- Cisza, zaraz się zacznie.
- Co?
- Impreza.
- Jeszcze chwila i odliczamy: 10,9… ruszyli.
Kosi, kosi DMS KOSA
Na starcie ustawił się przy konsoli jako pierwszy DMS KOSA, czyli Krzysztof Kosiński, który zasetował największe hity z klubów z plaż Ibizy i Majorki. W podróż za nim udała się tczewska publika, która nieśmiało wkraczała na plac pod scenę, który powoli zamieniali w największy taneczny parkiet tej nocy. Dj nie oszczędzał sił i zagrzewał widownię do wspólnej zabawy. I nietrudno było zauważyć, że przy takich dźwiękach nogi rwały się same do tańca. I tak powoli „parkiet” zapewniał się tańcząca publiką. W trakcie występu Dj-a DMS KOSY powoli montowali się Kalwi&Remi, zwłaszcza Remi, który zadbał o to, by w trakcie występu nie zawiódł ich sprzęt. A Ci zaraz po „Kosie” wkroczyli z przytupem, porywając cały amfiteatr do wspólnej zabawy.
Hit za hitem
Czerwony napis odpalony, przywitanie publiki było, no to można zaczynać. I zaczęli z pierwszym ich i chyba największym hitem Explosion. Tczewianie przy takich hitach skakali, klaskali i tańczyli. Hola, hola, ale co to? No tak, jak duet Kalwi&Remi to i roboty. Te strzelały dymem, laserami i sztucznymi ogniami. Do tego dorzucamy konfetti i zdjęcia z autografami chłopaków, i mamy imprezę klubową rodem z najlepszych festiwali. Po ponad godzinnej muzycznej uczcie publika choć zmęczona chciała jeszcze, ale trudno się dziwić, kiedy za konsolą miał stanąć on… C-Bool, czyli Grzegorz Cebula. Czołowy polski Dj przez lata wypracował sobie markę, a jego piosenki to prawdziwe hity, grane w największych rozgłośniach radiowych w kraju i zagranicą. No i przyznajmy się, ilu z nas sądziło, że to obcokrajowiec? Jak widać polscy Dj potrafią zrobić dobrą, solidną muzykę, na światowym poziomie. Zabawa trwała do północy, a roztańczonej publice po takiej dawce pozytywnych dźwięków i emocji z pewnością trudno było zasnąć.
Napisz komentarz
Komentarze