Spotkanie, w którym niestety nie wzięło udziału zbyt wielu mieszkańców, poprowadził Przemysław Zieliński, koordynator spotkania ze Stowarzyszenia Dawny Tczew. O godz. 17.00, tradycyjnie przy ul. Lecha (miejscu rozstrzelania), pod tablicą poświęconą zamordowanym, zapalono 13 symbolicznych zniczy, z których każdy odpowiada jednemu rozstrzelanemu. W tym tragicznym czasie mieszkańców, o których mowa, aresztowano za rzekome podpalenie fabryki Arkona (dzisiejsza Fabryka Sztuk).
Powinniśmy pamiętać o rocznicy tego mordu, bo pozostaje on zbrodnią nierozliczoną. Rozstrzelanych przed egzekucją bito i upokarzano. Przyglądali się jej gapie, którzy później świadczyli o popełnionej przez najeźdźców zbrodni. Wcześniej w areszcie o łaskę dla osadzonych tczewian starały się rodziny matki i żony aresztowanych. Oczywiście nic to nie dało.
Co do dziś bulwersuje, z relacji historycznych wynika, że za każdy spalony w Arkonie samochód miał karę śmierci ponieść jeden tczewianin...
Jednym z dowodów na dokonanie tej zbrodni przez Niemców jest publiczna odezwa Odezwa Landrata Isendicka z 24.01.1940, w której mowa o akcie sabotażu i konieczności ukarania „sprawców”. Odezwa wyrażała groźbę, że kolejne takie akty będą karana z jeszcze większą surowością.
Przedstawiciele lokalnych lokalnych placówek Gestapo i Selbstschutzu sporządzili listę 13. przypadkowych mieszkańców Tczewa: urzędników, kupców i rzemieślników, decydując o ich rozstrzelaniu. Egzekucji dokonano bez jakiegokolwiek postępowania dowodowego czy sądowego. Prawdopodobnie Niemcy wykorzystali wypadek w Arkonie, jako pretekst do sterroryzowania i zasiania strachu wśród mieszkańców.
(tomm)/Fot. Zbigniew Mocny
Napisz komentarz
Komentarze