Jak doskonale się orientujemy, w połowie listopada bieżącego roku Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której skrajnie krytycznie wypowiedziano się o stanie praworządności w Polsce. Skłania to wielu do stwierdzenia, że był to dokument „przeciwko Polsce”. Za przyjęciem rezolucji głosowała część europosłów Platformy Obywatelskiej, łamiąc ustalenia własnej partii, które wskazywały wstrzymanie się od głosu. 25 listopada w Katowicach grupa osób zorganizowała protest, podczas którego na symbolicznych szubienicach powieszono zdjęcia owych eurodeputowanych.
Powyższy gest, z którego relacje obiegły świat, spotyka się z różnymi ocenami. Najczęściej są to wyrazy potępienia, wpłynęło w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Zdarzają się jednak głosy oburzenia, które nie do końca wydają się szczere. Wynika z nich, że gest narodowców, aczkolwiek brutalny i przykry, to jednak poniekąd jest usprawiedliwiony podobnymi zachowaniami, prowokowanymi z innej strony sceny politycznej. W domyśle: „sami zasialiście nienawiść, to teraz zbieracie jej owoce”.
Otóż chciałem w związku z tym oświadczyć, że stanowczo nie zgadzam się na tego rodzaju agresję w życiu publicznym niezależnie od tego przez które środowiska polityczne jest inicjowana. Oczywiście jestem krytyczny wobec decyzji wzmiankowanych parlamentarzystów. Jednak nie zgadzam się na ten konkretny rodzaj protestu. Tak samo jak nie zgadzałem się na profanowanie wizerunku Ojca Świętego na scenie teatru czy innych osób.
Potrzebą naszego czasu jest obniżenie napięcia społecznego, a nie jego wzmacnianie. Słuszna krytyka nie może być wyrażana w sposób, który przynosi szkody społeczne. To jest reakcja łańcuchowa, której musimy powiedzieć STOP! Słowa i symboliczne gesty kształtują wrażliwość i wyobraźnię przyszłych pokoleń. Nie przyczyniajmy się do wychowywania charakterów, zdolnych do przeżywania ubogiej gamy uczuć, posiadających stępioną wrażliwość moralną i estetyczną.
Szukajmy inteligentnych i niejątrzących form protestu. Mamy prawo się różnić i możemy to czynić bez przekraczania granic.
Napisz komentarz
Komentarze