenie i robić karierę w oparciu o kompetencje a nie o układy czy czyjeś sympatie polityczne. Nie chciałby przytakiwać dywagacjom rozpolitykowanego szefa tylko dlatego, żeby nie zostać zmuszonym do zmiany pracy. Oczekiwałby awansu ze względu na to co potrafi a nie to z kim trzyma. Chciałby być obsługiwany przez kompetentnych urzędników. Po pracy pragnąłby w mediach słuchać wymiany zdań, które pozwolą mu zrozumieć problem, a nie wymierzonych w siebie propagandowych tub. Zakładając rodzinę, pragnąłby liczyć, że warunki życia jego dziecka nie zmienią się tylko dlatego, że nowa władza będzie działać na złość poprzedniej.
Podkreślam tutaj: w każdym fragmencie Polski w którym przychodzi nam żyć i pracować powinniśmy wzmacniać polską rodzinę, a w tym zadaniu ważny jest społeczny pokój. Nie wspierając rodziny, przyczynimy się do upadku cywilizacji w kształcie jaki znamy. Coraz wyraźniejszy jest bowiem wybór: albo rodzina i społeczeństwo obywatelskie albo kultura egoistów i samotników.
Napisz komentarz
Komentarze