Morze w niebezpieczeństwie
Informacje o aktualnej sytuacji związanej z zatopioną bronią chemiczną, jaki z wrakami statków, w których znajdują się dziesiątki ton produktów ropopochodnych przedstawili radnym zaproszeni na sesję przedstawiciele Fundacji Mare. Zajmuje się ona monitorowaniem zanieczyszczeń Morza Bałtyckiego. W polskiej strefie Bałtyku znajduje się około 400 wraków, z tego 100 na wodach Zatoki Gdańskiej. Dwa są szczególnie niebezpieczne.
– A czas bardzo niekorzystnie wpływa na ich stan. Postępuje korozja, uwalniane są szkodliwe substancje – podkreślał dr Benedykt Hac z Fundacji Mare, długoletni pracownik Instytutu Morskiego.
Problemem jest też zalegająca na dnie mórz amunicja i bojowe środki trujące, których po II wojnie światowej pozbywały się zwycięskie mocarstwa. W Bałtyku broń była zatapiana między innymi w Głębi Bornholmskiej oraz na niewielkim obszarze Zatoki Gdańskiej.
– Tu mamy około 30 ton materiałów – zaznaczył Hac. Łącznie w Bałtyku może być nawet 60 tys. ton zatopionej broni konwencjonalnej i chemicznej.
Statki grozy na Zatoce
Na wodach Zatoki Gdańskiej i Puckiej dwa wraki są szczególnie niebezpieczne. To „S/S Stuttgart” oraz „T/S Franken”.
– „Stuttgart” to przedwojenny statek pasażerski zamieniony później na szpital. Zatopiony został w wyniku amerykańskiego nalotu na Gdynię. We wraku, który leży praktycznie na redzie gdyńskiego portu zostało około 1000 ton paliwa – podkreślał dr Hac.
Paliwo, które wycieka z wraku znajduje się już nie tylko w zbiornikach, ale i zalega na dnie morza. Obszar skażony to już co najmniej
– Są tam związki arszeniku, niklu czy rtęci – dodaje specjalista.
Drugi bardzo niebezpieczny wrak to tankowiec „T/S Franken”. Znajduje się on w odległości kilku mil morskich od Półwyspu Helskiego. Statek był bardzo duży. Miał ponad
– Część zbiorników jest rozszczelniona. Może w nich być ok. 1000 ton paliwa – opisywał dr Hac.
Dodatkowo ułożenie wraku sprawia, że może się wkrótce przełamać. Niekontrolowany wyciek mógłby zanieczyścić obszar od Helu aż po Mierzeję Wiślaną. Jak zatem walczyć z zagrożeniem? Olga Sarna z Fundacji Mare podkreślała, że sytuację należy monitorować, ale jednocześnie podjąć konkretne działania. Koszt usunięcia paliwa z wraków jest oczywiście wysoki, ale i tak o setki milionów niższy niż zwalczanie skutków wycieków.
– I tu mamy poważny problem. Kto ma to finansować, rządy, ubezpieczyciele czy właściciele statków? Konwencja z Nairobi, która mówi o morskich wrakach nie działa wstecz – mówiła Olga Sarna.
Na naszych wodach zdecydowana większość wraków to jednostki zatopione kilkadziesiąt lat temu.
Napisz komentarz
Komentarze