Mieszkanie spłonęło dzień przed Wigliją. Pożar nastąpił wskutek zwarcia instalacji elektrycznej w pokoju dziecinnym. Tam akurat w łóżeczku spał najmłodszy syn pani Agnieszki.
Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie
Gdy będąc w kuchni zauważyła dym wydobywający się z dziecinnego pokoju, rzuciła wszystko i...wpadła na zakleszczone drzwi do pokoiku. Bez namysłu wybiła nogą szybę w drzwiach. Wskoczyła do pełnego dymu i ognia pokoiku. Porwała syna z łóżeczka i wraz z pozostałymi dziećmi wybiegła na klatkę schodową. Sąsiedzi też zauważyli dym i już zawiadomili straż pożarną oraz pogotowie ratunkowe. Pomoc przybyła błyskawicznie. Strażacy rozpoczęli akcję gaśniczą a panią Agnieszkę oraz najmłodszego syna odwieziono do szpitala. Dopiero w szpitalu pani Agnieszka zauważyła, że ma wiele ran i całe ręce są zakrwawione. Założono jej kilkanaście szwów na te rany. Przebadano dziecko, które nieustannie wymiotowało. Nałykało się dymu, ale poza tym nie stwierdzono żadnych urazów.
- Martwiłam się o pozostałe dzieci. Ale niepotrzebnie. Zajęli się nimi nasi sąsiedzi. Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. To święta prawda - mówi pani Agnieszka Głowacka. - A święta Bożego Narodzenia spędziliśmy u rodziny. Były trochę smutne. Najważniejsze jednak było to, że byliśmy razem. Wiedzieliśmy też, że możemy liczyć na olbrzymią pomoc. Zapewniono nam zakwaterowanie w hotelu na czas remontu mieszkania. Nieodpłatnie. Koszty zakwaterowania regulował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. MOPS sfinansował nam także zakup farb i narzędzi do remontu mieszkania.
Dziękujemy Czytelnikom
- Remont przeprowadzaliśmy sami. Chociaż był kłopot z remontem pokoju dziecięcego bo był strasznie zniszczony. Tu pomogła nam Spółdzielnia Mieszkaniowa, która nam ten pokoik wyremontowała na własny koszt. Ale problemem były meble, sprzęty, ubrania, pościel i inne rzeczy. Przecież to co mieliśmy i co nawet udało się uratować to nie nadawało się już do używania. Odzież i pościel strasznie śmierdziały spalenizną. I tu ogromną pomoc okazały nam władze miasta. Pan prezydent i MOPS. Szczęściem w nieszczęściu było to, że akurat na początku stycznia przybyły do Starogardu dary z Holandii. Podobno około 20 ton. Właśnie z tych darów mogliśmy skorzystać. Tam były nawet meble. Jak pan widzi mamy już umeblowane dwa pokoje. Pozostał jeszcze do umeblowania najmniejszy pokoik. Ale z tym też nie powinno być problemu. Dzięki "Gazecie Kociewskiej" mam kontakt z osobami, które zadeklarowały przekazanie nam mebli. Proszę sobie wyobrazić, że nasza tragedia odbiła się echem i dotarła nawet do Suchego Dębu koło Pruszcza Gdańskiego. Właśnie z tej miejscowości Czytelnicy "Gazety Kociewskiej" chcą nam przekazać meble. Dzisiaj mogę powiedzieć, że pożar może spalić wszystko, cały dobytek ale nie może spalić życzliwych serc gotowych nieść pomoc. Za tę pomoc bardzo, bardzo wszystkim dziękuję.
Pani Agnieszka ze wzruszenia ociera dyskretnie łzy. Dzieci bawią się beztrosko na nowym dywanie. Najmłodsze dziecko śpi bezpiecznie w nowym łóżeczku. W najmniejszym pokoiku kończony jest remont. Malowane są ściany. Z łazienki dobiega cichy szmer pralki automatycznej.
Pomoc pomocy
- Większość naszych ubrań i pościeli wyprali nam sąsiedzi. Teraz już mogę pozostałe rzeczy prać sama - mówi pani Agnieszka. - Pragnę także gorąco podziękować szkole podstawowej numer 3, do której chodzi mój syn. Pomoc szkoły była wspaniała.
- Rodzina, która poniosła straty w wyniku zdarzenia losowego jakim był pożar uzyskała ze strony pomocy społecznej wsparcie konieczne w ich sytuacji. Ponieważ mieszkanie zostało na tyle zniszczone, że nie nadawało się bez remontu do zamieszkania zapewniliśmy schronienie w hotelu przy OSiR do czasu kiedy mogli powrócić do zajmowanego mieszkania. Koszty w całości zostały pokryte z budżetu miasta - potwierdzają udzieloną pomoc pracownicy MOPS w Starogardzie Gd. - Remont mieszkania przeprowadzał w większej części ojciec rodziny przy pomocy znajomych. MOPS przyznał pomoc finansową na zakup środków niezbędnych do remontu. Pokój najbardziej zniszczony, w którym wybuchł pożar zobowiązała się wyremontować Spółdzielnia Mieszkaniowa. Prace trwają.
W tym czasie fundacja z Holandii przywiozła do Polski dary, z których
poszkodowana rodzina wybrała niezbędne rzeczy. Okazało się, że część zniszczonych przez pożar sprzętów zastąpili darami. Na apel w "Gazecie Kociewskiej" zgłosili się indywidualni ofiarodawcy i przekazali również pomoc rzeczową. Po zakończeniu remontu przez Spółdzielnię Mieszkaniową, będą mogli rozstawić sprzęty w mieszkaniu i ocenić czego jeszcze koniecznie potrzebują. Wówczas na zaspokojenie niezbędnych potrzeb życiowych MOPS może przyznać i przyzna konieczną pomoc.
Do naszej Redakcji zgłaszają się kolejne osoby chcące pomóc rodzinie pani Agnieszki.
Dziękujemy naszym Czytelnikom za wrażliwość i życzliwe serca.
Reklama
Serca nie można spalić
KOCIEWIE. Starogardzcy pogorzelcy dziękują. Już mieszkają w swoim, wyremontowanym po pożarze mieszkaniu. Siedmioosobowa rodzina jest wdzięczna wszystkim, którzy pomogli im w tych trudnych chwilach.
- 02.02.2008 22:09 (aktualizacja 01.04.2023 05:49)
Napisz komentarz
Komentarze